Gdyby ktoś zapytał, jakie symbole świadczą o naszej narodowej tożsamości, zapewne bez namysłu wymienilibyśmy flagę, godło lub hymn. Co bardziej ambitni mogliby się pokusić o stwierdzenie, iż o Polsce i Polakach najwięcej mówi ich historia. Przeszłość dramatyczna, ale i dumna, pełna nieszczęść, ale i wzniosłych chwil. Każdy naród ma swoich bohaterów, których czci przez wieki, kultywując pamięć i tradycję poprzez tworzenie o nich pieśni, stawianie im pomników. Spoglądający z cokołu heros jest symbolem, z którym wszyscy mogą obcować na co dzień, nawet jeśli nie zastanawiają się nad historią wykonanej niegdyś rzeźby. Nierzadko jej przeszłość jest równie dramatyczna, co dzieje naszego narodu, a losy zadumanego Mickiewicza czy Kopernika splotły się z losami naszej ojczyzny także w dobie niemieckiej okupacji. Przywódcy narodu niemieckiego, w swoim nienawistnym zaślepieniu, rozpoczęli swoistą krucjatę przeciwko polskiej kulturze. Nie był to odosobniony przypadek, bowiem w krajach, które zostały zajęte przez siły Wehrmachtu z tym samym zaparciem wprowadzano obostrzenia piętnujące niezależną tradycję państwową i spuściznę kulturową. Polacy byli szczególnie narażeni na eksterminacyjne zapędy narodu niemieckiego. Zgodnie z wytycznymi polityki hitlerowskiej, zgodnie z założeniami narodowosocjalistycznego rasizmu, kraj Polaków miał na dobre zniknąć z map, a naród ten przeznaczony był do powolnego wyniszczenia. Powolnego tylko z tego względu, iż w pierwszym okresie Polacy byli potrzebni jako tania siła robocza utrzymująca naród niemiecki. Właściwie od 1939 roku z rozmysłem wcielano w życie założenia polityki rasowej, gospodarczej i kulturalnej, a naród niemiecki, uważający się za światły i doskonale wyedukowany, wykazał się niezwykłym barbarzyństwem, gdy idzie o niszczenie spadku pozostawionego Europejczykom przez przeszłe pokolenia. Wypadki takie, jak chociażby wycofanie się z Rzymu, aby nie narażać miasta na zniszczenia, były odosobnione i stały w sprzeczności do tego, co zaobserwować można było w Polsce, gdzie Niemcy nie zastanawiali się nad konsekwencjami wyniszczającej polityki w Warszawie. Co więcej, rozmyślnie i krok po kroku dewastowali miasto, a w chwili tryumfu nad powstańcami postanowili zrównać je z ziemią. Do tego czasu zdążyli wyniszczyć sporą część zabudowań – tych zwykłych i tych, którym przypisywano szczególną wartość. Wśród nich znalazły się pomniki bohaterów narodu polskiego wielbiącego swoich wielkich rodaków.
Podbój Polski zwieńczony zwycięską kampanią wrześniową był dla Niemców początkiem walki o wyniszczenie tego, co stanowi o sile narodu – kultury. Adolf Hitler doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż germanizowanie i eksterminowanie narodu polskiego będzie procesem długotrwałym i trudnym do zrealizowania. W wyniszczeniu kultury polskiej widział szansę na znaczne przyspieszenie swoich zbrodniczych założeń. Sformułował nawet tezę, która stała się podstawą walki okupanta z polską kulturą: „Żaden naród nie żyje dłużej niż dokumenty jego kultury”. W myśl zasady führera, Niemcy niemal z miejsca przystąpili do likwidacji polskiego dorobku, niejako narodowej spuścizny, porywając się na dzieła sztuki, zbiory bibliograficzne oraz pomniki usytuowane w największych miastach II Rzeczypospolitej. Likwidacją objęto szereg monumentów, w tym najbardziej znane, jak chociażby pomnik Adama Mickiewicza na krakowskim Rynku czy też pomniki Fryderyka Chopina i Mikołaja Kopernika w Warszawie. Uderzenia w polskie symbole narodowe zostały przez Niemców rozłożone w czasie. W samej tylko Warszawie likwidacje przebiegały dwutorowo – na etapach powrześniowym i popowstaniowym. Po zajęciu stolicy Niemcy rozpoczęli walkę z polską kulturą, a jednym z jej elementów było pozbawienie Polaków bohaterów narodowych. Wśród nich na pierwszy plan wysuwał się Mikołaj Kopernik, którego postać górowała przed uszkodzonym w trakcie kampanii wrześniowej Pałacem Staszica. Niemcy zdecydowali się na zasłonięcie pamiątkowej tablicy w języku polskim, która wyrażała wdzięczność narodu dla wybitnego astronoma: „Mikołajowi Kopernikowi – Rodacy”, i zamiast niej wstawili własną: „Dem Grossem Astronomen”. Pomnik miał teraz wyrażać germańskie pochodzenie Kopernika, co od dawna postulowali Niemcy. Dla żołnierza Polskiego Podziemia, Aleksego Dawidowskiego, była to ogromna zniewaga, ale i okazja do wykazania się brawurą. Mimo iż pomnik znajdował się naprzeciwko posterunku granatowej policji, „Alek” zdecydował się na szaleńczą akcję odkręcenia niemieckiej tablicy. 19 lutego 1942 roku, dokładnie w rocznicę urodzin Kopernika, udało mu się zdemontować mosiężną płytę, która następnie została wywieziona przez członków Szarych Szeregów. W odwecie za bezpardonowy atak gubernator miasta Fischer wydał rozkaz zniszczenia pomnika Jana Kilińskiego. Monument zdemontowano, a „Alkowi” udało się wykupić szablę bohatera. Sam pomnik został wywieziony do Muzeum Narodowego, gdzie wkrótce pojawił się prześmiewczy napis, zapewne autorstwa Dawidowskiego: „Ludu Warszawy – jam tu! Jan Kiliński”. Jeśli zaś chodzi o Kopernika, to i jego nie ominął smutny los większości słynnych pomników. W 1944 roku Niemcy zabrali go z cokołu, jednakże nie został on przetopiony, jak to pierwotnie planowano, i cudem ocalał z wojennej pożogi. Znacznie szybciej swoją „pomnikową karierą” zakończył Fryderyk Chopin. Okupant zlikwidował monument w dniu 31 maja 1940 roku. Niestety, nie udało się uratować zabytkowej rzeźby. Po wojnie na jej miejsce wstawiono nową. Po zakończeniu Powstania Warszawskiego podobny los spotkał pomnik ks. Poniatowskiego, który Niemcy wysadzili w powietrze, na złom wywieziono pomniki Bogusławskiego, Lotnika czy Saperów. Był to już celowy akt dewastacji obliczony na niszczenie ocalałych z pożogi resztek stolicy. Także w innych miastach w okresie okupacji trwał podobny proces. W Krakowie sile hitlerowców ulec musiały pomniki Mickiewicza, Grunwaldzki czy Kościuszki. Szczególna była waga cokołu z naszym narodowym wieszczem, który 17 sierpnia 1940 roku został pozbawiony miejsca na krakowskim rynku. Posąg Mickiewicza obalono i wywieziono w nieznane miejsce. Jak się później okazało, miał zostać przetopiony w jednej z niemieckich fabryk, gdzie po wojnie odnaleziono elementy zabytkowej rzeźby. Wydarzenie to stało się również doskonałą okazją dla wojennej satyry, która podchwyciła, iż nad możliwym napisem „Twórcy Dziadów – Naród” mógłby znaleźć się posąg Adolfa Hitlera. Eksterminacja w stosunku do pomników występowała na obszarze całej Polski, a naziści niszczyli ślady polskiej kultury często bez wyraźnego powodu ideologicznego czy politycznego, czego dowodzi chociażby dewastacja pomnika Kopernika, rzekomego Niemca.
Smutny był los polskich symboli narodowych, które w dobie okupacji musiały ulec bezmyślnym formom agresji niemieckiej. Jan Kiliński zapewne machnąłby szabelką w kierunku tych, którzy ośmielili się podnieść rękę na niego i jego rodaków. Postać widniejąca w Warszawie nie miała takiej możliwości i w jej obronie wystąpić musieli spadkobiercy przeszłości Rzeczypospolitej. Naród polski, tworząc silne podziemie, które z uporem zwalczało przejawy hitlerowskiej agresji, wykazał się niezłomną wolą walki, wielkim patriotyzmem oraz miłością do własnej tradycji, kultury i spuścizny. Dziś wiadome jest, iż okupant nie był w stanie zatrzeć tożsamości narodu, który przez kilkaset lat opierał się agresywnej germanizacji. Nie pomogły zatem gwałty, rozboje i masowa eksterminacja, na nic zdało się niszczenie dzieł sztuki i likwidowanie wszelkich oznak polskości. Mylił się Hitler, który sądził, iż uda się zabić Polaków za pomocą zniszczenia ich kultury. Każdy, kto zawita na krakowski rynek, może się przekonać, iż poczciwy „Adaś” nadal tam stoi, choć nieco inny niż przed wojną. Wielki poeta zapewne odczułby satysfakcję, iż udało się mu przetrwać swoiste „ostateczne rozwiązanie kwestii pomników”, a u jego stóp wciąż spoczywa tablica z napisem: „Adamowi Mickiewiczowi – Naród”. To właśnie Naród pokazał, iż ceni sobie wielkich bohaterów historii, nawet jeśli w pewnej mierze byli oni importowani (w przypadku dwóch bohaterów tego artykułu – Kopernika i Mickiewicza – do dziś toczą się dyskusje dotyczące ich pochodzenia; przyznać jednak trzeba, iż obydwaj utożsamiali się z Polską, co jednoznacznie powinno rozwiewać narosłe wątpliwości).
Po wojnie większość zniszczonych przez Niemców pomników stanęła na nowo. Do budowy cokołów wykorzystywano te same materiały, co w wypadku poprzednich konstrukcji, czasem uzupełniano je o nowe. Wiele historycznych pamiątek musiało przejść renowację – także ze względu na działania wojenne, które nie służyły tego typu budowlom. Obalone niegdyś pomniki z powrotem przywracano na zaszczytne miejsca, a ludność odzyskiwała swoich bohaterów. Do ich grona dołączyli nowi, stworzeni – nomen omen – przez wojnę. Ta rodziła wielkie jednostki, które po zakończeniu światowego konfliktu doczekały się pomników, ulic oraz tablic upamiętniających ich męstwo i bohaterstwo. Dziś, w siedemdziesiąt lat po rozpoczęciu II wojny światowej, pamięć o tych tragicznych wydarzeniach wciąż jest żywa, a w miejscach upamiętniających złożone ofiary co roku zbierają się ci, którzy nie zapomnieli o naszej dramatycznej historii. Niemal nieustannie palą się znicze, które pokazują, iż naród o tak bogatej tradycji nigdy nie zapomni o tych, którzy na pamięć zasłużyli.
Fotografia tytułowa: kotwica – znak Polski Walczącej namalowany przez Jana Bytnara ps. „Rudy” na pomniku Lotnika na placu Unii Lubelskiej w Warszawie. Znak namalowany na wysokości ok. 5 metrów, przy pomocy „wiecznego pióra” skonstruowanego przez „Rudego”. W głębi widoczna Aleja Szucha z kamienicą Bromkego na ulicy Bagatela 14. Źródło: Wikipedia, domena publiczna.