Łukasza Ksytę poznałem przy okazji poszukiwania informacji na temat działalności mjr Henryka Dobrzańskiego. Mail z poprawkami do tekstu był miłą niespodzianką, pokazując, że autor „Majora Hubala” stara się angażować w inne projekty i nie stroni od pomocy w temacie, który niewątpliwie go fascynuje. Słynny „Hubal” stał się jedną z legend, jeśli w ogóle możemy go tak nazwać, używając nieco bardziej współczesnych określeń. Major przez lata był synonimem uporu, woli walki i wielkiej miłości do ojczyzny, stając się wzorem do naśladowania dla dziesiątków przedstawicieli polskiej partyzantki. Łukasz Ksyta pewnie z automatu poprawiłby mnie za odniesienia do partyzantki. Jak podkreśla, „Hubal” nie godził się na nazywanie go partyzantem, a swoją działalność widział jako naturalne przedłużenie żywotności regularnej armii. Był żołnierzem Wojska Polskiego i takim pozostał, nawet mimo upadku Rzeczpospolitej. Dla wielu z nas jego działalność nosiła znamiona walki partyzanckiej. Z tym obrazem, obecnym w społecznej świadomości, Ksycie trudno będzie walczyć. Jego zaangażowanie w kwestie promowania historii Dobrzańskiego jest jednak godne podziwu. To nie tylko artykuły publikowane w Internecie czy niedawna biografia Majora. To także spotkania z ludźmi, uczestnictwo w oficjalnych obchodach rocznicowych oraz pielęgnowanie pamięci o żołnierzach „Hubala”. Ksyta stara się to robić bez wielkiego rozgłosu, często w ramach inicjatyw lokalnych. Wydaje się jednak, że obrał idealną drogę, by nazwisko mjr Dobrzańskiego stawiane było na równi z największymi bohaterami II wojny światowej. Dzięki jego pasji „Hubal” i jego żołnierze znowu pojawili się w debacie publicznej. Nie zawsze w takim kontekście, jak chciałby to widzieć historyk. Nie ulega wątpliwości, że postać Majora może wzbudzać liczne kontrowersje. Paradoksalnie to one najsilniej kształtują legendę „Hubala”.
Stosunkowo młody Ksyta pierwsze szlify zbierał w Internecie. Jego serwis poświęcony działalności Dobrzańskiego to dzisiaj jedna z najważniejszych stron internetowych dedykowanych polskim żołnierzom walczących w okresie II wojny światowej. Dziesiątki artykułów, bogate archiwum i bardzo dobry kontakt z czytelnikami sprawiły, że majorhubal.pl został doceniony przez użytkowników i historyczną krytykę. Ksyta postanowił w pewnym momencie pójść za ciosem i, korzystając z zainteresowania internetowym serwisem, rozpoczął prace nad pełnowymiarową biografią Majora. Książkę przygotowaną przez Wydawnictwo Iskry reklamowano jako publikację, która obali sporo mitów narosłych wokół „Hubala”. Podtytuł „historia prawdziwa” był nie tylko chwytliwym hasłem marketingowym, ale i wyznacznikiem treści. Na kartach książki Ksyta zawarł wiele niepublikowanych dotąd informacji, korzystając z dostępu do archiwalnych dokumentów i zmysłu researchera. Oczywiście, co podkreślali krytycy, wiele kwestii wciąż nie zostało wyjaśnionych, inne czekają na rozszerzenie. Być może właśnie one staną się punktem zaczepienia do dalszych badań, których kontynuacji Ksyta nie wyklucza. Czy znowu zmierzy się z legendą „Hubala”? Trudno powiedzieć. Nie ulega jednak wątpliwości, że jeszcze usłyszymy jego nazwisko w kontekście publikacji o tematyce historycznej. O prawdziwej historii majora „Hubala” – Łukasz Ksyta w rozmowie z serwisem „II wojna światowa”.
Mateusz Łabuz: Z kart książki przebija fascynacja działalnością majora. Skąd Pańskie zainteresowanie postacią Hubala? Jak długo pracuje Pan nad dokumentacją jego życia i działalności?
Łukasz Ksyta: Pierwszy raz z postacią Hubala zetknąłem się jeszcze w dzieciństwie, oglądając film w reżyserii Bohdana Poręby z niezapomnianą rolą Ryszarda Filipskiego. Potem moje zainteresowanie historią się pogłębiało. W końcu wybór kierunku studiów, który okazał się prosty – historia. Z racji, iż pochodzę z Opoczna postanowiłem poświęcić swoją pracę magisterską oddziałowi majora Hubala, który przez długi czas działał na Ziemi Opoczyńskiej. Tutaj też poległ major Dobrzański w kwietniu 1940 r. W niedługim czasie po obronie wyjechałem z kraju. Nie oznaczało to jednak końca moich zainteresowań Hubalem i jego oddziałem. Wręcz przeciwnie. Wspólnie z Andrzejem Dyszyńskim postanowiliśmy stworzyć stronę internetową www.majorhubal.pl.
Pomysł okazał się trafiony?
Okazało się, że internet to świetny sposób na dotarcie do rodzin Hubalczyków i pozyskanie w ten sposób wielu materiałów. W ciągu siedmiu lat ciągłego zbierania dokumentów, wspomnień, zdjęć i innych źródeł dotarliśmy do bardzo wielu osób, którzy okazali się bardzo życzliwi i pomocni. Część z tego „na gorąco” ukazywała się na naszej stronie. Reszta czekała na lepsze czasy.
Co w toku prac dedykowanych Hubalowi zaskoczyło Pana najbardziej?
Chyba najbardziej zaskakujący był dla mnie fakt, że Hubal przed samym wybuchem II wojny światowej był już żołnierzem rezerwowym. We wszystkich publikacjach, które znałem było to przedstawiane trochę inaczej. Autorzy twierdzili, że Dobrzański nosił się z zamiarem opuszczenie armii ale wybuchła wojna i tego nie zrobił. W toku moich badań okazało się, że z dniem 31 lipca 1939 roku Hubal został przeniesiony w stan spoczynku. Poznałem również okoliczności w jakich do tego doszło. Wszystko to opisuje w swojej książce, przywołując mało znany dokument ze zbiorów CAW oraz wspomnienia publikowane jedynie za granicą.
Co zmienia to w odbiorze postaci „Hubala”?
W samym odbiorze postaci zmienia to chyba niewiele. Uświadomiło mi to jednak fakt, jak duże znaczenie w życiu każdego człowieka mają wydarzenia, które wokół nas się rozgrywają. Przecież gdyby nie wybuch wojny Dobrzański nigdy nie włożyłby munduru ponownie i nie przeszedłby do historii jako „szalony major”. Z dużym prawdopodobieństwem dziś pewnie byśmy o nim nie dyskutowali.
Jak ocenia Pan społeczne postrzeganie postaci Majora i stopień świadomości historycznej Polaków?
Hubal to postać wciąż trudna do jednoznacznej oceny. Zdania ludzi są podzielone na tych, którzy uważają, że walka, którą podjął Hubal była potrzebna i na tych, którzy uważają, że przyniosła same straty. Osobiście jestem zdania, że Hubal w swoim zamierzeniach nie kierował się jedynie romantyczną chęcią walki i wcale nie był „szalonym majorem”.
Dlaczego?
Jego plany i założenia miały na tamten czas logiczne uzasadnienie. Większość jego oponentów ocenia go dziś z perspektywy czasu dysponując wiedzą, której Dobrzański nie posiadał. Mam tu na myśli działania podjęte przez Francję i Wielką Brytanię a raczej ich brak. Hubal podejmując decyzję o kontynuowaniu walki i nieskładaniu broni głęboko wierzył, że na wiosnę obietnice o pomocy zostaną spełnione przez naszych sojuszników. Tak się jednak nie stało. Hubal sam zginął a razem z nim setki innych, pomordowanych przez Niemców, mieszkańców polskich wsi.
A zarzuty o narażaniu ludności cywilnej na odwet okupanta?
Biorąc pod uwagę fakt, że Niemcy od początku wojny w założeniach mieli eksterminacje ludności cywilnej, zarzut wydaję się być trochę naciągany. Idąc tym tropem dochodzimy do wniosku, że winny za śmierć ludności cywilnej jest „Hubal” a nie Niemcy mimo że to oni przecież zabijali. Proszę jednak pamiętać, że na przykład wieś Gałki w której stacjonował oddział były pacyfikowane aż 3 razy w różnych okresach czasu. Moim zdaniem Niemcy nie potrzebowali legalizacji swoich decyzji. Zresztą wiele takich zbrodni dokonywano bez podawania jakiegokolwiek powodu. Był to element zastraszania i próby podporządkowania sobie ludności na zajętym terenie. Mimo tak licznych zbrodni i pacyfikacji na szczęście Niemcom się nie udało. Zarówno Hubal na początku wojny jak i inne oddziały, które działały później otrzymywały pomoc ludności cywilnej.
Okres II wojny światowej był ciężkim czasem wyborów i działania w stanie wyższej konieczności. Czy problem ewentualnej niesubordynacji Hubala da się ubrać w ramy prawne?
