Bitwa morska pod Jan Mayen jest często bagatelizowana jako jeden z wielu epizodów w czasie wojny brytyjskiej i niemieckiej marynarki wojennej. Konsekwencje starcia miały jednak ogromne znaczenie w kontekście trwającej wówczas kampanii norweskiej. Bitwa teoretycznie zakończyła się porażką Brytyjczyków, którzy przypłacili ją utratą trzech okrętów. Osiągnęli jednak ważny sukces taktyczny, który umożliwił bezpieczniejsze wycofanie alianckich żołnierzy walczących na terenie Skandynawii.
Zarys sytuacji taktycznej
9 kwietnia 1940 roku III Rzesza rozpoczęła kolejną kampanię militarną. Tym razem ofiarami agresji padły Dania i Norwegia. Pierwszy z krajów skapitulował ledwo po kilku godzinach, nie stawiając szczególnego oporu. Duńczycy nie dysponowali odpowiednim zasobem sił i środków do obrony przed wielokrotnie liczniejszym przeciwnikiem. Inaczej wyglądała sytuacja Norwegii. Tam obrońcy dysponowali odpowiednim przygotowaniem do stawiania oporu najeźdźcy przez co najmniej kilka tygodni. Dodatkowo w trakcie walk zostali wzmocnieni przez siły alianckie, wśród których prym wiedli Brytyjczycy i Polacy. Szczególnie zacięte walki trwały w rejonie położonego na północy kraju Narviku. Miasto przechodziło z rąk do rąk, ale mimo poświęcenia sprzymierzonych jego utrzymanie nie było możliwe wobec postępów niemieckich wojsk na innych odcinkach frontu. W konsekwencji w ostatnich dniach maja alianci rozpoczęli wycofywanie sił walczących w rejonie Narviku. Do portu zawijały brytyjskie okręty, które podejmowały siły piechoty, transportując je albo do Francji, albo na Wyspy Brytyjskie, gdzie spodziewano się kontynuacji walki przeciwko III Rzeszy. Jednocześnie okręty marynarki wojennej ostrzeliwały niemieckie pozycje w Narviku oraz ścierały się z siłami Kriegsmarine u wybrzeży Norwegii, zadając przeciwnikowi ciężkie straty. Niemcy zdawali sobie sprawę z szeroko zakrojonej operacji Royal Navy, stąd też na początku czerwca pojawił się słuszny projekt sformowania wyprawy składającej się z silnych okrętów Kriegsmarine i wysłania ich najpierw na Morze Północne, a następnie na Morze Norweskie w celu przechwycenia ekspedycji aliantów. Początkowo zakładano, że Niemcy doprowadzą do starcia morskiego, bez koncentrowania się na samym Narviku, gdzie przecież trwała już ewakuacja sił ekspedycyjnych. Operacji nadano kryptonim „Juno”. 4 czerwca 1940 roku pancerniki „Gneisenau”, „Scharnhorst”, krążownik „Admiral Hipper” oraz niszczyciele „Z20 Karl Galster”,” Z10 Hans Lody”, „Z15 Erich Steinbrinck” i „Z7 Hermann Schoemann” wyruszyły z portu w Kilonii, obierając kurs na Jan Mayen. Tam 6 czerwca przeprowadzono dotankowanie okrętów, a kierujący wyprawą adm. Wilhelm Marschall otrzymał informację o wycofywaniu sił alianckich spod Narviku. Dowódca samorzutnie podjął decyzję o skierowaniu się w rejon Narviku w celu zaatakowania konwojów transportowych. Trudno jednoznacznie ocenić jego inicjatywę. Z jednej strony Niemcy zyskali świetną okazję do zniszczenia znacznej części alianckich sił ekspedycyjnych zaokrętowanych na statki Royal Navy. Z drugiej, Marschall nie miał pełnego przeglądu sytuacji ani pewnych danych dotyczących ruchów brytyjskiej marynarki wojennej, przez co mocno ryzykował, obierając kurs na północ. Początkowo sprzyjało mu szczęście. Jego grupa natrafiła na transportowiec „Orama”, zbiornikowiec „Oil Pioneer” oraz trawler „Juniper”. Wszystkie trzy okręty zostały zatopione. Marschall podjął wówczas decyzję o podzieleniu swojej grupy na dwie części. „Admiral Hipper” wraz z osłoną niszczycieli został odesłany do portu w Trondheim w celu uzupełnienia zapasów paliwa, z kolei „Scharnhorst” i „Gneisenau” skierowały się do Narviku. O ile wcześniejsze decyzje wpisywały się w koncepcje dowództwa, o tyle podzielenie grupy i pozostawienie dwóch pancerników bez odpowiedniej osłony było ze strony Marschalla co najmniej lekkomyślne.
Bitwa w rejonie wyspy
Jan Mayen jest niewielką wulkaniczną wysepką znajdującą się w 1/3 drogi z Grenlandii do Norwegii, właściwie na umownej granicy oddzielającej Morze Grenlandzkie od Morza Norweskiego. W latach trzydziestych administracyjnie była podporządkowana Norwegii, jednak ze względu na złe warunki panujące na lądzie nie była zamieszkana na stałe. Norwegowie zamontowali tam stację meteorologiczną, która z krótkimi przerwami działała także w czasie II wojny światowej. Warto podkreślić, że Jan Mayen nie została zajęta przez Niemców, którzy od czerwca 1940 roku okupowali terytorium norweskie w kontynentalnej części Europy. 9 czerwca rejon wyspy stał się areną dużej bitwy, która z kilku powodów okazała się niezwykle ważnym starciem. Tego dnia próbujący przeciąć drogę brytyjskiej flocie Niemcy natknęli się w pobliżu Jan Mayen na lotniskowiec „Glorious” eskortowany przez niszczyciele „Acasta” i „Ardent”. Opis starcia wzbudza pewne kontrowersje, pojawiały się bowiem różne koncepcje przebiegu walki. Na pewno na pokładzie „Glorious” znajdowało się co najmniej kilkanaście samolotów podjętych z Narviku. Brytyjczycy starali się ewakuować myśliwce z zagrożonego rejonu (10 Gladiatorów i 8 Hurricane’ów). Ich transport na Wyspy uniemożliwiał jednak wystartowanie załóg samolotów pokładowych lotniskowca, co w praktyce czyniło „Glorious” niemal całkowicie bezbronnym. Stąd też oddelegowanie do jego eskorty ledwie dwóch niszczycieli należy poczytać jako kardynalny błąd Royal Navy. Nawet jeśli na pasie startowym znajdowały się gotowe do akcji Swordfishe, pierwsze trafienia uniemożliwiły ich start. Sugeruje to m.in. Tadeusz Klimczyk, słusznie wyliczając błędy załogi i dowództwa „Glorious”, z kmdr Guyem D’Oyly-Hughesem na czele. Około 16.30 „Scharnhorst” zaczął ostrzeliwanie lotniskowca z dział pokładowych. Zaskakujący wydaje się fakt, że obserwatorzy na „Glorious” dostrzegli niemiecki pancernik zaledwie 30 minut przed rozpoczęciem ostrzeliwania, a alarm bojowy ogłoszono dopiero o 16.20. Znacząco skróciło to czas na przygotowania do walki. Niedopatrzenie jest też kolejnym elementem, który przemawia na niekorzyść Brytyjczyków. Być może to właśnie zaniedbania po stronie załogi lotniskowca przyczyniły się do przegranej w bitwie. Gdy „Scharnhorst” otworzył ogień, niszczyciele postawiły zasłonę dymną, starając się dać czas załodze „Glorious” na wykonanie manewru i ewentualnego odwrotu. Na niewiele się to zdało. Ogień strzelającego z odległości ok. 24 kilometrów pancernika był niezwykle celny. Lotniskowiec został mocno uszkodzony. Kolejne trafienia doprowadziły do przechylenia okrętu. W ciągu godziny od pierwszego trafienia na lotniskowcu rozpoczęto ewakuację. Krótko po tym „Glorious” poszedł na dno. W tym czasie heroiczną walkę toczyły załogi niszczycieli. Także w tym przypadku sprawa była przesądzona. „Gneisenau” i „Scharnhorst” strzelały skutecznie, doprowadzając do zatopienia zarówno „Acasty” jak i „Ardenta”. Około 17.40 „Acasta” odpaliła jeszcze torpedę, trafiając „Scharnhorsta” z bliskiej odległości. Pancernik został ciężko uszkodzony, co skłoniło Marschalla do wycofania w kierunku Trondheim. Cała wyprawa Brytyjczyków została zniszczona. Niemcy nie zdawali sobie jednak sprawy, że w niedalekiej odległości od miejsca batalii przepływały inne brytyjskie konwoje, w tym grupa z krążownikiem „Devnoshire”, który przewoził norweską rodzinę królewską.
Los większości rozbitków z brytyjskich okrętów był właściwie przesądzony. Znaleźli się w lodowatej wodzie, bez możliwości kontaktu z innymi okrętami brytyjskiej marynarki, bez większej nadziei na uratowanie. Ledwie kilkadziesiąt osób przeżyło – większość podjął norweski statek „Borgund”. Zginęło ponad 1600 ludzi, co stanowiło wówczas jedną z najbardziej dotkliwych strat brytyjskiej marynarki w czasie II wojny światowej. Tymczasem „Scharnhorst”, który w wyniku ataku torpedowego stracił ponad 40 marynarzy, zawinął do Trondheim, gdzie dokonano niezbędnych napraw. Brytyjczycy próbowali zaatakować okręt w norweskim doku, wysyłając tam bombowce, jednakże wyprawa nie przyniosła spodziewanych efektów. Wkrótce „Scharnhorst” zawinął do Kilonii. Operacja okrętów Marschalla zakończyła się połowicznym sukcesem. Z jednej strony odniosły one spektakularne zwycięstwo w bitwie morskiej, z drugiej nie udało się im zaatakować brytyjskich transportowców, które stanowiły priorytet operacji niemieckiego admirała. W konsekwencji bitwa pod Jan Mayen umożliwiła aliantom stosunkowo bezpieczną ewakuację sił ekspedycyjnych z rejonu Narviku. Wkrótce ci sami żołnierze mieli stanąć do walki przeciw Niemcom w kolejnych kampaniach II wojny światowej.
Fotografia tytułowa: HMS „Glorious” w porcie w Plymouth na fotografii z 1935 roku. Źródło: Wikimedia/IWM, domena publiczna.