Rok wydania – 2017
Autor – Jerzy Główczewski
Wydawnictwo – PWN
Liczba stron – 789
Seria wydawnicza – brak
Tematyka – wspomnienia Jerzego Główczewskiego, polskiego pilota myśliwskiego okresu II wojny światowej.
Wspomnienia polskich pilotów myśliwskich z czasów II wojny światowej to zawsze ogromny potencjał na znakomitą historię. Przy okazji lektury „Ostatniego pilota myśliwca” autorstwa Jerzego Główczewskiego co i rusz zastanawiałem się, czemu nie doczekaliśmy się wciąż filmu opowiadającego losy dywizjonu 303 lub poszczególnych lotników. Jerzy Główczewski to kolejny z tych, o których warto pamiętać. Udowadnia to bardzo wdzięcznymi wspomnieniami, które świetnie wpisują się w klimat klasycznych opracowań Witolda Urbanowicza.
Główczewski był z pewnością postacią niezwykle barwną, co zresztą potrafi oddać w „Ostatnich wspomnieniach myśliwca”. Podobno jest ostatnim żyjącym polskim pilotem myśliwca, który służył w okresie II wojny światowej, co czyni z niego spadkobiercę legendy Polskich Skrzydeł. Swoim ciekawym, zagmatwanym życiem zapracował także na własną, unikatową. Warto podkreślić, że jego bojowy szlak to nie tylko podniebne zmagania w ramach Polskich Sił Powietrznych (walczył głównie w Dywizjonie 308), ale szeroki rys powojennego życia, które dla lotników służących na Zachodzie najczęściej oznaczało kontynuację wojennej tułaczki. Nie inaczej było z Główczewskim. Mimo iż wrócił do Polski, nie zagrzał miejsca w komunistycznej ojczyźnie. Wyjechał do USA, tam pracował naukowo i inżynieryjnie. Z pewnością się nie nudził, co zresztą z dużym wyczuciem opisuje w swoich wspomnieniach, dzieląc się bogatą relacją intelektualisty, patrioty, ale i człowieka wielu talentów i pasji.
Główczewski nie popada przy tym w przesadny samozachwyt. Oczywiście, jego relacja to opowieść „z pierwszej ręki” i pewnie nosi ogromne naleciałości subiektywnej oceny i interpretacji zdarzeń. Stąd też warto zwrócić uwagę na charakterystyczne, zdroworozsądkowe poglądy autora. Był w pewnym sensie oportunistą, który umiejętnie wykorzystywał szanse dane mu przez los i potrafił się przystosować do zmiennych warunków. Powojenną rzeczywistość kontestował tylko w pewnym stopniu, słusznie oceniając, że straceńcza walka bezpośrednio po zakończeniu wojny doprowadziła do wyniszczenia części patriotycznych kręgów skazanych na zagładę w starciu z komunistami. Główczewski ma wiele do zarzucenia naszych wojennym aliantom, których wprost oskarża o zdradę ideałów. Jego komentarze są wyraziste, ale przy tym wyważone, pozbawione zaślepiających często emocji. Polityczny dyskurs jest jakby dodatkiem do jego pięknej biografii, a oceny, którymi się dzieli nie noszą znamion radykalizmu, lecz wieloletniej obserwacji popartej doświadczeniami z emigracji.
To właśnie emigracja stanowi oś, wokół której zostały zbudowane wspomnienia. Zdecydowanie mniej znajdziemy w książce przeżyć wojennych, opisów akcji, wrażeń z lotów myśliwskich. Główczewski trzyma się okresu, który pamięta lepiej, a więc odbudowy Warszawy, projektów architektonicznych w Polsce Ludowej, a następnie ciężkiej pracy na Zachodzie. Momentami książka jest nieco niewyrazista, mówi o prozie życia. Czasem Główczewski koncentruje się na rzeczach mało interesujących, zwłaszcza dla osób, które nie są zaciekawione architekturą czy urbanistyką. W konsekwencji, mimo dość płynnego stylu, publikacja jest zróżnicowana pod względem poziomu i chwilami może się zwyczajnie dłużyć. Mimo tego jest wciąż cennym dokumentem, który pozwala nam przyjrzeć się życiu w niezwykle ciekawych czasach. Oczami Główczewskiego obserwujemy przemiany społeczne i tułaczkę reprezentanta polskiego narodu, jakże charakterystyczną dla wielu przedstawicieli straconego pokolenia lat dwudziestych. Właśnie w tym tkwi największa siła publikacji. „Ostatni pilot myśliwca” poddaje pod rozwagę wiele pytań, które dręczyły nas przez lata. Choć znajduje na nie przynajmniej częściowe odpowiedzi, wciąż nierozwiązany pozostaje problem miejsca Polski i Polaków w świecie, który tak mocno przebrzmiewa z kart książki.
Ocena: