„Najazd 1939. Niemcy przeciw Polsce” – recenzja książki

Rok wydania – 2011

Autor – Jochen Böhler

Wydawnictwo – Znak

Liczba stron – 330

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – kampania wrześniowa oczami niemieckiego historyka.

Niemcy przeciw Polsce. Rok 1939. Z reguły zdarza się nam czytać o tym tragicznym momencie w historii naszego narodu z perspektywy rodaków, którzy pokusili się o spisanie uwag dotyczących wojennej przeszłości. Z dużym zaciekawieniem przyjęliśmy zatem informację o tłumaczeniu pracy niemieckiego historyka, Jochena Böhlera, który już kilkukrotnie pokazał, iż tematyka zmagań polsko-niemieckich nie jest mu obca. „Najazd 1939” miał być nie tylko odskocznią od tego, co czytamy na co dzień, ale i rzetelnym i kompetentnym ujęciem problemu przez człowieka niezwiązanego z polską myślą historyczną. Jak się okazało, do pełnego sukcesu trochę mu zabrakło.

Docenić z pewnością należy bardzo estetyczne wydanie publikacji. Na polskim rynku ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak, które postarało się o zaplecze techniczne – począwszy od tłumaczenia, poprzez korektę i przygotowanie graficzne. Książkę uzupełniono czytelnymi zdjęciami archiwalnymi opatrzonymi drobnym komentarzem prezentującym historyczne tło kolejnych fotografii. Tekst momentami jest nieco poszatkowany ze względu na odniesienia do innych prac, cytaty świadków wydarzeń, które wyróżniono nieco inną czcionką. Łatwo zatem odróżnić komentarze autora od pozostałych wstawek. Co więcej, jeszcze inaczej zaznaczono swoiste ciekawostki, które wplecione zostały w tekst. W efekcie całość pracy została urozmaicona zarówno pod względem merytorycznym jak i graficznym, a połączenie obu kwestii znacznie ułatwia lekturę.

Jochen Böhler nie jest postacią anonimową na polskim rynku wydawniczym. Błysnął przy okazji „Zbrodni Wehrmachtu w Polsce”, które ukazały się nakładem Znaku dwa lata wcześniej. W tym samym roku Bellona wypuściła „Einsatzgruppen w Polsce”. Obie książki pokazały, iż historia naszego kraju jako żywo interesuje Böhlera i nie zamierza on składać broni. Teraz powrócił do naszego kraju z pozycją, która miała przybliżyć nam kulisy wojny prowadzonej przez Niemców. Nie byłoby w tym nic oryginalnego, gdyby nie fakt, iż działania Wehrmachtu poznajemy od kuchni, głównie z perspektywy niemieckiej, co dla polskojęzycznego czytelnika może być pewną nowością. Docenić trzeba wykorzystanie relacji świadków wydarzeń, które unaoczniają nam szereg problemów – wydaje się jednak, iż tego typu posunięcia umożliwiają dość skuteczne manipulowanie emocjami czytelników. Już dawno doszliśmy bowiem do przekonania, iż nie każdy Niemiec był zbrodniarzem wojennym, a teraz możemy to sobie uświadomić dzięki wybranym przykładom tych „normalnych”, niezaangażowanych ideowo w mordowanie ludzi oznaczonych przez nazistów jako gorszych rasowo. Sekcje poświęcone niektórym mitom narosłym wokół kampanii wrześniowej miały rozwiać pewne wątpliwości zbierające się przez lata. Niektóre z nich rzeczywiście są wartościowe (świetnie, iż niemiecki historyk dementuje plotki o polskiej kawalerii szarżującej na niemieckie czołgi, że docenia wartość Westerplatte). Jako ciekawostkę podam fakt ustalenia godziny rozpoczęcia ostrzeliwania Polskiej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte przez Schleswig-Holstein na 4.47 – czyżby Böhler nie wiedział, że 4.45 urosła w naszym kraju do rangi symbolu i oparł się na zapisie z dziennika pokładowego pancernika? Nie jest to być może problem najważniejszy, bowiem kilka kwestii zasługuje na większą uwagę, zwłaszcza gdy przyjrzymy się im nieco bliżej.

Czym właściwie zajmuje się niemiecki historyk? Na cel wziął przede wszystkim rozważania dotyczące idei przyświecających obu stronom oraz przeprowadził całkiem niezłą analizę niemieckich zbrodni wojennych, śledząc jednocześnie szlak bojowy obu armii. Nie spodziewajmy się jednak rzetelnych informacji dotyczących konkretnych starć. Bohler kompletnie zlekceważył ten temat i właściwie zupełnie pominął przy okazji swoich rozważań. W efekcie całość tekstu sprowadza się do rozmaitych aspektów wojennego rzemiosła, tylko nie do tego, co jest esencją konfliktu, a więc bitew i potyczek. Niestety, nie uniknął przy tym mniejszych lub większych wpadek. Momentami można odnieść wrażenie, iż Niemiec nie do końca potrafi się rozliczyć ze smutną przeszłością rodaków i doszukuje się odpowiedników karygodnych zachowań po stronie polskiej, czego upust dał przy okazji opisywania prześladowań mniejszości niemieckiej w przeddzień wybuchu II wojny światowej bądź też krzykliwych nagłówków w polskiej prasie, co jednak nie może być poczytywane jako przejaw agresji, a odpowiedź na agresywne posunięcia zachodniego sąsiada. Lekkim mankamentem wydawniczym może być brak historycznego komentarza ze strony grupy zajmującej się przekładem i redakcją publikacji. I tutaj aż prosiło się, by sprostować niektóre tezy niemieckiego historyka, które z polskiego punktu widzenia najłatwiej określić jako nietrafione i mocno kontrowersyjne. Nie podoba mi się również szafowanie terminami nieostrymi pokroju „większości społeczeństwa”, „większości Polaków”. Nie wiem, na jakiej podstawie Böhler obliczył, że ponad połowa naszych rodaków 3 września 1939 roku zdawała sobie sprawę, iż armia znad Wisła nie zdoła samodzielnie odeprzeć naporu przeciwnika. Jak już jednak mówiliśmy, niemieckiego historyka najbardziej zajmują zbrodnie wojenne i to na nich koncentruje swoją uwagę. Dla jego rodaków niektóre z wiadomości mogą być oczywiście szokujące, w Polsce nikogo dziwić nie będą. Warto jednak docenić szczerość i obiektywizm Böhlera, który nie boi się pisać o wydarzeniach obciążających konto jego rodaków. Aluzje do polskiego antysemityzmu i przewinień politycznych oraz rozgrzeszanie żołnierzy Wehrmachtu naszpikowanych antyżydowską propagandą nie jest może szczytem prawdy historycznej, jednak trzeba zrozumieć naturalną chęć do znalezienia przynajmniej częściowej odskoczni od opisywania standardowego obrazu nazisty mordującego kogo popadnie. Böhler dostrzega w żołnierzach Wehrmachtu ludzi podatnych na kłamliwą propagandę, owładniętych wojennym szałem, ale nie stara się na siłę wybielić swoich rodaków.

Książka niemieckiego historyka jest z pewnością wartościowym źródłem wiedzy, które jednak wyraźnie nie zostało dopracowane. Böhler dość skrupulatnie opisuje wybrane fragmenty historii kampanii wrześniowej, koncentrując się na problemach, które są mu bliskie ze względu na prowadzone dotąd badania. W efekcie pozostałe aspekty pracy stoją na niższym poziomie niż chociażby sekcje poświęcone zbrodniom wojennym. Docenić należy rozprawienie się z kilkoma mitami narosłymi wokół walk polsko-niemieckich. Nie ulega jednak wątpliwości, iż szereg elementów mógł zostać bardziej dopracowany, a pominięcie niektórych kwestii, w tym szerszego opisu walk militarnych, zubożyło książkę. Ma ona jednak na tyle potencjału merytorycznego, iż z pewnością znajdzie sobie wierne grono czytelników.

Ocena: