Linia Maginota była jedną z koncepcji obrony wschodniej i północnej granicy Francji przed napaścią Niemiec. I wojna światowa skutecznie wykazała słabość tego odcinka frontu, kiedy to niemiecka piechota bez trudu wdarła się w głąb terytorium wroga. Po zakończeniu działań wojennych Francuzi rozpoczęli przygotowania do budowy defensywnego zaplecza swego kraju. Bohaterowie narodowi, marszałkowie Foch, Joffre i Pétain otrzymali zadanie opracowania planu przyszłych zabezpieczeń. Wojskowi ci zdecydowanie różnili się pod względem preferowanych koncepcji, dlatego też z działaniami fortyfikacyjnymi początkowo zwlekano. W grudniu 1925 roku, po miesiącu wykonywania pracy przez M. Paula Painleve’a, nowego ministra wojny, powołano do życia Komisję do spraw Obrony Granic. Jej istnienie przynieść miało kompromis i z dawna oczekiwane czynne zajęcie się problemem. Jałowe dywagacje nie mogły bowiem rozwiązać kłopotu Francuzów, a w miarę upływu czasu silne Niemcy po raz kolejny stawały się zagrożeniem dla swego zachodniego sąsiada. Ustalono wreszcie, iż szczególnie narażone na atak są trzy odcinki ewentualnego frontu, przyjmując zdobycie pozostałych za bardzo trudne. Pomysł budowy obronnych umocnień na granicy forsował Pétain, co uczyniło go głównym pomysłodawcą projektu. Obok zabezpieczenia wschodniej granicy Francuzi otrzymaliby możliwość zmniejszenia stanu liczbowego armii (pamiętajmy, iż w okresie dwudziestolecia międzywojennego Francuzi za główną siłę wciąż uważali piechotę), znacznie osłabionej po stratach w sile ludzkiej w trakcie trwania I wojny światowej. We wrześniu 1927 roku powołano kolejną komisję – Komisję Organizacyjną Rejonów Umocnionych. Najwyższa Rada Wojenna zaaprobowała ambitne plany, szacując pięcioletnie wydatki związane z budową pasa na 3 mld 760 mln franków. Prace rozpoczęto w lutym następnego roku, budując dwa eksperymentalne obiekty. Wkrótce jednak budżet przedsięwzięcia zmniejszono. Powodem było forsowanie planów w Izbie Deputowanych, która w żaden sposób nie mogła zaakceptować tak monstrualnych wydatków. Po cięciach i przegłosowaniu wniosku w Izbie Deputowanych i Senacie koszty operacji wynieść miały „zaledwie” 2 mld 900 mln franków. Wkrótce projekt zaprezentował nowy minister wojny, Andre Maginot, dając pasowi umocnień nazwę, która przyjęła się w historiografii – „Linia Maginota”. W grudniu 1929 roku prace ruszyły pełną parą na terenie czterech fortec, które uznano za najważniejsze. Jak się potem okazało, Rachonvillers, Hackenberg, Simserhof i Hochwald były najsilniej rozbudowane i stanowiły najgroźniejszą zaporę. Niestety, ogólnoświatowy kryzys gospodarczy i ekonomiczny zmusiły Francuzów do ponownego zweryfikowania planów. Kolejne cięcia budżetowe negatywnie odbiły się na stanie przygotowań Linii Maginota. Wobec zmniejszonego budżetu budowniczy nie wykonali swej pracy tak, jak powinni. Planowana budowa kazamat i bunkrów prowadzona była w pośpiechu i niestarannie wobec braku odpowiednich środków finansowych. Jak się wkrótce okazało, osławiona Linia Maginota spełniła jednak swoje zadanie, mimo wyraźnych braków. O ile oczywiście, za „zadanie” poczytywać możemy fakt jej obejścia. Nie spełniła bowiem najważniejszego punktu planu obronnego – nie zatrzymała Wehrmachtu. Mimo ogromnych sił i środków włożonych w budowę Linii Maginota, nie udało się Francuzom powstrzymać naporu wojsk hitlerowskich. Powód był prosty – budowniczy skupili się na rozbudowywaniu umocnień na granicy z Niemcami, starając się odseparować od sąsiada, którego uważano za najgroźniejszego. Projektanci nie przewidzieli jednak, iż wschodnia granica to nie wszystko, zapominając o linii łączącej Francję z Belgią, która wkrótce stała się idealnym terenem dla niemieckich strategów, planujących „Fall Gelb”.
Francuzi zakładali, że Linia Maginota wygra za nich wojnę. Nie spodziewali się niekorzystnego obrotu spraw, który zmusiłby ich do rozpoczęcia aktywniejszej walki. Gen. Gamelin, francuski Naczelny Wódz, niewielką wagę przywiązywał do uwag kierowanych do niego przez Polaków. Doświadczenia kampanii wrześniowej mało go obchodziły. Nie wykazał się też refleksem podczas kampanii norweskiej, kiedy wraz z Brytyjczykami zaprzepaścił szansę pokonania jednostek niemieckich w Skandynawii. Podobnie rzecz miała się mieć z kampanią francuską. Koncepcję obrony granic opierano na systemie umocnień Linii Maginota. Jej obronę podzielono na 15 Umocnionych Sektorów i 4 Sektory Obronne. Sektory posiadały własne dowództwo a ich załogę stanowiła najczęściej równowartość jednego pułku rozszerzanego do siły trzech pułków w wypadku zagrożenia lub konieczności. Główne umocnienia stanowiły fortece. Ich schemat przedstawiał się następująco:
– z przodu umiejscowiono forty bojowe
– za nimi znajdowały się forty wejściowe
– obok usytuowano podziemne przejścia łączące kwatery, magazyny, elektrownie oraz oczywiście stanowiska dowodzenia
Fortece mniejsze obsadzało średnio od 65 do 250 ludzi, nie posiadały one artylerii. Z kolei fortece główne posiadały ten typ uzbrojenia. Ich obrońców wspomagały armaty kal. 75 mm oraz moździerze ciężkie 135 mm i moździerze 81 mm. Siła ognia była zróżnicowana w zależności od stanu rozbudowy danej fortecy. Niemieckie uderzenie na Francję rozpoczęło się 10 maja 1940 roku o godz. 4.00 nad ranem. Dowództwo Wehrmachtu w porę dostrzegło furtkę belgijską i dostosowało swój plan agresji do tego rejonu. Pokusa była wielka, ryzyko nieco mniejsze. Francuzi spodziewali się uderzenia poza głównymi umocnieniami Linii Maginota, jednak nie wierzyli w możliwość wykorzystania przez wroga masywu górskiego Arden. Tymczasem to właśnie belgijskie góry stać się miały przepustką do pola walki dla niemieckich dywizji pancernych i piechoty. Phillipe Pétain uważał lasy ardeńskie za niemożliwe do przeprowadzenia ofensywy. Choć wysokości bezwzględne Arden (693 m.n.p.m mierzy najwyższy szczyt pasma, Bortrange) nie są wielkie, uznano je za zbyt trudne do sforsowania przez jednostki wojskowe. Tym samym tam, gdzie ofensywa niemiecka była najgroźniejsza, siły francuskie nie były wystarczające. Co ciekawe, 10 stycznia Belgowie przechwycili niemiecki samolot transportowy, na pokładzie którego znajdowały się dokumenty dotyczące akcji Wehrmachtu przeciwko Francji. „Fall Gelb” wkrótce został poprawiony, wybrano koncepcję zaproponowaną przez gen. Mansteina. Zaplanował on główne uderzenie w wykonaniu Grupy Armii „A” gen. Gerda von Rundstedta, której celem było sforsowanie Mozę w rejonie Namur i umożliwienie natarcia Grupom Armii „B” i „C”. Niemcy nie zawracali sobie głowy problemem neutralności państw europejskich i bez wahania wkroczyli na terytorium Belgii, Holandii i Luksemburga. Słabiutkie armie tych krajów rozbite zostały bardzo szybko. Chaos związany z rozpoczęciem walk pogłębiały desanty niemieckich spadochroniarzy, którzy swoimi akcjami dezorientowali a w niektórych miejscach rozbijali siły sojusznicze. Na szczególną uwagę zasługuje zajęcie fortu Eben Emael znajdującego się w Liége przez grupę 78 ludzi pod dowództwem por. Witziga. Jak więc widzimy, Niemcy nie zaprzątali swoich myśli przebijaniem się przez Linię Maginota, decydując się, słusznie zresztą, na mniej konwencjonalne sposoby prowadzenia wojny. Początkowo natężenie walk na Linii Maginota było niewielkie, dlatego Francuzi mocno trzymali się na pozycjach, tracą zaledwie sześć niewielkich fortec w maju. Dopier w czerwcu, gdy rozbicie armii francuskiej stało się faktem, Niemcy przystąpili do poważniejszych działań, choć nadal nie angażowali się specjalnie w walkę o przełamanie Linii Maginota. Gen. Maxime Weygand zdecydował się na wycofywanie części załóg na południe. 12 czerwca opuszczony został sektor Montmedy. Trzy dni później wycofała się prawie połowa załóg sektora Thionville. Po kolejnych dwóch dniach sytuacja wojsk francuskich stała się katastrofalna, dlatego dowódca 3. Armii gen. Charles Marie Conde, wydał rozkaz nr 4200/3, w którym nakazał zakończenie odwrotu i rozpoczęcie kolejnej fazy działań obronnych. 14 czerwca zwycięscy Niemcy wkroczyli do Paryża. W następnych dniach wojnę toczono przede wszystkim na froncie politycznym. Kapitulacja armii nie objęła jednak części obrońców Linii Maginota, którzy nie wierzyli w audycje radiowe i nie ufali Niemcom. Dopiero po otrzymaniu relacji swoich współpracowników dowódca frontu północno-wschodniego otrzymał rozeznanie w sytuacji. Rokowania francusko-niemieckie, jakie prowadzono w drugiej dekadzie czerwca, doprowadziły do wydania rozkazu zaprzestania obrony fortec. Dowódcy francuscy nie zdawali sobie nawet sprawy, jak wielu żołnierzy wciąż trwało na pozycjach i ile sektorów było w stanie nadal walczyć. Dla przykładu – forteca Fermont obsadzona była do 26 czerwca, 30 czerwca poddała się forteca Immerhof (po wyczerpującej walce), 30 czerwca kapitulację podpisali dowódcy sektorów Thionville, Boulay i Faulquemont. Tego samego dnia poddała się forteca Schönenbourg. Znaleźć można więcej przykładów dowodzących, iż kapitulacja Francji była przedwczesna. Mimo powszechnego przekonania, Linia Maginota również uczestniczyła w walce. Szkoda tylko, iż dowódcy nie potrafili jej odpowiednio wykorzystać.
Fotografia tytułowa: fragment Linii Maginota w 1939 roku. Dobrze widoczne wieżyczki (NAC).