Tytuł – Mroczne sekrety II wojny światowej
Rok wydania – 2024
Autor – Hubert Kozieł
Wydawnictwo – Replika
Liczba stron – 304
Tematyka – w teorii „sekrety”, w praktyce mniej znane fakty z okresu II wojny światowej podane w przystępnej formie, z narracją stojącą na wysokim poziomie.
Ocena – 7,0/10
Niemal równolegle do „Sowieckich tajemnic II wojny światowej” Krzysztofa Drozdowskiego zasiadłem do lektury „Mrocznych sekretów II wojny światowej” Huberta Kozieła. Obie książki zostały wydane przez Replikę i łączy je sporo elementów wspólnych oraz zasadniczy target publikacji – czytelnicy zainteresowani historią, ale poszukujący ciekawostkowej formy i przystępnego stylu narracji. To za cenę mniej wyrafinowanych analiz i mocnego spłycenia wątków, które faktycznie nie są omawiane w głównym nurcie narracji historycznej, ale też daleko im współcześnie do sekretów czy tajemnic. Były bowiem omawiane przez wielu autorów, także w pełnoprawnych opracowaniach, a nie jedynie na marginesie ogólnych rozważań.
Podstawą do rzetelnej oceny jest zatem nastawienie. Zresztą, weryfikowałem to wśród bliskich i tematy poruszone zarówno przez Kozieła jak i Drozdowskiego trafiły w punkt – książki z automatu wzbudziły zainteresowanie. Myślę zatem, że mój sceptycyzm jest po prostu efektem pewnego przesycenia publikacjami poświęconymi II wojnie światowej i stosunkowo niezłego rozeznania w temacie. Nie jestem natomiast reprezentatywny dla szerszego grona odbiorców.
Zacznijmy zatem od słabszych stron publikacji. Okładkowe „mroczne sekrety” to przede wszystkim slogan, choć – tutaj biję się w pierś – w kilku wypadkach faktycznie historycy wciąż mają coś do zinterpretowania i mierzą się z niewiadomymi. Minusem może być bardzo uboga bibliografia. Rozumiem, że Kozieł nie pisał historycznej monografii, ale przy tego typu demaskatorskiej publicystyce źródła odgrywają istotną rolę, pozwalając czytelnikom skonfrontować zdanie autora z innymi opracowaniami lub zwyczajnie przyjrzeć się dokładniej, skąd zaczerpnął wiadomości i czy analizy mają charakter autorski. Z drugiej strony muszę też realistycznie weryfikować swój poziom oczekiwań, gdyż targetem publikacji nie są historycy-eksperci, lecz szeroka publika spragniona historycznej rozrywki. Tam detale metodologiczne grają zdecydowanie mniejszą rolę niż lekkie pióro i przystępny styl.
A tych Koziełowi odmówić nie można. Wyselekcjonowane przez niego tematy także prezentują się co najmniej dobrze i mają potencjał do wciągania czytelników w naprawdę dobrze napisaną opowieść. Nawet jeśli mamy już pewne wyobrażenie, to i tak chętnie wraz z Koziełem raz jeszcze przeżywamy historyczne emocje, dociekając prawdy. A może raczej domyślając się jej, zgadując, bo „Mroczne sekrety II wojny światowej” to bardziej zabawa konwencją. Kozieł sięga bowiem po mniej znane postacie i fakty, starając się uwypuklić połączenia, które zazwyczaj umykają miłośnikom historii. Swoją opowieść snuje przez pryzmat pojedynczych zdarzeń, umiejętnie wplatając je w szerszą perspektywę historyczną.
Ze względu na bardzo dobry styl i umiejętność wciągnięcia czytelnika w tak kreowany świat, prezentowane historie dobrze operują napięciem. Co ciekawe, autor nie boi się także stawiać odważniejszych tez, oskarżając choćby generała Sikorskiego o bezmyślną zemstę czy wskazując na zawyżone statystyki po obu stronach w trakcie bitwy o Anglię. Przygląda się także szeregowi mitów, które przez lata prowadziły do wykształcenia teorii spiskowych związanych choćby z pochodzeniem Hitlera, zastąpieniem go sobowtórem czy kulisom śmierci włoskiego dyktatora Benito Mussoliniego.
W tym miejscu raz jeszcze wypada podkreślić, że każda z opisywanych historii znalazła już swoje miejsce w historiografii, a dość powierzchowna bibliografia „Mrocznych sekretów II wojny światowej” jednoznacznie pokazuje, iż autor chce zajawić pewien temat, wciągnąć czytelników świat historii, który dla niego samego jest fascynujący i którym chętnie się dzieli, a nie prowadzić jakieś fachowe badania i faktycznie rozwiązywać zagadki historii. Jeśli zatem zrozumiemy cel książki i wejdziemy z autorem w rolę detektywa-amatora, cieszącego się po prostu tym, że identyfikuje problem, nie oczekując żadnego przełomu, będziemy zadowoleni z lektury.
Ocena – 7,0/10