Wybuch II wojny światowej nie był zaskoczeniem dla polskich polityków, którzy w latach trzydziestych zabezpieczali swój kraj szeregiem umów międzynarodowych – zarówno z potencjalnymi przeciwnikami, jak i sojusznikami. Mimo iż niektórzy z nich liczyli, iż wojny uda się uniknąć, powszechnie zdawano sobie sprawę z napięcia w stosunkach międzynarodowych i nieuchronności kolejnej konfrontacji. Agresywna polityka zagraniczna III Rzeszy była dobitnym przykładem na spadek znaczenia umów międzynarodowych, w tym bilateralnych układów, które w obliczu mocarstwowych zapędów hitlerowskich Niemiec traciły na wartości. W teorii dokumenty te miały stanowić gwarancje dla nienaruszalności polskich granic i obligować sojuszników do podjęcia aktywnych działań umożliwiających odparcie ewentualnej agresji wspólnymi siłami. Tak pomyślane założenia z mozołem budowanego systemu sojuszy traciły na znaczeniu w starciu z brutalnymi realiami polityczno-wojskowymi, ustępując tym samym miejsca pragmatyzmowi sprzymierzeńców oraz agresywnej polityce niemieckiej.
Niezależnie od rzeczywistej wartości umów międzynarodowych warto podkreślić, iż w polskim porządku prawnym pojawiały się liczne akty prawne o doniosłym znaczeniu, które ówczesne władze uznawały za swoisty bufor bezpieczeństwa. Ich status można jednak łatwo zakwestionować wobec braku realnych możliwości egzekwowania poszczególnych przepisów. Polscy dyplomaci przekonali się o tym boleśnie we wrześniu 1939 roku, kiedy było już za późno na manewry polityczne. Podjęte wcześniej kroki okazały się bowiem niewystarczające, nawet jeśli w ówczesnej sytuacji dawały poczucie względnego bezpieczeństwa. W pierwszej kolejności omówić należy międzynarodowe akty prawne, które zabezpieczały II Rzeczpospolitą przed agresją ze strony sąsiadów. Nie ulega wątpliwości, iż w świetle prawa międzynarodowego miały one moc wiążącą w stosunku do sygnatariuszy. Podstawę prawną dla międzynarodowych układów pokojowych stanowiły kolejne konwencje haskie. Na mocy układu z 1899 roku powołano do życia Stały Trybunał Arbitrażowy (Permanent Court of Arbitration), który w późniejszym okresie, po decyzji zawartej w Pakcie Ligi Narodów, został zastąpiony Stałym Trybunałem Sprawiedliwości Międzynarodowej (Permanent Court of International Justice). W konstytuującym organ dokumencie zapisano: „Trybunał ten rozpatrywać będzie wszystkie spory o charakterze międzynarodowym, przedłożone mu przez strony. Będzie on również wydawał opinie doradcze o wszystkich sporach i sprawach, z którymi zwróci się do niego Rada lub Zgromadzenie [Ligi Narodów]”. W kolejnych artykułach unormowano także kwestie prowadzenia wojny i stosowania sankcji ze strony państw zrzeszonych w Lidze Narodów (atak na jedno z państw pociągał za sobą interwencję pozostałych oraz sankcje gospodarcze i polityczne względem agresora) oraz formy arbitrażu międzynarodowego. Praktyka pokazała, iż w ówczesnym stanie prawnym trudno było mówić o możliwości egzekwowania sankcji z powodu naruszenia ustaleń przez strony układów. Mimo iż STSM objął swoją jurysdykcją umowy międzynarodowe i miał rozstrzygać spory między sygnatariuszami, jego rola została ograniczona do spraw mniejszej wagi. W Statucie kompetencje Trybunału określono niezwykle szeroko jako „jurysdykcję Trybunału co do wszystkich lub też niektórych tylko kategorii zatargów charakteru prawnego, mających za przedmiot:
a.) interpretację jakiegokolwiek Traktatu;
b.) każdą kwestię prawa międzynarodowego;
c.) rzeczywistość każdego faktu, który w razie ustalenia stanowiłby pogwałcenie jakiegokolwiek zobowiązania międzynarodowego;
d.) rodzaj i rozciągłość odszkodowania, należnego za zerwanie zobowiązania międzynarodowego”. Już wtedy zastanawiano się, jak w praktyce będzie wyglądać egzekwowanie przepisów Paktu Ligi Narodów, który rodził uzasadnione wątpliwości interpretacyjne. System kontroli prawa międzynarodowego był dopiero budowany, a namiastka międzynarodowej organizacji w postaci Ligi Narodów nie zyskała sobie ani należnego miejsca na polu obrony interesów członków porozumienia, ani szacunku wśród dyplomatów reprezentujących międzywojenne mocarstwa. Świadczy o tym dobitnie postawa władz polskich, które całkowicie zignorowały rozstrzygnięcie Trybunału w sprawie konfliktu polsko-litewskiego dotyczącego Wilna.
Jeszcze silniej uwidoczniło się lekceważenie zaleceń Ligi Narodów przez przedstawicieli ZSRR oraz hitlerowskiej III Rzeszy. Dobitnym przykładem marginalnego znaczenia organizacji była postawa nazistowskich Niemiec, które 21 października 1933 roku wystąpiły z Ligi Narodów, nie spotykając się z żadną wyraźną i negatywną reakcją ze strony państw członkowskich. Tak samo ocenić można znikome sankcje względem ZSRR, który po przystąpieniu do organizacji w 1934 roku został z niej wykluczony w grudniu 1939 roku w związku z agresją na Finlandię. I w tym wypadku manifest członków Ligi Narodów nie pociągnął za sobą negatywnych konsekwencji względem państwa znajdującego się poza ramami organizacji.
Z dzisiejszej perspektywy mówić można o nieudolności budowniczych ówczesnego systemu bezpieczeństwa zbiorowego, który stanowił jednak fundament stworzonej po wojnie Organizacji Narodów Zjednoczonych. Dopiero powojenne doświadczenia pokazały, iż międzynarodowa społeczność może dysponować odpowiednimi środkami pozwalającymi na skuteczne egzekwowanie prawa międzynarodowego i sankcjonowanie uchybień międzynarodowych porozumień. W 1920 roku Polska znalazła się w gronie państw założycieli, które dały początek Lidze Narodów, powołując ją do życia na mocy traktatu wersalskiego. Obecność w strukturach organizacji miała stanowić jedno z zabezpieczeń na wypadek zagrożenia nienaruszalności granic RP. W praktyce, oprócz pogłębiania współpracy politycznej i militarnej z późniejszymi sojusznikami alianckimi, Polska nie uzyskała żadnych wiążących gwarancji. W związku z tym konkretne korzyści spodziewano się uzyskać poprzez podpisanie odpowiednich umów i układów z poszczególnymi krajami. 27 sierpnia 1928 Polska, wraz z siedemdziesięcioma innymi krajami, została sygnatariuszem międzynarodowego porozumienia odrzucającego wojnę jako metodę rozwiązywania konfliktów nazwanego paktem Brianda-Kelloga. Jednocześnie uszanowano prawo narodów do prowadzenia działań obronnych, nawet o charakterze militarnym, jeśli wymagać tego będzie sytuacja. Mimo iż pakt uznawano za jeden z dokumentów gwarantujących utrzymanie status quo w Europie, jego praktyczne znaczenie było zdecydowanie mniejsze.
Stąd też inicjatywy polskiej dyplomacji, która starała się kształtować politykę zagraniczną poprzez akty dwustronne, co zresztą stało się wyznacznikiem strategii geopolitycznej Józefa Piłsudskiego. Stosował on taktykę „porozumień lokalnych mających na celu, jeżeli już nie definitywne rozwiązanie występujących sprzeczności, to przynajmniej załagodzenie ich na kilka lat”. W praktyce oznaczało to konieczność zażegnania konfliktów z Niemcami i Związkiem Radzieckim. Rosnące znaczenie Niemiec i mozolna odbudowa dawnej przedwojennej potęgi skłoniły Moskwę do uregulowania stosunków z państwami ościennymi, w tym Polską. W styczniu 1932 roku najpierw parafowano, a następnie podpisano polsko-radziecki pakt o nieagresji, który miał obejmować trzy kolejne lata. Zabezpieczenie wschodniej granicy otwarło nowe możliwości przed polską dyplomacją. Zauważalne zbliżenie polsko-radzieckie nie umknęło uwadze Adolfa Hitlera, który po objęciu rzędów w 1933 roku umiejętnie porozumiał się z władzami polskimi, czego efektem było podpisanie 26 stycznia 1934 roku w Berlinie polsko-niemieckiej deklaracji o niestosowaniu przemocy. Już miesiąc później minister spraw zagranicznych Józef Beck sygnował w Moskwie dokument przedłużający pakt o nieagresji ze Związkiem Radzieckim na kolejne 10 lat.
W efekcie, za pomocą aktów prawnych dwustronnie zobowiązujących, Polska uregulowała stosunki z tradycyjnymi przeciwnikami, którzy w największym stopniu zagrażali niepodległości II RP. Wymienione wcześniej dokumenty weszły do polskiego porządku prawnego po ratyfikacji, zgodnie z wymogami proceduralnymi dla umów międzynarodowych. Znaczenia dokumentów nie należy jednak przeceniać, o czym zresztą boleśnie przekonali się Polacy w momencie wybuchu II wojny światowej. Formalne porozumienia zostały złamane przez sygnatariuszy, których nie spotkały z tego tytułu żadne konsekwencje. Nieudolna Liga Narodów, choć przecież powołana do nadzorowania przestrzegania międzynarodowego ładu, w tym respektowania aktów prawnych, nie miała żadnych realnych środków egzekwowania naruszenia bilateralnych umów międzynarodowych.
Fotografia tytułowa: Józef Beck (Wikipedia, domena publiczna).
Zobacz drugą część opracowania
„Polskie umowy sojusznicze”