Tytuł – Przygody dawnego wojaka Szwejka po wojnach światowych
Rok wydania – 2024
Autor – Jerzy Rzepka-Leszczyński
Wydawnictwo – Novae Res
Liczba stron – 505 (t. 1) i 832 (t. 2)
Tematyka – nietuzinkowa kontynuacja przygód legendarnego wojaka Szwejka osadzona w zupełnie innych okolicznościach niż oryginalna powieść – w czasach PRL-u.
Ocena – 8,0/10
Wojak Szwejk w czasach PRL-u? Nie może być, w końcu klasyczna powieść napisana przez Jarosława Haška dotyczyła znacznie wcześniejszego okresu I wojny światowej. Jest mało prawdopodobne, by oryginalny bohater w ogóle dożył lat komunizmu w Polsce. I po co miałby się wynosić z rodzinnych stron? Jerzy Rzepka-Leszczyński musiał zatem w jakiś sposób przenieść wojaka Szwejka do zupełnie innej rzeczywistości historycznej, geopolitycznej, a częściowo także kulturowo. Zrobił to w nieco naciągany sposób, dokonując rebootu powieści. Nie jest to zabieg niespotykany w literaturze, choć oczywiście może wywołać różne reakcje czytelników oryginalnych historii. Ba, w samych Czechach Szwejka przenoszono do późniejszych okresów, choć bez większych sukcesów. Hejterom, którzy z założenia chcieliby krytykować taką ideę przypomnę jedynie, iż już od kilkudziesięciu lat podobny restart notuje jedna z najbardziej kultowych serii o Jamesie Bondzie. I tam ta konwencja całkiem nieźle się sprawdza.
A skoro mamy już za sobą kwestie formalne, możemy przejść do oceny treści. Muszę przyznać, że dobrego wojaka Szwejka znam jedynie z wersji telewizyjnej, w związku z czym moja wiedza na temat oryginalnej powieści jest nieco ograniczona. A to z kolei utrudnia mi analizę porównawczą. Może to i dobrze, gdyż do lektury zasiadałem bez bagażu oczekiwań. Oczywiście, miałem pewne wyobrażenia na temat tego, jak mogłaby wyglądać uwspółcześniona wersja wojaka Szwejka, ale nie były to sztywne ramy konwencji i stylu pisarskiego. Myślę jednak, że Rzepka-Leszczyński ewidentnie zafascynowany postacią wykreowaną przez Haška starał się nieco naśladować ten styl i przeszczepić do swojej powieści to, co stanowiło o sile oryginalnej historii. Nietuzinkowe poczucie humoru i specyfika samej postaci odznaczającej się mozaiką cech, których nie sposób nie polubić.
Pod względem pisarskim mamy naprawdę solidną powieść, opartą na dobrym warsztacie autora. Historia po prostu sobie płynie, nie ma tam wielkich zwrotów akcji, jest za to przeciekawa codzienność opisana ze swadą i, jak mi się wydaje, niezłym literackim wyczuciem. Rzepka-Leszczyński bardzo dobrze odnajduje się w wykreowanej przez siebie rzeczywistości krakowskiego PRL-owskiego świata. Swoją drogą miłośnicy historii tego miasta znajdą na kartach książki wiele ciekawostek ukazujących ówczesna realia, nawet jeśli czasem w nieco przekrzywionym zwierciadle. W dużej mierze odzwierciedla to osobiste doświadczenia autora, o czym znajdziemy kilka słów w epilogach. Rzepka-Leszczyński to najwyraźniej człowiek zafascynowany światem i jego wielobarwnością. Oprowadza wycieczki w dwunastu językach (!), zwiedził blisko 90 krajów świata, a swoje podróże dokumentował fotograficznie. Tak jak Hašek, w tworzeniu swoich postaci bazował na rzeczywistych doświadczeniach, uzupełniając je fantazją.
Jego wojak Szwejk to najwyraźniej wciąż ten sam poczciwy, nieco cyniczny anarchista, który z poczuciem humoru obserwuje otaczający go świat i ludzi. Ma ogromne pole do popisu. Tak jak rzeczywistość Austro-Węgier nadawała sie do krytyki i sarkazmu, tak i PRL to istotna kopalnia absurdów, z której kpić można do woli. Mamy zatem przejazd przez historię naszego kraju z początku lat osiemdziesiątych, nieco podśmiechiwania się z narodowych przywar i konfrontowania się z dualizmem naszej natury napędzanej mentalnością komunizmu i silnie zakorzenioną w polskiej tożsamości religijnej.
Oba tomy po prostu sobie płynęły. Wydarzenie – Szwejk – komentarz – reakcja. I tak lecimy sobie z autorem przez życie głównego bohatera, który nieustannie znajduje się w niby niecodziennych, ale tak naprawdę zupełnie normalnych dla tamtych czasów sytuacjach. I jakby nic sobie z tego nie robi, co najwyżej coś zgryźliwie skomentuje. Pójdziemy zatem na mecz Wisły Kraków, zwiedzimy nieco okolicznych barów, poprzyglądamy się załatwianiu samochodu, wejdziemy w świat handlu skórami, a na dokładkę porozmawiamy o nazwisku Tadzia Pytki, co to nie powinien się niczego wstydzić.
Nie jestem jakimś wielkim fanem oryginalnego dobrego wojaka Szwejka, traktuje go bardziej jako kinematograficzną ciekawostkę. Zakładam jednak, że dla wielu widzów i czytelników może być to postać kultowa, pewien punkt odniesienia, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę specyficzną antywojenną i antymocarstwową specyfikę historii. Nie tego na czasy PRL-u okazało się naprawdę dobrym rozwiązaniem. Rzepka-Leszczyński nie boi się spojrzeć na swoich rodaków krytycznie, ironicznie. Subtelnie wykpiwa specyficzne cechy, które jako naród zabraliśmy z PRL-u wprost do demokratycznej Polski. W efekcie wychodzi niby książka o niczym, niby o wszystkim, a przy tym naprawdę trafna i dobrze ułożona. To nie jest literatura o charakterze przełomowym, to zabawa Rzepki-Leszczyńskiego, który udanie wciąga czytelnika w wykreowany przez siebie świat. A może raczej świat prawdziwy (niestety, udało nam się osiągnąć mistrzostwo absurdu), do którego po prostu dokłada Szwejka, który służy jako jego literackie alter-ego i pozwala celnie skomentować rzeczywistość, której czasem wolelibyśmy nie widzieć lub nie pamiętać.
Ocena – 8,0/10