Tutaj zdania historyków są podzielone. Problem jest trudny do rozstrzygnięcia. Trzeba pamiętać, że nie było rozkazu o kapitulacji. Warszawa upadła, później kapitulował generał Kleeberg. Hubal najpierw chciał się przedzierać na Węgry by dotrzeć do Francji, potem zmienił swoje założenia. Pozostał w kraju i wraz z grupką żołnierzy działał w czasie, gdy struktury podziemne dopiero się kształtowały. Ciężko mówić o niesubordynacji, gdyż Hubal w grudniu 1939 roku uzyskał akceptację dla istnienia swojego oddziału od generała Tokarzewskiego – ówczesnego komendanta Służby Zwycięstwu Polski. Dopiero zmiany w strukturach organizacji państwa podziemnego i powstanie Związku Walki Zbrojnej spowodowały, że Hubal okazał się być niepotrzebny.
Był niewygodny?
Zmieniła się koncepcja walki. Dobrzański natomiast cały czas trwał przy swoim i wciąż wierzył, że wiosna całkowicie zmieni sytuacje. Trzeba również pamiętać, że Hubal swój oddział częściowo rozwiązał, dając wolną rękę wszystkim swoim żołnierzom. Pułkownik Okulicki jako wysłannik ZWZ musiał tą decyzję również zaakceptować. Brakuje jednak dokumentów, które by to potwierdzały. Zagadnienie to wciąż wymaga dalszych badań.
Co jeszcze zostało do odkrycia w przypadku prac nad biografią Dobrzańskiego?
Z mojej perspektywy ważne jest utrwalenie tego, co już zostało ustalone. W wielu publikacjach prasowych i książkowych wciąż powtarzane są błędne informacje, które przez lata głęboko zakorzeniły się w świadomości wielu Polaków. Podejmujemy starania, aby nowe ustalenia były łatwo dostępne i żeby ludzie z nich korzystali. Myślę, że już czas, aby „oczyścić” tą postać ze wszystkich mitów i legend, które przez lata urosły do niewiarygodnych rozmiarów.
Co w pierwszej kolejności nadaje się do „oczyszczenia”?
Myślę, że w pierwszej kolejności musimy przestać myśleć o Hubalu jako o pierwszym partyzancie II wojny światowej. Określenie to powstało w okresie PRL i od samego początku było błędne. Do dziś jest używane i okazuje się, że tak silnie przylgnęło do osoby majora Dobrzańskiego, że pewnie minie jeszcze kilka lat zanim przestanie być używane.
A może sława „Hubala” bierze się właśnie z narosłych wokół jego służby mitów?
Tak pewnie po części jest. Utrwalanie legendy Hubala przez lata spowodowało, że wciąż wzbudza on kontrowersje a czasem spory historyków. Miejmy nadzieje, że ta dyskusja będzie miała pozytywny wpływ na poznanie i utrwalenie wiedzy o historii oddziału majora Hubala wśród coraz szerszego grona odbiorców.
Czy „Major Hubal – historia prawdziwa” to publikacja wzbudzająca kontrowersje, czy też można ją umiejscowić w nurcie standardowych opracowań historycznych?
Jako autor nie próbowałem polemizować z tym wszystkim, co ukazało się dotychczas. Raczej starałem się przedstawić rzetelnie postać Hubala na podstawie wszystkich dostępnych źródeł. Mam nadzieje, że mi się udało i z książki wyłania się obraz historii prawdziwej.
Jak ocenia Pan odbiór książki, zainteresowanie czytelników, mediów oraz instytucji kulturalno-oświatowych?
Wydawnictwo „Iskry” zadbało, aby książka była łatwo dostępna. Książka zbiera dobre recenzje i została pozytywnie odebrana przez czytelników. Otrzymuje wiele listów od osób, które przeczytały książkę z których wynika, że książka jest jedną z najlepiej udokumentowanych publikacji na rynku księgarskim. Wiele osób intryguje sam tytuł. Ale to celowe działanie zachęcające do zaspokojenia ciekawości i sprawdzenia czy ta historia jest rzeczywiście prawdziwa.
Jakie są Pańskie plany wydawnicze? Czy szykują się kolejne projekty?
Na chwilę obecną nie mam konkretnych planów wydawniczych. Jestem członkiem „Komitetu Renowacji Szańca Majora Hubala”, gdzie właśnie trwają prace renowacyjne. W przyszłym roku w kwietniu w Anielinie będzie można zobaczyć efekty. Swoją obecność zapowiedział również Prezydent RP Bronisław Komorowski. Cały nasz wysiłek jest obecnie skoncentrowany na tym, aby wszystkie prace zostały zakończone bez żadnych opóźnień a szaniec w Anielinie – miejsce śmierci majora Hubala – odzyskał swój pierwotny wygląd.
Jakie są rokowania?
Wszystkie prace jak na razie przebiegają bez opóźnień. Powstały nowe koncepcje rozbudowy szańca, które zostały przedyskutowane wśród członków komitetu. Dokończenie renowacji zaplanowane jest na wiosnę. Wszystko wskazuje na to, że prace zostaną zakończone w terminie.