Wojna Włochów z Grekami była jednym z najbardziej dobitnych przykładów na to, że nawet największa armia, jeśli będzie źle zarządzana i dowodzona, może nie poradzić sobie z bitnym, zdeterminowanym przeciwnikiem. Włosi, a przy tym sprawujący funkcję de facto dyktatora Benito Mussolini, skompromitowali się w starciu ze słabszym rywalem, który z poświęceniem bronił swojej suwerenności. Mussolini musiał wkrótce prosić o pomoc niemieckiego sojusznika, by ratować resztki godności.
Ultimatum bez szans powodzenia
Imperialne ambicje włoskiego dyktatora Benito Mussoliniego skłoniły go do rozpoczęcia ryzykownej kampanii bałkańskiej. Duce zachęcały również sukcesy w walkach przeciwko Francji u boku sojuszniczych Niemiec. 28 października 1940 roku wojska włoskie zaatakowały Grecję. Miały doskonałe pozycje wyjściowe z Albanii, którą udało się Włochom zająć już w kwietniu 1939 roku. Atak poprzedziła presja dyplomatyczna na rząd grecki, który jednak zdecydowanie odmawiał podporządkowaniu się żądaniom Włoch. W nocy 28 października Włosi złożyli na ręce premiera Ioannisa Metaksasa ultimatum, domagając się demilitaryzacji Grecji i zgody na przemarsz wojsk. Grecy po raz kolejny odrzucili żądania, na co Włosi odpowiedzieli rozpoczęciem ofensywy lądowej i powietrznej. Postawa greckiego premiera, który nieugięcie odpowiadał Włochom „Nie” przysporzyła mu sporo sympatii wśród greckich obywateli. Dzień odrzucenia ultimatum nazwano symbolicznie „Dniem NIE” i obchodzono co roku jako święto niezależności, wolności i poświęcenia dla ojczyzny.
Ofensywa i defensywa
Do walki ruszyło ok. 85 tys. żołnierzy pod dowództwem gen. Sebastiano Prasca. Włosi nacierali na kierunku Epiru i Macedonii. Zachodnim wybrzeżem przesuwała się Dywizja Górska ,,Julia”. Naprzeciw nich stanęło ok. 30 tys. greckich żołnierzy, których trzon stanowiła 8. Dywizja Piechoty w Epirze. Mimo iż Grecy mieli do dyspozycji kilkukrotnie mniej czołgów i samolotów, świetnie wykorzystywali warunki terenowe i okazję do obrony w górzystych regionach. W pierwszych dniach listopada obrońcy wycofali się na pozycje na linii rzeki Kalamas, a następnie udanie kontrowali przeciwnika. 14 listopada ruszyła grecka ofensywa, która pozwoliła na odepchnięcie przeciwnika do Albanii. Co więcej, słabnąca włoska obrona nie była w stanie utrzymać linii granicznej i cofnęła się w głąb kraju. Wreszcie w styczniu 1941 roku linia frontu ustabilizowała się na południe od Valona, albańskiego portu położonego na wybrzeżu Morza Adriatyckiego.
Impas na froncie
Nieudolna ofensywa włoska i przegrana w starciu z niewielką armią grecką były przyczyną międzynarodowej kompromitacji Mussoliniego. Mimo iż początkowo planował samodzielną operację, musiał prosić o wsparcie Niemców. Dodatkowo sytuacja komplikowała się także w Afryce Północnej, gdzie w grudniu 1940 roku Brytyjczycy wyprowadzili skuteczną ofensywę, spychając Włochów do rozpaczliwej obrony w Libii. W konsekwencji na oba fronty przybyły posiłki niemieckie, które szybko przejęły inicjatywę. Już w kwietniu 1941 roku ruszyła niemiecko-włoska ofensywa przez Jugosławię do Grecji opatrzona kryptonimem ,,Marita”.
Fotografia tytułowa: włoscy żołnierze układają kamienie na bagnistej drodze w Epirze aby umożliwić przejście dywizji artylerii. Inwazja na Grecję, styczeń 1941 roku. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe.