„Zawiadowca śmierci” – recenzja książki

Rok wydania – 2009

Autor – Berndt Rieger

Wydawnictwo – Replika

Liczba stron – 244

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – biografia jednego ze współpracowników Adolfa Eichmanna, Franza Novaka, który odpowiadał głównie za organizowanie transportów do obozów koncentracyjnych.

Nie tak dawno temu otrzymałem egzemplarz recenzencki świetnej biografii Adolfa Eichmanna, która urzekła mnie niekoniecznie stylem autora, lecz przede wszystkim dogłębnością analizy i świetnym udokumentowaniem życia niemieckiego zbrodniarza wojennego. Nietrudno się zatem domyślić, iż „Zawiadowca śmierci” miał być niejako przedłużeniem zainteresowania tematyką obozową. Jako że obie publikacje wydano w Polsce nakładem Wyd. Replika, szybko zapytałem, czy jest to coś w rodzaju serii dotyczącej podobnych zagadnień. Niestety, wydawnictwo nie planuje zainteresowania się stricte tematyką obozów koncentracyjnych, choć obie książki pojawiły się na rynku jako produkty powiązane ze sobą. Temat z pewnością jest pasjonujący, a sierpniowa premiera idealnie zbiegła się w czasie z obchodami 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej, co zapewnia wzmożone zainteresowanie publikacjami dotyczącymi światowego konfliktu. Jak się jednak okazało, „Zawiadowca śmierci” nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań. Zainteresowanie to jedno, co innego zbudowanie publikacji na niezłym poziomie.

Egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa Replika przyszedł w momencie, gdy pełen byłem euforii przy okazji zbliżającej się rocznicy. Niemal natychmiast zasiadłem do lektury, która na pierwszy rzut oka wydawała mi się… za krótka. Przyjdzie jeszcze czas powiedzieć o długości publikacji, teraz ocenimy jej warstwę graficzną. Do gustu przypadła mi okładka. Zamieszczone tam zdjęcie Franza Novaka od razu przywodzi mi na myśl stwierdzenie, iż facet miał w sobie coś z psychopaty. Jego fizjonomia przypominała mi zdjęcia Kaltenbrunnera, ale oczywiście może być to jedynie subiektywne odczucie. Tak czy inaczej, okładka prezentuje się przyzwoicie. Rozczarował mnie natomiast kiepsko wybrany fragment, jaki zamieszczono z tyłu książki. Owszem, tekst pełen jest artystycznego kunsztu, ale gdybym zobaczył to na sklepowej półce, z pewnością zawahałbym się przed sięgnięciem po książkę. Lektura zawiera o wiele lepiej skomponowane fragmenty, chociażby zawierające opisy scen drastycznych. Układ wewnętrzny niczym nie zachwyca. Uwagę trzeba zwrócić na kolosalny rozstrzał wierszy, co było nieudolną próbą zamaskowania krótkiego tekstu. Wszystko skomponowane jest mizernie, brakuje zdjęć, a tytuły kolejnych rozdziałów zaznaczone są w kiepski sposób i słabo wyodrębnione spośród tekstu podstawowego. W zasadzie ciężko powiedzieć, że graficznie „Zawiadowcę śmierci” przygotowano w sposób odpowiedni. Widać wyraźne niedoróbki, i w tym wypadku publikacja Riegera nie zyskuje sobie uznania.

„Franz Novak z Wolfsbergu był najbliższym współpracownikiem Eichmanna. Zestawiał wagony, w których przewożono miliony ludzi do obozów koncentracyjnych. Setki tysięcy z nich zmarło, zanim dotarli do celu, ponieważ pociągi okazały się maszynami śmierci. Dzieciństwo w Karyntii jest kluczem do zrozumienia człowieka, który dla Führera i ojczyzny zadawał milionom ludzi niewyobrażalne cierpienie”. Przytoczony przeze mnie fragment to taki niby-wstęp do „Zawiadowcy śmierci”. Właściwie nie do końca rozumiem intencje człowieka, który umieścił tam krótki fragment biografii. Nie wiem, czy chodziło o nastawienie czytelników na to, co będą czytali, czy też ktoś nie miał pomysłu na rozpoczęcie publikacji. Lakoniczna wypowiedź jest najlepszym podsumowaniem całej książki, gdzie wszystko jest skondensowane, a czasem autor wybiega poza ramy biografii Novaka i zajmuje się sprawami nieważnymi z punktu widzenia zagadnienia podstawowego. Gdy idzie o treść i kompozycję, z pewnością nie jest to kolejna stereotypowa biografia. Czy to dobrze? Tego rozstrzygnąć nie mogę, a przynajmniej nie całkowicie. Z kart książki wieje kunsztem artystycznym, bo takowego odmówić Riegerowi nie można. Momentami jednak kolejne opisy są aż przesycone kwiecistymi epitetami, wyszukanymi środkami stylistycznymi, które psują wydźwięk całej biografii. Ta bowiem, w założeniu, powinna być opisem życia danego bohatera, a nie liryczną paplaniną, z której niewiele wynika. Momentami miałem wrażenie, iż życie Novaka i jego działalność w hitlerowskiej machinie śmierci nie były priorytetami podczas pracy Riegera. Autor zagłębia się w psychikę Novaka, w dzieciństwie współpracownika Eichmanna poszukuje źródeł jego późniejszego wynaturzenia. Jak to w życu bywa, gusta są różne, i zapewne wielu czytelników z przyjemnością zapozna się z psychologicznymi wywodami Riegera. Nie mogę powiedzieć, że są one zbędne. Nie jestem jednak w stanie określić, czy aby na pewno w biografii Novaka powinny się pojawić, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę niewielką objętość tekstową książki i fakt, iż informacji o Novaku nie jest tam tak wiele. „Eichmann”, którym zachwycałem się ledwie kilka tygodni wcześniej, był doskonałym wzorem na to, jak budować dobrą i wyczerpującą biografię. Publikacja „Zawiadowca śmierci” ze schematem zrywa, ale na dobre jej to nie wychodzi.

Wreszcie, po serii narzekań, które bynajmniej nie wzięły się z kiepskiego humoru, wplotę w recenzję kilka akcentów pozytywnych. Pierwszym i podstawowym plusem jest dobór tematu. O Novaku wiemy niewiele, na polskim rynku nie było do tej pory biografii niemieckiego „zawiadowcy śmierci”. Nie przez przypadek określiłem go tym mianem. Chcę bowiem zwrócić uwagę na świetną kompozycję słów, która stała się tytułem książki Riegera. Gdy idzie o sam tekst, najbardziej spodobał mi się fragment końcowy dotyczący powojennych losów Novaka. Jest to doskonałe podsumowanie jego historii. Nawet jeśli ta nie została nam podana w sposób wyczerpujący, i tak jest ciekawa, pełna zagadek. Życie Novaka po wojnie pokazuje nam również, jak wymiar sprawiedliwości rozliczył się ze zbrodniarzami wojennymi (albo raczej, w jaki sposób tego nie zrobił). Z niedowierzaniem przeczytamy o tym, co Novak robił po 1945 roku i jak mu się wiodło w wolnej Europie. Niestety, jego losy można przełożyć na życie wielu innych, których nigdy nie pociągnięto do odpowiedzialności za to, co robili podczas II wojny światowej. Rieger stara się zachować obiektywizm i maluje Novaka przede wszystkim jako człowieka, a nie nazistowskiego oprawcę, który bez wahania wykonywał najbardziej brutalne rozkazy Berlina. Nie stroni jednak od piętnowania bohatera swojej pracy, co przysparza mu wiarygodności jako historykowi zajmującemu się tak tragicznym okresem, jak II wojna światowa.

Gdy piszę te słowa, myślami wybiegam już do wieczora, gdy zasiądę przed telewizorem, by dopingować naszą piłkarską reprezentację podczas meczu z Irlandią Północną. Nachodzi mnie pewna refleksja. Gdyby naszym udało się pokonać przeciwnika, nawet pomimo fatalnego stylu i kiepskiej prezencji, każdy kibic pamiętałby zdobyte trzy punkty, a o marnej grze szybko byśmy zapomnieli. Podobnie jest z publikacją Berndta Riegera. „Zawiadowca śmierci” jest bowiem pracą unikalną, która na polski rynek wydawniczy wprowadza postać Franza Novaka, do tej pory anonimową lub znaną tylko pasjonatom historii II wojny światowej. Nie zmienia to jednak faktu, iż publikacja ma liczne braki, które natychmiast rzucają się w oczy. Jak jednak zdążyłem już powiedzieć – po zakończeniu lektury pamięta się raczej to, iż zyskało się wiele nowych cennych wiadomości, a o kiepskim stylu można szybka zapomnieć. Nie sposób wyrzucić z pamięci postać Novaka, który na kartach książki Riegera budzi grozę, przerażenie, zdumienie, czasem nawet litość, co jasno pokazuje, iż każdego człowieka przedstawić można z wielu stron i w rozmaity sposób, a Rieger opanował to niemal w stu procentach.

Ocena: