1 września 1939 roku rozpoczęła się II wojna światowa. Ważnym elementem niemieckiego planu inwazji na Polskę było opanowanie wybrzeża. Stąd też w pierwszej kolejności rozpoczęto ostrzeliwanie Składnicy Wojskowej na Westerplatte, co symbolicznie uznawane jest za początek całego konfliktu. Przed rozpoczęciem działań wojennych polskie dowództwo przewidziało, iż obrońcy wybrzeża nie będą mieć wielkich szans powodzenia w starciu z machiną wojenną wroga, jednak powinni oni trwać na swych pozycjach, starając się utrzymać je jak najdłużej. Priorytetem była obrona rubieży w centralnej Polsce, a następnie defensywa na kierunku warszawskim. Stąd też powodzenie walk obrońców wybrzeża mogło mieć spore znaczenie w kontekście angażowania sił niemieckich i oddalenia zagrożenia od kluczowych punktów. Mierzący 40 km długości i niecałe pół kilometra szerokości Półwysep Helski był wyjątkowo ważnym miejscem dla polskiej marynarki. W małej miejscowości Hel, leżącej na wschodnim krańcu półwyspu, znajdował się port wojenny z bazą remontową dla polskich okrętów. Obiekt ten oraz kilka innych o znaczeniu strategicznym stał się podwaliną pod utworzenie Rejonu Umocnionego Hel. Pierwszą linię obronną wyznaczono w rejonie Władysławowa, które otwiera drogę na Półwysep Helski. Drugą z nich, będącą głównym punktem oporu, stworzono 2,5 km od Jastarni w stronę zachodnią. Żołnierze, których wyznaczono do obrony półwyspu, otrzymali rozkaz: utrzymać „RU Hel” od sześciu tygodni do trzech miesięcy i oczekiwać odsieczy. Oczekiwania dowództwa obliczone były na wspomniane wyżej angażowanie znaczących sił nieprzyjaciela, ale nie dało się ukryć, iż załoga Helu stoi na straconej pozycji. Wyznaczenie tak długiego okresu utrzymania rejonu było przejawem nadmiernego optymizmu i niedostosowania do realiów militarnych. Pokazała to dobitnie kampania wrześniowa, która zakończyła się po pięciu tygodniach kapitulacją ostatnich oddziałów. Trzeba jednak zaznaczyć, iż obrońcy Helu byli jednymi z najdłużej trwających na pozycjach i dopiero fatalna sytuacja na innych odcinkach oraz brak realnej szansy na odsiecz skłoniły ich do decyzji o kapitulacji. Obrońcy półwyspu wypełnili zatem zadanie postawione im przez dowództwo, a ich bohaterska walka stała się przykładem poświęcenia i męstwa w obliczu przeważających sił wroga. Jednocześnie, co także należy podkreślić, kontradm. Jerzy Świrski oraz dowódca Kierownictwa Marynarki Wojennej kontradm. Józef Unrug już w 1938 roku nakreślili plan ewakuacji czterech niszczycieli ORP „Wicher”, „Burza”, „Grom” i „Błyskawica”. W razie zagrożenia okręty miały zostać odesłane do Wielkiej Brytanii, co potwierdzały późniejsze porozumienia obustronne. Plan „Peking” oparty był na doktrynie mocno defensywnej, a sama obrona wybrzeża za pomocą najsilniejszych okrętów Polskiej Marynarki Wojennej została sprowadzona do ratowania dobytku floty. Dowództwo Obrony Wybrzeża z kontradm. Unrugiem na czele nakreśliło w lipcu 1939 roku plan obrony portów w Gdyni i na Helu oraz utrzymania Kępy Oksywskiej. W Porcie Wojennym na Helu zgromadzono trzy krypy minowe (przerobione z lichtug według planu inż. Potyrały), które dokonały minowania polskiego wybrzeża w sierpniu 1939 roku.
