„Czerwona zemsta”, tom 2 – recenzja książki

Rok wydania – 2020

Autor – Krzysztof Goluch

Wydawnictwo – Novae Res

Liczba stron – 574

Tematyka – druga część świetnie przyjętej powieści osadzonej w reliach schyłku II wojny światowej i budowania prężnych struktur ruchu antykomunistycznego – bardzo dobrze oddany klimat okresu i wciągająca historia.

Nie raz i nie dwa zdarzało się, że kontynuacje bardzo dobrych powieści były przyjmowane przez fanów sceptycznie. Czasem, co przecież naturalne, trudno utrzymać wysoki poziom i sprostać rosnącym oczekiwaniom. Druga część „Czerwonej zemsty” to zaprzeczenie teorii o spadającym poziomie kontynuacji powieści. Krzysztof Goluch podtrzymał bardzo dobrą passę i udowodnił, że wysokie oceny jego literackiego debiutu nie były przyznane na wyrost. Przy okazji zafundował nam sporo emocji. Blisko sześćset stron emocji.

Krzysztof Goluch pisze o wzniosłych, często tragicznych rzeczach. Nie robi tego z jakimś przesadnym nadęciem. Pod względem stricte językowym stylizuje wypowiedzi bohaterów na modłę powojenną, co idzie mu znakomicie. Nie robi tego dla zabawy, lecz dla oddania klimatu. Nie bawi się konwencją, ale też nie stroi w powagę, tak często towarzyszącą historiom antykomunistycznego podziemia. Co ciekawe, w jego wydaniu jest to jak najbardziej adekwatne – posiadł rzadką umiejętność mówienia o kwestiach na pozór patetycznych w sposób nieco uproszczony, ale nie odbierający powagi sytuacji. Nawet jeśli dobór słów może się wydać przerysowany, dobrze spaja się z całością. Historie Wyklętych są przesiąknięte wzniosłością, są osadzone w ludzkiej tragedii, tego Goluch im nie odbiera. Nie zamierza jednak pławić się w martyrologii i tworzy bohaterów z krwi i kości. Nie są oni krystaliczni, miewają swoje słabości i chwile zawahania. Przez to jednak są prawdziwi, bliżsi nam, czytelnikom, bo choć bohaterscy, to jednak ludzcy. Odnotujmy też, że momentami książka epatuje przemocą (tam, gdzie musi, nie jest to żadna maniera autora), co dla czytelników o słabszych nerwach może być trudne do przełknięcia. Tyle że tak właśnie wyglądała historia walki Wyklętych z UB i NKWD – nie była to hollywoodzka „naparzanka”, lecz ból, cierpienie i śmierć.

Historia z Emilką Komarnicką nie jest oczywiście odzwierciedleniem rzeczywistości. To fikcja literacka, choć oparta na kanwie prawdziwych zdarzeń. Niezależnie od tego ma walor edukacyjny, co udanie wplata się w wydźwięk rozrywkowy książki. Goluch jest znakomitym obserwatorem, bardzo dobrze radzi sobie również z psychologią, prezentując dojrzałe rozważania na temat ludzkiej natury i motywacji obu stron konfliktu. To także atut „Czerwonej zemsty”, o którym nie należy zapominać.

Druga książka o „Orliku” i jego żołnierzach ponownie przeciera szlak do szerszych badań nad historią Bernacika. O ile Janek, to postać fikcyjna, o tyle znaczna część jego kompanów to już prawdziwi żołnierze, których opisy były wzorowane na wspomnieniach i dokumentach IPN-u. Przerysowana została nieco Emilka, ale niech już będzie, może nad wyraz mądre dzieci faktycznie się trafiają, zwłaszcza w takich okolicznościach.

Zaryzykuję stwierdzenie, że przygotowując taką formę literackiego przekazu, Goluch wyświadczył historykom ogromną przysługę. Przyciągnął bowiem liczne grono nowych czytelników, którzy są naturalnym zapleczem dla klasycznych opracowań naukowych i popularnonaukowych. Jakby tego było mało, u Golucha jak na dłoni widać bardzo dobrą podbudowę merytoryczną i lata zgłębiania tematu. Nie jest to historyk-amator, któremu zamarzyło się wypuszczenie odrealnionej powieści z cyklu „zabili go i uciekł”. Autor imponuje mi podejściem do odtwarzania realiów – skrupulatnym, metodycznym, a przez to fachowym. Z naszej prywatnej rozmowy na temat przyszłych projektów wyniosłem cenną lekcję – pasja to ledwie wstęp do pisarstwa, które musi być poparte ciężką pracą, czasem stricte archiwalną.
Zostaje nam zatem trzymać kciuki za udane kwerendy i realizację ambitnych planów. Trochę żal, że przygody „Orlika” i jego kompanii nie będą już kontynuowane. Z drugiej strony, może być to dobry znak, iż autor nie zamierza eksploatować tematu do granic możliwości i chce pójść nowym tropem, wpisując się w zapotrzebowanie czytelników (jak sam przyznał, motywują go listy czytelników, którzy wręcz domagają się podjęcia konkretnych wątków). Powodzenia!

Ocena: