Kampania we Włoszech trwała w najlepsze, jednak po efektownym jej rozpoczęciu w drugiej połowie 1943 roku na froncie nastąpił swego rodzaju zastój. Bodaj ostatnim z ważnych wydarzeń jesieni 1943 roku było zajęcie Neapolu przez wojska alianckie 1 października. Nacierające dwiema stronami Półwyspu Apenińskiego armie napotkały mocny opór wojsk niemieckich, które walczyły we Włoszech zdecydowanie lepiej niż siły ich dotychczasowego sojusznika Włochów. Sami Włosi zakończyli wojnę po stronie Państw Osi we wrześniu, decydując się na kapitulację wobec sił gen. Eisenhowera. Brak realnej możliwości przejścia ustalonego pasa działań doprowadził do impasu na froncie, co zdecydowanie sprzyjało stronie niemieckiej, odwlekając zagrożenia dla północnej części półwyspu. Dlatego też najrozsądniejszym wyjściem wydawało się być uderzenie sił sprzymierzonych, które nie tylko odwróci uwagę obrońców od głównego punktu walki, ale i doprowadzi do odciągnięcia części sił niemieckich zaangażowanych w walkę przeciwko Amerykanom i Brytyjczykom. A ta toczyła się w tym czasie na Linii Gustawa, której kluczową pozycją był masyw Monte Cassino z górującym nad wzniesieniem klasztorem Benedyktynów. Obejście tej linii lub jej przełamanie otworzyłoby drogę na Rzym, stolicę Włoch, której upadek mógłby przesądzić o losach kampanii włoskiej. Winston Churchill podczas konferencji w Teheranie i Kairze nalegał, aby alianci pozostawili na froncie włoskim część barek desantowych, które wykorzystane zostaną do zajęcia Rzymu i wyspy Rodos. Uzyskanie barek miało odbyć się kosztem planowanej właśnie operacji „Overlord”, realizowanej z wielkim rozmachem i zaangażowaniem Amerykanów. Plan lądowania we Francji był ówcześnie sprawą priorytetową dla prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta, który Włochy i Bałkany uznawał raczej za fanaberie Churchilla. Nie ulegało jednak wątpliwości, iż toczone walki odgrywają sporą rolę w odniesieniu do całości sytuacji militarnej w Europie, dając wsparcie siłom Armii Czerwonej walczącej na froncie wschodnim. W grudniu premier Wielkiej Brytanii ustalił z dowódcami wstępny plan operacji lądowania na północ od Linii Gustawa. Zdecydowano, iż atak przeprowadzony zostanie w terminie około 20 stycznia 1944 roku siłami nie mniejszymi niż dwie dywizje. Planowano również bardziej efektywne działania w rejonie Cassino. Niestety, Churchill po raz kolejny zetknął się z problemem niewystarczającej ilości barek desantowych. Uzyskał wprawdzie w Teheranie zapewnienie Roosevelta, iż do 15 stycznia pewna ilość barek desantowych pozostanie do dyspozycji sił szykujących się do ataku w rejonie Anzio opatrzonego kryptonimem „Shingle”. Liczba ta jednak nie satysfakcjonowała premiera. Co więcej, termin uderzenia wyznaczony był na kilka dni później. Roosevelt poszedł więc na rękę sojusznikowi, zgadzając się na pozostawienie 56 barek pod warunkiem, iż nie wpłynie to na datę rozpoczęcia operacji „Overlord”. Uzyskawszy potwierdzenie warunków od Churchilla, mógł zaakceptować jego prośbę. Ostatecznie gen. Harold Alexander, który miał objąć dowodzenia nad operacją, uzyskał 87 barek desantowych, co praktycznie zaspokajało jego potrzeby. Wcześniej deklarował zapotrzebowanie na 88 jednostek tego typu. Kolejnym etapem planowania trudnej operacji desantowej było wydzielenie odpowiednich do realizacji zadania sił lądowych. Początkowo Churchill uważał, iż operacja „Shingle” powinna być przeprowadzona tylko przez Brytyjczyków, jednak pod koniec 1943 roku zmienił zdanie i zdecydował się na włączenie do przedsięwzięcia żołnierzy amerykańskich. Dlatego też Alexander zmuszony był przemieszać swe główne siły (dalsze jednostki miały zostać przysłane w późniejszym czasie, po umocnieniu i rozszerzeniu przyczółka). Dowódca operacji postanowił wydzielić do niej VI Korpus amerykański pod dowództwem gen. J. P. Lucasa, który miał do dyspozycji dwie dywizje – 3. amerykańską gen. L. Truscotta i 1. brytyjską gen. gen. W. Penneya. Obok nich w skład sił desantowych weszły 46. Pułk Królewski Czołgów oraz 751. Batalion Czołgów. Dodatkowo siłom lądowym zapewniały wsparcie oddziały komandosów oraz spadochroniarzy z 509. batalionu i 504. pułku. Warto wspomnieć, iż siły te zostały wyodrębnione z 5. armii, która w tym czasie bezskutecznie starała się sforsować obronę niemiecką opartą na Linii Gustawa. Osłabienie głównych sił nie wpłynęło znacząco na ich zdolność bojową, bowiem w sytuacji zastoju na froncie część wojsk mogła zostać zwolniona do dokonania desantu obliczonego na zaskoczenie i dywersję.
Wreszcie zaczynała się tak długo wyczekiwana przez Brytyjczyków operacja, której poświęcili w Teheranie i Kairze niemało czasu, próbując przełamać niechęć Amerykanów do tak ryzykownych, ale i spektakularnych posunięć. Zgromadzona została potężna flota, choć i tak jej liczebność była wielokrotnie niższa niż eskadr wyznaczonych do desantów na Sycylii i pod Salerno. W skład sił dowodzonych przez kontradm. F. J. Lorry’ego weszły 4 krążowniki, 24 niszczyciele, 2 kanonierki, 2 okręty obrony przeciwlotniczej, 2 okręty podwodne, 43 trałowce, transportowce – w sumie około 270 jednostek przeznaczonych do opanowania niewielkiego skrawka włoskiego lądu w rejonie Anzio i Nettuno. Obrońcy spodziewali się rychłej inwazji, gdyż udało im się poprawnie rozpoznać siły nieprzyjaciela zgrupowane w tym celu w porcie w Neapolu. Mimo to nie mogli odgadnąć, gdzie tak naprawdę uderzą żołnierze alianccy. Wszystko bowiem było doskonale zamaskowane. 22 stycznia VI Korpus gen. Lucasa bez większych trudności wylądował pod Anzio. W dniu D operacji „Shingle” zginęło zaledwie 13 żołnierzy sił sprzymierzonych. Pierwsi żołnierze wyładowali się ok. 2.00 w nocy. Z kolei raport o tym wydarzeniu dotarł do głównodowodzącego niemieckimi siłami w tym rejonie gen. Alberta Kesselringa dopiero w pięć godzin później. To znacząco opóźniło reakcję Niemców, którzy zmarnowali szansę odparcia desantu jeszcze na plażach w rejonie Anzio. Pierwsze godziny po rozpoczęcie operacji były kluczowe dla zbudowania solidnego przyczółka, który umożliwił dalszy wyładunek żołnierzy Lucasa. Sprawnie przeprowadzona operacja, w której niewątpliwie procentowało doświadczenie z poprzednich tego typu akcji, była pierwszym etapem wiązania sił nieprzyjaciela walką i osłabiania linii obronnej opartej na masywie Cassino. Do północy 23 stycznia alianci zdołali wysadzić aż 90% żołnierzy pierwszego rzutu. Początkowo na włoskim wybrzeżu znalazło się ich 36 tys. Dostarczono także 3 tys. pojazdów różnego typu. Szybko jednak liczby te wzrastały. Z Neapolu wypłynęło 21 stycznia 50 tys. ludzi i aż 5 tys. rozmaitych maszyn. Liczby te znowu zostały powiększone o przybywające posiłki. I tak, 14 dnia operacji Lucas miał już 70 tys. ludzi i 18 tys. pojazdów mechanicznych. Niestety, dowódca nie zdecydował się na aktywne przesunięcie swych wojsk w głąb lądu i rozpoczął umacnianie na zdobytym skrawku wybrzeża. Z Churchillem kontaktował się gen. Alexander: „Okazało się, że osiągnęliśmy całkowite zaskoczenie. Położyłem nacisk na dobrze uzbrojone ruchome patrole, mające śmiało uderzać, aby nawiązać kontakt z przeciwnikiem, jednak do tej pory nie otrzymaliśmy ani jednego sprawozdania z ich działań”. Mimo iż praktycznie nie napotkano oporu, Lucas nie zdecydował się na zaakcentowanie lądowania dalszym wypadem. Miał bowiem w pamięci słowa gen. Clarka, który nacierał pod Salerno: „Nie wysuwaj się zbyt daleko, Johny. Zrobiłem tak pod Salerno i ledwo wydostałem się z trudności”. Ale przecież Salerno było zupełnie inną historią. Tak czy inaczej, oprócz niemrawych wypraw w kierunku Cisterny i Campoleone, dowódca operacji nie wykazał się chęcią do atakowania. Wkrótce Niemcy skierowali pod Anzio część dywizji, które zamknęły aliantom drogę do centralnej części Półwyspu Apenińskiego. W ciągu 48 godzin od wylądowania pierwszych jednostek sił sprzymierzonych Kesselring rzucił do boju dwie dywizje – zaprawioną w bojach Dywizję Pancerną „Hermann Göring” oraz 4. Dywizję Spadochronową. Wkrótce nakazał jeszcze przemieszczenie 3. Dywizję Grenadierów Pancernych oraz 71. Dywizję Piechoty. W ciągu kilku dni odcinek w rejonie Anzio został silnie obsadzony, a OKW słało na pomoc posiłki, które miały pozwolić utrzymać niemieckie pozycje. Mimo iż początkowo Niemcy reagowali z opóźnieniem, Kesselring szybko zażegnał kryzys i zapobiegł katastrofie. Jeden z niemieckich generałów wspominał nawet, iż w tym czasie droga do Rzymu stała otworem, a alianci zaprzepaścili doskonałą szansę. Dopiero 30 stycznia VI Korpus natarł całością sił. Efekt był mizerny – 3. dywizja nie zdołała zdobyć Cisterny, a 1. dywizja Campoleone. Lotnictwo niemieckie, ściągnięte w tempie ekspresowym, siało spustoszenie wśród żołnierzy i marynarzy przeciwnika. Głównym celem Luftwaffe stała się marynarka wojenna nieprzyjaciela. 23 stycznia zatopiony został brytyjski niszczyciel „Janus”, 29 krążownik „Spartan” a, wyprzedzając nieco wypadki, 25 lutego na dno poszła kolejna jednostka Royal Navy, niszczyciel „Inglefield”. Straty te spowodowało niemieckie lotnictwo. Z kolei 18 lutego łupem okrętów podwodnych padł brytyjski krążownik „Penelope”. 30 marca podobny los spotkał niszczyciel „Laforey”. Tymczasem Hitler nakazał obronę Linii Gustawa za wszelką cenę. Niemcy nie wycofali się przed 5. armią, co oznaczało, iż desant pod Anzio w swoim głównym założeniu był niewypałem. Forsowany przez Brytyjczyków plan wkrótce całkowicie przestał istnieć, gdyż VI Korpus został po prostu odcięty od reszty lądu i jedynie wzmożony wysiłek sił morskich zapewniał mu możliwość egzystencji. W połowie lutego drogę na Rzym grodziło już 8 niemieckich dywizji pod dowództwem gen. von Mackensena. 16 lutego dowódca niemiecki rozpoczął mocne natarcie. 5 dywizji alianckich uratowała aktywna postawa sił lotniczych i morskich, które nieustannym ostrzałem zmusiły Niemców do zaniechania uderzenia. W ten sposób obie strony stały w miejscu, czekając na pozycjach. Samo natarcie z 16 lutego von Mackensen przeprowadził siłami 4 dywizji wspieranych przez 450 dział. Żołnierze niemieccy otrzymali rozkaz likwidacji przyczółka w ciągu trzech dni. Jak wiemy, nie udała się im ta sztuka, a na głównym odcinku uderzenia stanęły do walki niedawno przybyłe 45. dywizja amerykańska i 50. dywizja brytyjska luzująca 1. dywizję brytyjską. Pod koniec lutego i na początku marca Hitler zdecydował się jeszcze raz podjąć próbę zniszczenia VI Korpusu. Amerykanie z 3. dywizji odparli i to uderzenie. Ogółem jednak bilans walk przedstawiał się niekorzystnie dla aliantów. W ciągu pięciu tygodni zmagań sprzymierzeni utracili 6487 zabitych lub rannych. Gen. Lucas zmuszony był opuścić swoje stanowisko, a na jego miejsce przysłano młodszego i bardziej zaradnego gen. L. K. Truscotta. Desant pod Anzio nie spełnił swojej roli – już w pierwszych dniach operacji zmarnowano ogromną szansę, a potencjalne zagrożenie dla Niemców po raz kolejny zniweczyła angielska flegmatyczność w rozplanowaniu kluczowych posunięć. Operacja „Shingle” przeszła do historii już pod koniec stycznia, gdy wojska brytyjskie i amerykańskie zaległy w wojnie pozycyjnej. Miała ona trwać cztery miesiące i zakończyć się zwolnieniem przyczółka wraz ze zmasowaną ofensywą na froncie włoskim.
Fotografia tytułowa: amerykańscy żołnierze lądują pod Anzio, 22 stycznia 1944 roku (Wikipedia, domena publiczna).