Tytuł – Niezłomni czy realiści? Polskie podziemie antykomunistyczne bez patosu
Rok wydania – 2024
Autor – Rafał Wnuk, Sławomir Poleszak
Wydawnictwo – Literackie
Liczba stron – 872
Tematyka – trudna książka odznaczająca się polaryzacyjnym potencjałem – wciągające omówienie historii Żołnierzy Wyklętych uwzględniające pomijane w szerokim dyskursie aspekty.
Ocena – 8,0/10
Oj, tego typu książki muszą wzbudzać zainteresowanie, bo kontrowersje są wpisane wprost w założenia badawcze. Żołnierze Wyklęci to w ostatnich kilkunastu latach historyczny gorący kartofel. Słowa krytyki są przyjmowane wprost jako dowód zaprzaństwa i wyrzeczenia się polskości. Ba, u niektórych są równoważne z komunistyczną przeszłością autora czy też jego przodków, co oponenci wyjątkowo chętnie wyciągają na światło dzienne. Z drugiej strony, nadmierne gloryfikowanie doprowadziło do wykształcenia bezkrytycznego, a przez to ahistorycznego nurtu, któremu krytycy zarzucają nadęcie, patos i ignorowanie niewygodnych faktów. Jeśli ktoś wchodzi w ten temat, musi mieć albo dużo odwagi, albo doskonały warsztat, który pozwoli się bronić przed zarzutami. Rafał Wnuk i Sławomir Poleszak wykazali się i jednym, i drugim, choć i od nich można mieć pewne zastrzeżenia.
Swego rodzaju papierkiem lakmusowym podejścia do Żołnierzy Niezłomnych czy Wyklętych (już sama terminologia jest kontrowersyjna, co zresztą Wnuk i Poleszak starają się tłumaczyć) jest sposób opisywania historii co bardziej kontrowersyjnych postaci, takich jak choćby Romuald Rajs, ps. „Bury”. Po lekturze książki „Niezłomni czy realiści?” nie mam wyrobionego zdania na temat podejścia autorów, przy czym wydaje mi się, że szukają oni swego rodzaju balansu. Może nie do końca symetryzmu, bo ten kojarzy się z wyszukiwaniem argumentów na siłę, by nieco zrównoważyć głosy krytyczne. Wnuk i Poleszak zazwyczaj nie narzucają nam swojego zdania, starają się ukazywać historię w pewnej perspektywie, a w momentach krytycznych zwracają uwagę na specyfikę myślenia poszczególnych postaci, których biografie finalnie analizują.
Wyraźny jest oczywiście krytycyzm, ale nie postrzegam tego jako próby pisania pod tezę. Może czasami zabraknie jakiegoś niuansu, nie doszukiwałbym się jednak złej woli. Dla osób podchodzących bardziej emocjonalnie do tematu będzie to doskonała okazja do krytyki publikacji, zwłaszcza gdy przejawy chłodnej narracji będą traktowane jako zamach na świętości. Podkreślę raz jeszcze, ja takiego poczucia nie miałem, ale też mój stosunek do Niezłomnych nie jest nacechowany nadmiernym patosem lub bałwochwalstwem. Byli oni w wielu wypadkach bohaterami, Ale przecież nie byli nieskazitelni. Z kolei niektórzy z nich swoimi działaniami negowali szczytne idee, za które szli walczyć.
Przygotowując się do recenzji, znalazłem dość krytyczną recenzję odnoszącą się chociażby do potraktowania przez Wnuka i Poleszaka biografii Józefa Kurasia, który na Podhalu jest owiany legendą, ale nie zawsze tą złotą. Warto zatem rzucić okiem na głosy krytyczne, by skonfrontować je z własnym zdaniem i odczuciami. Autorzy z kolei powinni być gotowi bronić dokonanych przez siebie wyborów i z dużym zainteresowaniem czekam na poważne dyskusje wokół książki.
Niezwykle ciekawe i wnikliwe wydały mi się obserwacje na temat wewnętrznych podziałów i sporów tożsamościowych i politycznych wewnątrz antykomunistycznej partyzantki. Autorzy odwołują się do pewnych dogmatów i konfrontujących się ze sobą stanowisk, które doprowadzały do mocnych sporów i sprawiały, iż Niezłomni nie byli jednolitą grupą, lecz zbiorem mocnych osobowości, którym wprawdzie przyświecał nadrzędny cel, ale które forsowały nierzadko odrębne drogi. To ciekawe, dotychczas Niezłomni jawili mi się jako jedność, przy czym miałem dość stereotypowe wyobrażenie i nie zaglądałem dotychczas za kulisy ich wewnętrznej polityki. Wnuk i Poleszak piszą zatem o napiętej atmosferze, a nierzadko wręcz otwartych konfliktach, które jednak powinniśmy rozumieć nie tylko przez pryzmat walki o dominację i kwestii forsowania specyficznego światopoglądu, ale i kolosalnej presji, z którą zmagali się wciąż podejmujący – nierzadko beznadziejną walkę – żołnierze.
Metodologicznie warto odnotować próbę odrzucenia ogólnie przyjętej terminologii „Żołnierzy Wyklętych”. Wnuk i Poleszak celowo unikają takiego nomenklatury, by zaakcentować różnorodność grup walczących z Sowietami bądź też forsujących określoną wizję umiarkowanej współpracy z nowym okupantem. Rzeczywiście, gdy tak spojrzymy na antykomunistyczne podziemie, to trudno mówić o jakiejkolwiek jednolitości. Wydaje mi się natomiast, że uwypuklenie negacji przyjętej terminologii nie ma istotnej wartości naukowej (choć dostrzegam pewna terminologiczną mitologizację), a może być przysłowiowym wsadzaniem kija w mrowisko, polaryzując tym samym biorących udział w dyskursie. Pamiętajmy, dyskursie wybitnie emocjonalnym, a współcześnie także mocno upolitycznionym.
Choćby z tego względu cieszę się, że w epilogu autorzy poruszyli problem różnorodnych narracji dotyczących powojennej historii Polski, odwołując się także do aspektów semantycznych. Tym rozważaniom poświęcono nieco więcej miejsca. W przypadku Franczaka „Lalusia” Wnuk i Poleszak wskazują chociażby na możliwość fałszywych zeznań świadków, które stawiały go w złym świetle wobec oskarżeń o kolaborację z Niemcami i akcje przeciwko Żydom. Musimy umieć odnaleźć się w tej gmatwaninie opinii, nierzadko niezwykle subiektywnych, które w zależności od kontekstu mogą przyjmować skrajnie różne interpretacje.
Czy Niezłomni byli realistami? Książka Wnuka i Poleszaka nie rozwiewa moich wątpliwości, ale antykomunistyczne podziemie widzę bardziej jako romantyków niż pozytywistów. Bardzo trafnie podsumowuje ich wysiłek naczelne motto książki: przyszło im wybierać w sytuacji, w której każdy wybór był zły. Nie jest to jedynie frazes. Właśnie w tej myśli silnie zakotwiczona jest i historia antykomunistycznego podziemia, i narracja Wnuka i Poleszaka. Sama narracja przeplata bardzo udane opisy zjawisk, faktografię i perspektywy historyczne z pojedynczymi historiami splatającymi się w trudną do zrozumienia mozaikę miejsc, postaci, wydarzeń i struktur. Takie właśnie było podziemie antykomunistyczne, którego w pełni nie da się jednak odrzeć z patosu.
Ocena – 8,0/10