Właściwie od początku 1942 roku Japończycy kontynuowali ofensywę zapoczątkowaną udanym atakiem na Pearl Harbor 7 grudnia 1941 roku. Wybuch wojny na Pacyfiku zaskoczył Amerykanów, choć liczyli się z możliwością zainicjowania działań zbrojnych przez Japończyków. Nieprzyjaciel okazał się jednak sprytniejszy i bez wypowiedzenia wojny zaatakował Flotę Pacyfiku, która poniosła spore straty. Nie był to koniec podbojów japońskich. Na kolejne sukcesy nie kazali długo czekać i w pierwszych miesiącach 1942 roku bez większych trudności zajęli Filipiny i brawurowo wdarli się na Malaje. W zamierzeniach dowódców japońskich zaczął krystalizować się plan agresji na wyspę Midway, amerykańską bazę powietrzną i morską, gdzie mogło dojść do rozstrzygającego starcia, które ostatecznie przesądzi o hegemonii Cesarskiej Marynarki na Oceanie Spokojnym. Wraz z planami zniszczenia US Navy podczas bitwy o Midway pojawiły się również propozycje dotyczące zajęcia celów pobocznych, ale o sporym znaczeniu strategicznym. Na plan pierwszy zaczęły wysuwać się Aleuty. Archipelag ten położony jest w północnej części Pacyfiku i łagodnym łukiem rozciąga się od zachodnich wybrzeży Ameryki Północnej po archipelag Komandorów łączący Aleuty ze wschodnim wybrzeżem Azji i Kamczatką. Rzut oka na mapę pozwala stwierdzić, iż opanowanie Aleutów pozwoliłoby na ustanowienie władztwa japońskiego w północnej części Oceanu Spokojnego, a nawet zagrożenie zachodnim wybrzeżom Stanów Zjednoczonych. Patrząc z perspektywy Tokio, opanowanie archipelagu oddalało również widmo amerykańskich nalotów na wyspy macierzyste Japonii. Rozmieszczone na Aleutach lotnictwo amerykańskie miało bowiem dogodne pozycje wyjściowe do rozpoczęcia ofensywy powietrznej przeciwko krajowi kwitnącej wiśni. Defensywa wysp macierzystych była ważna nie tylko ze strategicznego, ale i psychologicznego punktu widzenia. Wyobraźmy sobie sytuację, w której amerykańskie maszyny zapuszczają się nad japońskie miasta i nękają Tokio czy Yokohamę nieustannymi nalotami. Tego typu akcje odwetowe Amerykanów byłyby plamą na honorze dla butnych dowódców japońskich, którzy zapewniali o niezwyciężoności swoich wojsk, a co za tym idzie także obrony przeciwlotniczej. W związku z tym przygotowano szereg operacji, które ostatecznie miały zapobiec niekorzystnemu rozwojowi wypadków. Nie da się jednak ukryć, iż w planie nowej ofensywy kluczowe miejsce przewidziano dla Midway, celu najważniejszego. Wiceadm. Takagi, w przygotowanym dla adm. Isoroku Yamamoto sprawozdaniu, oceniał: „Wierzymy, że przez uruchomienie proponowanej operacji przeciwko Midway może nam się powieść wciągnięcie sił lotniskowców nieprzyjaciela do decydującej bitwy i zniszczenie ich. Jeśli – w przeciwnym wypadku – przeciwnik miałby nie podjąć wezwania, osiągniemy jednak ważną korzyść przesuwając bez oporu linię obronną do Midway i zachodnich Aleutów”. Właściwie już 5 maja 1942 roku Yamamoto miał przygotowany rozkaz do rozpoczęcia ofensywy przeciwko Midway i Aleutom.
Amerykanie zdawali sobie sprawę z tego, jakie kroki może podjąć przeciwnik. Ze strategicznego punktu widzenia wydawało się oczywiste, iż celem ataku paść mogą Aleuty. Na archipelagu rozmieszczone zostały ważne bazy samolotów. Najważniejszą placówką było Dutch Harbor, gdzie zgromadzona została grupa operacyjna Północnego Pacyfiku dowodzona przez kontradm. R.A. Theobalda. Pod koniec maja mógł on liczyć na 2 ciężkie krążowniki („Indianapolis”, „Louisville), 3 lekkie krążowniki („Nashville”, „St. Louis” i „Honolulu”), 13 niszczycieli oraz 6 okrętów podwodnych, którym wsparcie mogły zapewnić mniejsze jednostki pływające. Dodatkowo w bazie rozmieszczono 150 samolotów różnego typu. Wzmocniono również garnizon lądowy na wypadek desantu przeprowadzonego przez nieprzyjaciela. Znajomość planów japońskich, niezłe przygotowanie do walki oraz sprzyjająca obrońcom pogoda (mgła i nieustające deszcze) sprawiły, iż szala zwycięstwa niekoniecznie musiała przechylić się na stronę kraju kwitnącej wiśni.
W myśl planów japońskich główny atak miał zostać przeprowadzony w rejonie Midway. Wiemy już, iż celem były amerykańskie lotniskowce. Wywabienie ich do boju wymuszało na Japończykach próby odciągnięcia części sił osłonowych od najważniejszych okrętów. Także tutaj w planie pojawiał się atak na Aleuty. Operacja ofensywna nie była pozorowana, ale w przekonaniu Yamamoto i jego podwładnych miała odciągnąć część sił nieprzyjaciela od Midway, co z kolei umożliwiłoby wykonanie efektywnego ataku sił głównych i wyniszczenie lotniskowców nieprzyjaciela. Aleuty stwarzały zatem możliwość odwrócenia uwagi amerykańskich sztabowców od Midway. Do wykonania misji zmylającej oddelegowano zatem spore liczebnie Siły Północne dowodzone przez wiceadm. Boshiro Hosogaya. Miał on pod swoją komendą Grupę Wsparcia kontradm. Kakuji Kakuty z lotniskowcami „Ryujo” i „Junyo”, 3 ciężkimi krążownikami i 5 niszczycielami wraz z dwiema grupami desantowymi, których celem było zajęcie wysp Attu i Kiska (kolejno 1200 ludzi i 550 ludzi). Do osłony operacji wyznaczono jeszcze 3 lekkie krążowniki, 8 niszczycieli oraz okręt-bazę wodnosamolotów. Siły Północne były sprytnie pomyślaną mocną grupą, która w niczym nie ustępowała rozmieszczonym w rejonie Aleutów okrętom amerykańskim. Spójrzmy jeszcze na liczebność lotnictwa japońskiego wysłanego na północ. Na „Ryujo” znajdowało się 16 myśliwców Mitsubishi A6M2 i 21 samolotów torpedowych Nakajima B5N2. „Junyo” posiadał 22 myśliwce Mitsubishi A6M2, 21 bombowców nurkujących Aichi D3A1 oraz 10 samolotów torpedowych Nakajima B5N2, co łącznie daje 90 maszyn różnego typu rozmieszczonych na obydwu lotniskowcach. Znacznie większe siły oddelegowane zostały w kierunku Midway, gdzie skierowano 6 innych lotniskowców. Przyjrzyjmy się jeszcze lotniczemu potencjałowi obrony Aleutów, który ocenia Z. Krala („Kampanie powietrzne II wojny światowej”): „W lutym 1942 roku dotarł tam jeden dywizjon myśliwskich z 20 samolotami Curtiss P-36, nieco później przeleciał na Alaskę dywizjon ciężkich bombowców B-18A oraz dywizjon średnich bombowców, tworząc tzw. 28 Mieszaną Grupę Bombową (28 Composite Group). Do wybuchu wojny nie wysyłano na Alaskę dalszych sił lotniczych”. Na Umnak, o 100 km od Dutch Harbor 3 czerwca znajdowało się 12 P-40, 6 B-26, 6 PBY-5 i 2 B-18A. Wreszcie autor zauważa, iż w ostatnich dniach maja w rejonie Aleutów panowały kiepskie warunki atmosferyczne: „Podstawa chmur utrzymywała się na wysokości od kilkudziesięciu do stu pięćdziesięciu metrów. Widoczność rzadko przekraczała kilka kilometrów, bardzo często padał deszcz lub utrzymywała się mgła. Od 28 maja lotnictwo zwiększyło intensywność lotów patrolowych, lecz warunki w jakich one przebiegały były niezwykle ciężkie i na razie nie przynosiły rezultatu”.
Amerykanie zdawali sobie sprawę, iż wróg przybędzie w rejon Aleutów w pierwszych dniach czerwca, synchronizując to uderzenie z atakiem na Midway. Nie pomylili się w rachubach, gdyż 2 czerwca „Catalina” zameldowała o dostrzeżeniu japońskich lotniskowców o 650 km na południe od Kiska. Grupa okrętów niewątpliwie kierowała się w stronę Aleutów. Japończycy stale zbliżali się do archipelagu i 3 czerwca byli o 300 km od Dutch Harbor. Dowódcy „Ryujo” i „Junyo” nie mieli zamiaru czekać na reakcję obrońców i rzucili do ataku 21 samolotów bombowych i nurkujących oraz 15 myśliwców przydzielonych do osłony wyprawy. Działania rozpoczęto rankiem 3 czerwca. Efekt był mizerny. Ledwie dwanaście maszyn, z czego aż sześć myśliwców, nadleciało nad Dutch Harbor, gdzie zrzucono ładunki. Reszta zmuszona była do zawrócenia ze względu na pogodę uniemożliwiającą odnalezienie celu. Atak, mimo iż przeprowadzony wątłymi siłami, przyniósł nadspodziewanie duże zniszczenia. Stratę dwóch bombowców zrekompensowało Japończykom uszkodzenie lub zniszczenie części instalacji lądowych. W wyniku nalotu śmierć poniosło 32 żołnierzy. Niemal natychmiast Amerykanie zdecydowali się na wyprawę odwetową. Bez większych skutków w postaci trafień. Zanotowano za to ważny sukces strategiczny. Zdecydowane działania obrony amerykańskiej przekonały Japończyków, iż desantowanie w rejonie Dutch Harbor mogłoby być samobójstwem. Wiceadm. Hosogaya postanowił, iż zajęte zostaną jedynie Attu i Kiska. Tymczasem o 9.45 do boju przeciwko niszczycielom amerykańskim rozmieszczonym w bazie morskiej Japończycy posłali 21 samolotów. Nie zanotowano trafień, a pogarszająca się pogoda skomplikowała działania powietrzne i zmusiła agresora do zaprzestania nalotów. Trwały jeszcze walki powietrzne pomiędzy wyprawą japońską a amerykańskimi P-40, które nadciągnęły z Umnak. Kolejnego dnia dokładne rozeznanie uniemożliwiała niesprzyjająca aura. Mimo tego Amerykanie zaryzykowali wyprawę i posłali do boju kilka bombowców, które sukcesu nie odniosły, ale wpisały się w statystyki batalii – Japończycy zestrzelili bowiem B-17. Po południu 32 samoloty różnego typu opuściły lotniskowce japońskie i nadciągnęły nad Dutch Harbor, gdzie po raz kolejny nie zanotowano większych zniszczeń. Rozgorzały krótkotrwałe walki powietrzne, gdy z amerykańskich lotnisk poderwały się P-40. Japończycy wycofali się, a wieczorem nadszedł rozkaz adm. Yamamoto, który jednoznacznie nakazywał zaprzestanie zmagań w rejonie Dutch Harbor, co było wynikiem klęski poniesionej w bitwie o Midway. Wobec tego Siły Północne zajęły Attu (7 czerwca) i Kiska (12 czerwca), o czym już wspominaliśmy i właściwie na tym zakończyły całą operację przeciwko Aleutom. Straty obu stron nie były wygórowane. W przypadku Amerykanów opiewały na 2 P-40, 2 B-26, B-17 i LB-30 oraz 4 „Cataliny”. W Dutch Harbor naliczono 43 zabitych i blisko 50 rannych. Japończycy mieli 9 samolotów zniszczonych i dwie niewiele znaczące wyspy, które wkrótce trzeba było bronić przed amerykańskim lotnictwem. Jak na przemyślaną i długo przygotowywaną operację, bilans był marny.
Fotografia tytułowa: Amerykanie na Aleutach przy barce desantowej LCM. Źródło: Wikimedia, domena publiczna.