„Mała flota bez mitów” – recenzja książki

Rok wydania – 2010

Autor – Mariusz Borowiak

Wydawnictwo – Almapress

Liczba stron – 368

Seria wydawnicza – Nieznane oblicza historii

Tematyka – opowieść o Polskiej Marynarce Wojennej odsłaniająca kulisy jej drugowojennej działalności.

Gdy redagowałem newsa dotyczącego „Małej floty bez mitów”, musiałem w jakiś sposób zapowiedzieć autora i jego nowe dzieło. W przypadku Mariusza Borowiaka rozwiązanie nasunęło się samo i było dość oczywiste – zaanonsowałem go jako faceta, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Myślę, że miłośnicy historii II wojny światowej, którzy regularnie śledzą nowości pojawiające się na rynku wydawniczym, zgodzą się ze mną w stu procentach. Polski historyk to nie tylko autor bardzo płodny literacko, ale i medialny, głównie ze względu na wypracowany styl oraz zakres i tematykę poruszanych zagadnień. Jakoś tak się przyjęło, iż do Borowiaka przylgnęła etykieta „odbrązawiacza” naszej narodowej historii, człowieka od zadań specjalnych, który nie boi się stanąć w szranki z pisarzami sprzed lat, wykazując fałsz i zakłamanie w prezentowanych do tej pory opracowaniach. Innymi słowy – obrazoburca, który za nic ma narodowe świętości. Recenzując jego dotychczasowe prace, dowodziłem już, iż trudno bez mrugnięcia okiem akceptować rewelacje, jakie wypisują krytycy Borowiaka. Jednocześnie nie można się nie zgodzić, iż autor ten jak mało kto potrafi wzbudzać emocje i kontrowersje. „Mała flota bez mitów”, jedno z jego sztandarowych dzieł, dziś nieco odświeżone, miało potwierdzić wszystkie tezy, które stawiałem wcześniej w odniesieniu do polskiego historyka.

Można powiedzieć, iż przynajmniej w przypadku przygotowania książki Borowiaka, tradycji stało się zadość, bowiem za druk odpowiedzialna była Oficyna Wydawnicza Almapress, która nieustannie od lat prezentuje czytelnikom kolejne tomy z literackiego dorobku historyka. Jak zwykle, na pierwszy ogień oceny idzie jakość wydania. „Mała flota bez mitów” to pięknie i estetycznie przygotowana książka, której walory podkreśla twarda okładka, spora liczba zdjęć archiwalnych zamieszczonych na wkładkach i bardzo dobra praca redakcyjno-korektorska. Ustrzeżono się większych wpadek, sporadycznie trafiające się błędy sprowadzić można do literówek bądź interpunkcji, dzięki czemu pod tym względem zastrzeżeń mieć nie można. Komfortowe rozmieszczenie przypisów na dole strony umożliwia bardziej wydajną i wygodniejszą pracę, a sam projekt graficzny, choć może nie rzuca na kolana, jest dopracowany i skonstruowany w umiejętny sposób. Śmiało można powiedzieć, iż Almapress wykonało kawał dobrej roboty i zauważalny stał się rozwój tego wydawnictwa pod kątem wstępnych prac redakcyjnych, co z pewnością cieszy autorów książek i, pewnie przede wszystkim, czytelników.

W pierwszej kolejności określić musimy zakres tematyczny publikacji Borowiaka. Autor nie koncentruje się na jakichś konkretnych wydarzeniach, stara się raczej zaprezentować szerokie spojrzenie na Polską Marynarkę Wojenną w okresie II wojny światowej. Jest zatem sporo odniesień do kampanii wrześniowej, jest duża liczba informacji poświęconych bitwom morskim, akcjom konwojowym. Dostajemy do rąk całkiem szeroką perspektywę, jakby przegląd archiwalny tego, co działo się w II wojnie światowej przy aktywnym udziale polskich marynarzy. A tego typu historii opowiedziano już sporo. Tyle tylko że bardzo często robiono to albo niedokładnie, albo przy ewidentnym wypaczeniu podstawowych danych, co miało przysłużyć się polskiej sprawie. Borowiak stara się odczarować pewne mity, daje sobie spokój z patriotycznym uniesieniem, choć trzeba przyznać, iż oprócz kwestii kontrowersyjnych w jego pracy znajdują się także elementy potwierdzające słuszność tezy o waleczności i bohaterstwie Polaków. Tego nikt im odebrać nie może i pewnie nie chce. A już na pewno nie chce tego Borowiak. Autor wybiera się w podróż-poszukiwanie prawdy, docierając do mnóstwa dokumentów archiwalnych i relacji świadków, z których wyłania się obraz wojennej rzeczywistości nieco inny od tego, jaki znamy ze spopularyzowanej wersji historii. Nie uważam, by autor w celowy sposób polował na kolejne sensacje bądź decydował się na wypaczenie doniesień z przeszłości w celu przyciągnięcia uwagi czytelników. Borowiak ma to do siebie, iż lubi szukać innych rozwiązań, podpierając się żelazną argumentacją i niezliczoną ilością materiału dowodowego, którego dostarcza mu właśnie historia. „Mała flota bez mitów” to książka przede wszystkim o marynarce wojennej. Patrzenie na nią przez pryzmat tylko i wyłącznie kontrowersji jest krzywdzące i dla autora, i dla opowiedzianych historii.

Niewątpliwy atutem „Małej floty bez mitów” jest styl autora. Borowiak bazuje na wiedzy i dostępie do licznych źródeł, wykorzystując przy tym potencjał literacki wykształcony w toku wieloletnich prac. Doświadczenie pisarskie autora sprawiło, iż wypracował on charakterystyczną umiejętność łączenia publicystyki z fachowością historyka na najwyższym poziomie. Obawiałem się nieco, iż dostanę do rąk dzieło koncentrujące się wyłącznie na polemice z innymi autorami (co w wykonaniu Borowiaka mogliśmy zaobserwować w dużej mierze przy okazji prac poświęconych Westerplatte), jednakże rzeczywistość szybko zweryfikowała moje mylne założenia. Polski historyk nie tylko nie skupia się na adwersarzach, ale i prezentuje własny unikalny styl rozumowania, przedstawiając rozmaite dane, dokumenty archiwalne, cytując dziesiątki wypowiedzi świadków i uczestników zdarzeń. Konsekwentnie odtwarza przeszłość, robiąc to szczegółowo, dokładnie i z pasją psa gończego organizuje swoisty pościg za prawdą. Posiada także umiejętność łączenia przyjemnego z pożytecznym – „Mała flota bez mitów” to lektura na wysokim poziomie merytorycznym, która doskonale prezentuje się także pod względem przyjemności płynącej z czytania. Wyróżnić trzeba również liczbę źródeł, jakie pojawiają się w tekście. Borowiak zgrabnie wplótł je w narrację, dzięki czemu nie mamy wrażenia wtórności bądź pójścia na łatwiznę.

Kolejna praca wyrwana z literackiego dorobku Mariusza Borowiaka i kolejne znakomite, wnoszące do dyskusji wiele nowych informacji opracowanie. Dziś stwierdzić można, iż autor ten jest po prostu skazany na sukces, swoją popularność zawdzięczając fachowości, rzeczowości i walorom literackim. W konsekwencji nie tylko doszukuje się nowych danych, rozwiewając część narosłych przez lata mitów, ale i robi to w świetnym stylu, dzięki czemu po raz kolejny trafi do wielu miłośników naszej narodowej historii, nawet tej potraktowanej w sposób obcesowy. Nie wydaje się jednak, by wnioski, do jakich dochodzi Borowiak, były naciągane bądź pozbawione poparcia dowodami. Historyk umiejętnie sięga po historyczne dane, dokumenty archiwalne, wykorzystując historyczny potencjał opowieści o dziejach Polskiej Marynarki Wojennej. Nie jest prawdą, iż Borowiak decyduje się zniszczyć tworzony przez lata wizerunek polskich sił morskich, choć jest dość stanowczy w swych opiniach i konsekwentnie buduje pełny obraz wojennego świata, udowadniając, a następnie broniąc postawionych przed czytelnikami tez. W efekcie „Mała flota bez mitów” to nie tylko nawiązanie do wybitnego dzieła Jerzego Pertka sprzed lat, ale i innowacyjna, pełna kontrowersji i znakomicie podanych wiadomości praca, która weryfikuje naszą dotychczasową wiedzę o zaangażowaniu Polskiej Marynarki Wojennej w II wojnę światową, powodując wrzenie w niektórych kręgach, co bardziej nastawionych na wzmacnianie etosu bohaterskiego polskiego oręża.

Ocena: