Przełom lat trzydziestych i czterdziestych XX wieków stał pod znakiem sojuszu niemiecko-włoskiego. Państwa budujące ścisłe przymierze połączyły przede wszystkim bliźniacze doktryny polityczne, których ważnym elementem była ekspansja terytorialna. Militaryzm Niemiec i Włoch zarządzanych przez bezwzględnych dyktatorów stanowił poważne zagrożenie dla państw ościennych. Sukcesy w pierwszych kampaniach II wojny światowej, a przede wszystkim pokonanie Francji, wyraźnie rozochociły włoskiego przywódcę Benito Mussoliniego. Duce marzył o odbudowie potęgi antycznego Imperium Romanum, spodziewając się, że zwycięstwa na froncie przyczynią się do wzrostu znaczenia Włoch, a jednocześnie zwiększą szanse na rozwój gospodarczy kraju. Był także motywowany własną próżnością, chęcią dorównania innym „wielkim włoskim wodzom” z przeszłości. Historycy wystawili Mussoliniemu niekorzystne świadectwo. Armia pod jego dowództwem nie tylko nie osiągnęła spektakularnych sukcesów, ale i – co najmniej kilkukrotnie – stała się obiektem kpin, mając problemy w starciu z mniej liczebnym przeciwnikiem.
W październiku 1940 roku Włosi zaczęli wysuwać coraz dalej idące roszczenia względem Grecji. Wcześniej włoskie armie podbiły Albanię, zagrażając w ten sposób granicy z Grecją. Grecki premier Ioannis Metaksas zdawał sobie sprawę z rosnących napięć, starając się przygotować kraj do spodziewanego konfliktu militarnego z przeciwnikiem o wielokrotnie większym potencjale – zarówno pod względem liczebności armii, doświadczenia bojowego, wyposażenia, jak i wsparcia sojuszników. Włosi z kolei testowali wrażliwość Greków, przeprowadzając militarne prowokacje. 15 sierpnia 1940 roku włoski okręt podwodny wpłynął do greckiego portu i podstępnie zatopił krążownik „Elli”. Grecy nie zdecydowali się na interwencję mimo dowodów obciążających Włochów. Być może to zachęciło Mussoliniego do bardziej agresywnych kroków.
Adolfa Hitlera z niechęcią przyglądał się planom sojusznika, słusznie zakładając, iż nowa kampania może utrudnić mu planowany na wiosnę 1941 roku atak na ZSRR. Ostatecznie przystał na plany podboju Bałkanów, choć częściowo został postawiony przed faktem dokonanym. 28 października 1940 roku włoski ambasador w Grecji Emanuele Grazzi zażądał od greckich władz zgody na okupację niedookreślonych terytoriów o znaczeniu strategicznym poprzez ich zajęcie przez włoską armię. Według greckich przekazów w nocy odwiedził Metaksasa w jego domu i usłyszał jedno krótkie słowo: „Nie” (z grec. „Ochi”), na co miał odpowiedzieć: „To oznacza wojnę”. W rzeczywistości rozmowa była nieco dłuższa i przebiegała w sposób bardziej emocjonalny. Nie zmieniało to jednak faktu, iż Metaksas odrzucił włoskie ultimatum.
Wojna faktycznie wybuchła, a Włosi z pewnością nie spodziewali się, że mniejsza armia stawi im tak zdecydowany opór. Wojna na Bałkanach przeciągnęła się do połowy 1941 roku i dopiero po zdecydowanej interwencji Niemiec Włochom udało się przełamać opór Greków. Ci jednak nie zrezygnowali z prób wyswobodzenia kraju, organizując prężne podziemie. Dzień 28 października rokrocznie celebrowano jako „Dzień Ochi”. Był on okazją do zamanifestowania niepodległościowych dążeń greckiej partyzantki oraz silnego oporu ludności cywilnej. Do dzisiaj 28 października Grecy obchodzą święto narodowe, wspominając swój udział w II wojnie światowej oraz niezłomność małego narodu, który nie dał się zastraszyć silniejszemu sąsiadowi. Tego dnia świętuje również grecka diaspora, a w wielu krajach odbywają się wydarzenia powiązane z grecką kulturą.
Zdjęcie tytułowe: Przegrupowanie niemieckich spadochroniarzy po lądowaniu na Krecie. Źródło: Wikipedia/Bundesarchiv, CC-BY-SA 3.0 de.