Nie mieli szczęścia czechosłowaccy politycy drugiej połowy lat trzydziestych XX wieku. Mimo sprawowania najwyższych funkcji państwowych nie doczekali się powszechnego szacunku rodaków, którzy widzieli w nich przede wszystkim zdrajców ideałów, którzy skapitulowali przed Adolfem Hitlerem. Czy jednak Emil Hacha miał jakiekolwiek szanse na wyjście z trudnej sytuacji z twarzą? Może i miał, ale zdecydował się wybrać drogę kompromisu, ugodowości, a wreszcie całkowitej kapitulacji.
W 1938 roku Hacha był popularnym w Czechosłowacji sędzią, człowiekiem szanownym, cieszącym się powszechną estymą. Gdy 30 listopada wygrał wybory prezydenckie, nie spodziewał się zapewne, że w kilka lat później nazwie ten dzień „najczarniejszym w życiu”. Sam zresztą traktował swój urząd jako swego rodzaju rozwiązanie doraźne, krótkoterminowe. W liście do poprzednika pisał: „Mam nadzieję, ze moja funkcja ma charakter przejściowy i że w szybkim czasie zostanie ze mnie zdjęta. Jestem świadomy, że już wkrótce będę surowo osądzany, ale teraźniejszość nie jest chyba zdolna do sprawiedliwego osądu”. Zdecydował się objąć urząd prezydenta, bo widział w sobie człowieka, który może powstrzymać dalszy rozkład czechosłowackiej państwowości. Po konferencji monachijskiej Czesi zostali właściwie pozostawieni na pastwę losu – III Rzesza zagarnęła Sudety i jedynie kwestią czasu były dalsze podboje. Te przyszły w niecałe pół roku później.
Już w marcu 1939 roku Hacha musiał się zmierzyć z największym wyzwaniem, które kosztowało go nie tylko szacunek społeczeństwa, ale i zdrowie. Został wezwany do Niemiec, gdzie miał się spotkać z przywódcą III Rzeszy. W nocy z 14 na 15 marca odbył spotkanie z Adolfem Hitlerem, który bez ogródek wysunął żądanie całkowitego poddania Czechosłowacji. Zaproszonego gościa straszył bombardowaniami i wyniszczającą wojną, roztaczając wizję niepokonanych niemieckich armii wkraczających do Pragi. Ostatecznie Hacha zaakceptował natychmiastową inkorporację Czech i Moraw do terytorium III Rzeszy.
Początkowo nie chciał podpisać dokumentu, który podsunięto mu w Berlinie. Początkowo, bo w trakcie spotkania zasłabł, a według niektórych relacji miał nawet przejść zawał serca. Nie przeszkodziło to Hitlerowi w zmuszeniu prezydenta do złożenia podpisu pod haniebnym dokumentem, który sankcjonował podporządkowanie Czech nazistowskim Niemcom. Hacha miał rację, 30 listopada 1938 roku faktycznie był najczarniejszym dniem jego życia. To właśnie wtedy obrał kurs na polityczną klęskę. Klęskę, której nigdy nie wybaczył mu naród, a z perspektywy czasu nie wybaczyli także historycy.
Zdjęcie tytułowe: Sygnatariusze układu monachijskiego. Od lewej: Neville Chamberlain, Édouard Daladier, Adolf Hitler i Benito Mussolini. Z prawej widoczny także Galeazzo Ciano. Źródło: Wikipedia/Bundesarchiv, CC-BY-SA-3.0-de.