Obrońcami półwyspu zostało początkowo 440 żołnierzy IV batalionu 7. pułku KOP. Do liczby tej dochodzą jeszcze marynarze z rozbitych okrętów oraz żołnierze Morskiego Dywizjonu Lotniczego. Dowódcą Rejonu Umocnionego Hel został komandor Włodzimierz Brunon Steyer. Już 1 września Hel stał się celem niemieckiej marynarki. Silne ostrzeliwanie miało umożliwić Niemcom ułatwienie i oczyszczenie drogi morskiej do Prus Wschodnich, gdzie potrzebne było zaopatrzenie. W następnym dniu wywiązała się zacięta walka między flotą kontradmirała Günthera Lütjensa a polskimi okrętami i wspierającą je baterią cyplową Nr 31 im. Heliodora Laskowskiego. Złożona była z 4 dział kal. 152 mm. Dowodził nią kpt. mar. Zbigniew Przybyszewski. Pojedynek, w którym uczestniczył kontrtorpedowiec ORP „Wicher” i stawiacz min ORP „Gryf” zakończył się taktycznym zwycięstwem Polaków. Obie strony zaznały poważnych strat, co doprowadziło do wycofania się zarówno Polaków jak i Niemców. 3 września, znajdujące się w helskim porcie dwa największe polskie okręty, zostały zniszczone w wyniku silnego bombardowania samolotów Luftwaffe. Również pięć polskich okrętów podwodnych zostało wyłączonych z walki. Powodem była wzmożona działalność niemiecka na Bałtyku.
W pierwszych dniach wojny obronnej „RU Hel” nie był atakowany z lądu. Również żołnierze Lądowej Obrony Wybrzeża płk Stanisława Dąbka nie znaleźli się w centrum walk. Niemcy ograniczali się zaledwie do blokowania Polaków. Cały czas następowały silne bombardowania. Asekuracja niemiecka została przerwana dopiero 6 września, gdy do walki włączył się korpus gen. Kaupischa. Pamiętając przykre doświadczenia z walk o Westerplatte, Niemcy ostrożnie podchodzili do natarcia, które ruszyło 9 września. Atak ten został odparty. „RU Hel” nie miał zatem żadnych szans na wsparcie z zewnątrz, mimo to nadal podejmował walkę. Żołnierze zostali osamotnieni, zmuszeni do odpierania ataków z lądu, powietrza i morza. Z kolei oddziały płk Dąbka skutecznie spychano w stronę Bałtyku. W dniach 13-17 września starano się utrzymać w trójkącie Gdynia-Reda-Rewa, lecz wobec przewagi Niemców Polacy zmuszeni byli do kolejnego kroku w tył. Wycofywali się teraz, będąc ostrzeliwanymi przez siły lądowe i powietrzne. Pułkownik Dąbek stoczył swą ostatnią bitwę 19 września w Babich Dołach. Niestety, nie mając już nadziei na zwycięstwo, broniąc się na Kępie Oksywskiej, zastrzelił się, aby nie trafić do niewoli. Tymczasem na Półwyspie Helskim Niemcy starali się przełamać świetnie zorganizowaną obronę polską. W rejonie Kuźnicy założono trzy pola minowe z 80 głowicami torpedowymi. Obrońcy chcieli je wysadzić w odpowiednim momencie, aby odłączyć część półwyspu od reszty lądu. Jednocześnie umacniano się na pozycjach. 21 września do walki włączył się pancernik niemiecki „Schliesen”, ostrzeliwujący teraz Hel wraz z bliźniaczym „Schleswigiem-Holsteinem”. 25 września oba niemieckie okręty wdały się w zacięty pojedynek z baterią im. Heliodora Laskowskiego. W efekcie ugodzony został „Schleswig-Holstein” i musiał wycofać się z pola walki. Dwa dni później sytuacja powtórzyła się i znowu pancernik zmuszony był do ucieczki. Sukcesy te na niewiele się jednak zdały. Wobec kapitulacji stolicy (28 września) i fatalnego położenia (Polacy odcięci byli od reszty kraju i tylko kwestią czasu była ich klęska), zdecydowano się na poddanie „RU Hel”. 30 września Niemcy podeszli już pod wieś Chałupy a zapora torpedowa została wysadzona. Nie przyniosło to zamierzonych skutków. Po kapitulacji Warszawy kmdr Steyer dostał wolną rękę co do podjęcia decyzji o poddaniu Helu. Oświadczył jedynie: „Wszyscy kapitulują we wrześniu. My wytrzymamy do października”. Miał rację. 2 października podpisano akt kapitulacji. Spośród obrońców Helu poległo 34, ok. 200 zostało rannych. Półwysep poddał się, nie doczekując obiecanego wsparcia i nie mając praktycznie żadnej szansy na zwycięstwo.
Fotografia tytułowa: niemiecki pancernik „Schlesien” ostrzeliwuje Hel we wrześniu 1939 roku. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe.