„Tajemnica twierdzy szyfrów”

Rok premiery – 2007

Czas trwania – ok. 60 minut

Reżyseria – Adek Drabiński

Scenariusz – Bogusław Wołoszański

Zdjęcia – Waldemar Schmidt

Muzyka – Stanisław Syrewicz

Tematyka – wojna wywiadów, tajemnice, zagadki, sekretne operacje – batalia na zapleczu II wojny światowej.

Bogusław Wołoszański powraca w wielkim stylu – mniej więcej tego typu hasła mogliśmy przeczytać jako zapowiedź ówczesnej produkcji twórcy cyklu „Sensacje XX Wieku” zatytułowanej „Tajemnica Twierdzy Szyfrów”. Po krótkim okresie rozbratu z telewizją publiczną uwielbiany przez widzów dziennikarz po raz kolejny miał okazję zarazić ich swoją historyczną pasją. Jak zwykle, miało być ciekawie, intrygująco i, przede wszystkim, sensacyjnie – o przeszłości można mówić w rozmaity sposób, ale nic nie przyciąga odbiorców bardziej niż kolejne zagadki i prezentowane tajemnice. Bo przecież każdy z nas ma w sobie coś z odkrywcy, a szukanie rozwiązań to dziedzina, w której się specjalizujemy. Kiedy zaś w grę wchodzi historia II wojny światowej, miłośnicy badania dziejów konfliktu nie mogą pozostać obojętni.

Wołoszański wcielił się tym razem w rolę scenarzysty i producenta, który do współpracy zaprosił zdolnego reżysera Adka Drabińskiego. Połączenie ich doświadczenia i pasji zaowocowało znakomitym efektem w postaci świetnego serialu, który od 2007 roku bił w Polsce rekordy popularności. Fabuła, na pierwszy rzut oka, nie wydaje się przesadnie skomplikowana. Polski kryptolog i agent wywiadu przenika do szeregów Abwehry, gdzie prowadzi specjalną operację, której celem jest odebranie Niemcom maszyny szyfrującej wykorzystywanej na froncie wschodnim. Johan Jörg, w tej roli Paweł Małaszyński, przybywa do Zamku Czocha i usiłuje wtopić się w otoczenie. Jak się okazuje, misja nie będzie łatwa, a na drodze Johana szybko staną groźni przeciwnicy. Nie tylko narodowości niemieckiej. Wątek sensacyjny, rodem z Jamesa Bonda, wzbudza dreszczyk emocji, nawet jeśli mamy wrażenie, iż cała historia została przez Wołoszańskiego zmyślona. Pomimo użycia fikcyjnych wydarzeń i postaci Wołoszański po raz kolejny osiąga zamierzony efekt – nie tylko w umiejętny sposób promuje swoje dzieło (w tym wypadku książkowe – pierwowzór serialu – i filmowe), ale i we wspaniały sposób zachęca widzów do rozwijania historycznych pasji.

Nie byłoby to oczywiście możliwe bez niezwykłego wysiłku ekipy filmowej za kulisami serialu. Przygotowania do realizacji projektu ciągnęły się miesiącami, co pozwoliło na podniesienie stopnia realizmu oraz uniknięcie wpadek, tak drażniących fanatyków historycznej poprawności. Jako widzowie wpadamy w świat splątanych intryg i niezwykłej gry, której podejmują się członkowie wywiadów reprezentujących rozmaite nacje. Żeby nie było stricte wojennie, do scenariusza wplątano wątki romantyczne. Możemy zatem obserwować grę miłosną pomiędzy bohaterami serialu. W tej roli doskonale odnalazło się trio znakomitych reprezentantów polskiej sceny artystycznej – Paweł Małaszyński, Karolina Gruszka i Anna Dereszowska. Nie oni grają jednak pierwsze skrzypce. Produkcja to prawdziwe pole do popisu dla Borysa Szyca oraz Cezarego Żaka. Pierwszy wykreował postać SS-mana Beera, drugi jego kolegi z faszystowskiej organizacji, którą po wojnie uznano za zbrodniczą – szefa ochrony Zamku Książ Harry’ego Sauera. Rola bezwzględnego Sauera to prawdziwy majstersztyk, który pokazuje, jak wielki potencjał drzemie w znakomitym aktorze znanym przede wszystkim z kreacji komediowych. Jak zwykle wysoki poziom aktorskiego rzemiosła trzyma Jan Frycz, który zasila kompanię niemieckich oficerów.

Biorąc pod uwagę, iż spora część scen kręcona była przy wykorzystaniu plenerów zamkowych, podkreślić trzeba doskonałą scenografię, która umożliwia nam wejście w świat maszyn szyfrujących, wywiadu i bitwy o informacje. Dobry scenariusz jest zaledwie wstępem do filmu stojącego na wysokim poziomie, a elementy, które zwykle schodzą na dalszy plan w „Tajemnicy Twierdzy Szyfrów” całkiem nieźle komponują się z tym, co widoczne na pierwszy rzut oka. Efekty specjalne nie stoją, nomen omen, na specjalnym poziomie, ale nie odbierają przyjemności płynącej z seansu. Nie można jednak tłumaczyć polskiej ekipy tym, iż serialu nie realizowała zagranica. Jest słabiej niż w amerykańskich produkcjach i to jest dostrzegalne. Inną sprawą jest personalny odbiór widza i jego wrażenia. Czy rzeczywiście wymagamy od serialu rewelacyjnych rozwiązań technicznych? Oprawa dźwiękowa prezentuje się dużo lepiej, aczkolwiek ścieżka z filmu nie należy do moich ulubionych. Ot, rzemiosło bez fajerwerków. Podkreśla jednak to, co najważniejsze, a dźwięki wydobywające się z głośników niejednokrotnie uwypuklają odbiór serialu, uwydatniając wydarzenia, z którymi spotykamy się na ekranie.

Po raz kolejny okazało się, iż polska produkcja filmowe może przyciągnąć widzów. Odpowiedni scenariusz okraszony umiejętnym wykonaniem to sprawne połączenie kształtujące współczesne dzieło filmowe. „Tajemnicy Twierdzy Szyfrów” do miana dzieła sporo brakuje, ale nie takie było założenie twórców serialu. Możliwości polskiej ekipy być nie były tak duże jak autorów „Kompanii Braci” czy fenomenalnego „Pacyfiku”. Dały widzom kilkanaście odcinków świetnej zabawy przed ekranem – emocji i napięcia, które nieodłącznie wiążą się ze słowem „tajemnica”. Adaptacja powieści Wołoszańskiego być może nie wyczerpała potencjału drzemiącego w książce. Umożliwiła nam jednak podróż do magicznego świata historii, w którym łączą się tajemnice, wielka wojna i okupacyjna codzienność.

Ocena: