Rok 1945 na Śląsku – walki i „wyzwolenie” Śląska przez Armię Czerwoną

Armia Czerwona żegnana po wyzwoleniu Katowic w 1945 roku. Zdjęcie za: https://przystanekhistoria.pl/pa2/teksty/97951,Gehenna-wyzwolenia-Zbrodnie-sowieckie-na-Gornym-Slasku-w-1945-roku.html (Archiwum Państwowe w Katowicach). 

Przebieg wydarzeń z 1945 roku jest bardzo ważnym zagadnieniem dla Górnego Śląska, ponieważ właśnie ten okres jest momentem, w którym ruszyła potężna operacja wiślańsko-odrzańska. Głównym zadaniem tej ofensywy było dojście do Berlina (Armii Czerwonej) i zakończenie wojny. Główne cele operacyjne sprawiły, że jedno z najważniejszych uderzeń spadło na terytorium Górnego Śląska, ponieważ po Zagłębiu Ruhry był to jeden z ostatnich regionów pracujących na potrzeby machiny wojennej III Rzeszy. 


Tekst stanowi fragmenty książki Mateusza Paszendy zatytułowanej „Codzienność wojenna i powojenna Górnego Śląska w pamięci najstarszych mieszkańców”, której recenzję można przeczytać TUTAJ.


Ponadto Górny Śląsk jest drugim (pod względem rozmiaru i możliwości produkcyjnych) po Zagłębiu Ruhry ośrodkiem przemysłowym, z którego potencjału III Rzesza korzystała, produkując sprzęt na potrzeby przemysłu zbrojeniowego Wehrmachtu. To właśnie na tym terytorium po utraceniu rumuńskich pól naftowych w Ploeszti (na krótko zostają jeszcze pola rozlokowane na Węgrzech oraz austriackim Zisterdorfie), wykonuje się w Blachowni, Zdzieszowicach i Kędzierzynie-Koźlu syntetyczną benzynę z węgla kamiennego pochodzącego z górnośląskich kopalń. Całość produkcji syntetycznej benzyny w III Rzeszy w szczytowym momencie osiągała rozmiary około 5 milionów ton, więc była to prężnie działająca gałąź przemysłu. Należy zaznaczyć jednak, że w okresie od 7 lipca do 26 grudnia 1944 roku miała miejsce tak zwana „bitwa o benzynę” na Śląsku Opolskim i w tym czasie wyżej wymienione zakłady produkujące syntetyczną benzynę bardzo ucierpiały.

Ażeby, w sposób jeszcze bardziej znamienny zobrazować ważkość tych obszarów to poniżej przedstawiono najważniejsze zakłady produkujące broń na terytorium Śląska. Tak więc na pierwszy plan wysuwają się Łabędy, gdzie w tutejszych prasowniach wytwarzano pociski do artylerii o kalibrze 280 mm, w które wyposażone były największe okręty. Donnersmarckhütte wytwarzała z kolei kotwice, aparaty torpedowe, a nawet prefabrykowane elementy U-Bootów. W dzisiejszej dzielnicy Bytomia Łagiewniki powstawały nadwozia do Schützenpanzerwagenów (transporterów półgąsienicowych), jak określali je niemieccy żołnierze. Warte odnotowania jest, że Armia Czerwona podobnego środka transportu dla swoich żołnierzy nie posiadała i cały ich park maszynowy tego typu pochodził z amerykańskiej pomocy (Lend Lease Act[1]) bądź opierał się na sprzęcie zdobycznym na armii niemieckiej. Zakład Eintrachthütte, czyli Świętochłowice-Zgoda skupiał się na produkcji sławnych niemieckich dział przeciwlotniczych i przeciwpancernych o kalibrze 88 mm oraz pocisków do haubic kaliber 105 mm. W celu zapewnienia siły roboczej w 1942 roku przy zakładzie założono obóz pracy przymusowej i umieszczono w nim 180 Żydów[2]. Bismarckütte zajmowała się z kolei produkcją części do działek przeciwlotniczych o kalibrze 20 mm oraz wytwarzaniem części do samolotów Junkres Ju 88.

Hirschberg w trakcie II wojny światowej. Zdjęcie za: https://jeleniagora.naszemiasto.pl/ oraz fotopolska.eu.
Hirschberg (Jelenia Góra) w trakcie II wojny światowej. Zdjęcie za: https://jeleniagora.naszemiasto.pl/ oraz fotopolska.eu.

Śląsk ważnym ogniwem dla ZSRR

Z tego powodu Śląsk tworzący bazę surowcową oraz przemysłową nie mógł ujść uwadze Józefa Stalina, który zakreślił ten punkt na mapie i określił słowem: „złoto”. Zgodnie z tym hasłem wraz z końcem zimy 1945 roku Stalin podpisał pierwsze rozporządzenia dotyczące wywozu zakładów przemysłowych z ziem przyłączonych do Polski. O ważności rozporządzenia poświadcza fakt, że na terenie Górnego Śląska w lutym i marcu 1945 roku pracowała specjalna grupa pracowników politycznych i specjalistów przysłanych do zbadania potencjału przemysłowego. Podlegała ona komisji pełnomocnej rządu ZSRR, kierowanej przez przedstawiciela Państwowego Komitetu Obrony ZSRR (GOKO), gen. Maksyma Z. Saburowa, którego sztab mieścił się w Bytomiu. Wchodzący w skład komisji specjaliści spisywali i kwalifikowali do wywózki nowoczesne urządzenia zainstalowane przez Niemców w hutach i kopalniach. Efektem pracy komisji było stworzenie 500-stronicowego dokumentu datowanego na 22 marca 1945 roku, który zawierał dokładny opis wytypowanych do wywózki maszyn i całych fabryk[3]. Część zakładów, które mogły przysłużyć się do zaopatrywania wojska, starano się zachować w ruchu. Produkcję oraz zapasy przejmowały jednostki kwatermistrzowskie Frontu[4]. Dotyczyło to tych zakładów, które produkowały w szczególności broń, amunicję oraz sprzęt pancerny. Utrzymanie ruchu w zakładach przemysłowych odbywało się wysokim kosztem, dlatego że załogi i pracujący w fabrykach zostali oddzieleni od swoich rodzin i osadzeni w przyzakładowych obozach pracy. W późniejszym czasie do pracy w górnictwie i przemyśle sprowadzano jeńców wojennych z ZSRR — nie podpisując konwencji genewskiej, Stalin nie był nią „skrępowany” (niepodpisanie konwencji nie wyłącza jednak odpowiedzialności za zbrodnie wojenne).

Zakłady, które nie były przydatne dla wojska, nie zostały uruchomione, jednak zostały zajęte przez żołnierzy Armii Czerwonej. Rosjanie do ośrodków przemysłowych nikogo nie dopuszczali, stając się ich „właścicielami”. Wkrótce po ich zajęciu przystąpili do planowanej wywózki maszyn. Do demontażu przeznaczono m.in. maszyny z walcowni rur w Gliwicach, huty żelaza w Bobrku koło Bytomia oraz huty i walcownię w Łabędach koło Gliwic. Następnie zespoły demontażowe zajęły się wyposażeniem śląskich elektrowni. Do ZSRS wyjechała aparatura z elektrowni w Blachowni Śląskiej, Chełmsku Śląskim, Miechowicach, Mikulczycach, Zabrzu i Zdzieszowicach. Do transportu urządzeń z samej tylko elektrowni w Miechowicach potrzeba było aż 834 wagonów kolejowych. Z raportu sporządzonego przez inż. Dobrzańskiego z 27 marca 1945 roku wynika, że w Zabrzu z rozkazu komendanta wojennego miasta mjr. Duwara zdemontowany został turbozespół o mocy 26 000 kW i transformator o mocy 45 000 kVA. Maszyny te pracowały w elektrowni Zabrze i należały do największych na Śląsku[5].

Na domiar złego trzy nowoczesne dźwigi z Kanału Gliwickiego również zostały poddane procesowi demontażu. Sowieci nie gardzili również gotowymi wyrobami. Z poniemieckich fabryk Górnego Śląska w marcu 1945 roku przeznaczono do wywiezienia 26 tysięcy ton wyrobów walcowanych, 4 tysiące ton różnych wyrobów metalowych, 3 tysiące ton blachy, 2 tysiące ton rur stalowych, 560 ton lin stalowych i 2,4 tony srebra. Dla Sowietów szczególnie pożądane były zakłady paliw syntetycznych. Na terenie obecnej Polski znajdowały się trzy takie poniemieckie zakłady, położone w Blachowni Śląskiej, Policach i Zdzieszowicach. Ogromne wrażenie robił zwłaszcza potężny, bo liczący około 200 hal produkcyjnych, kompleks w Blachowni Śląskiej, który według zamierzeń Niemców miał produkować docelowo 900 tysięcy ton benzyny lotniczej rocznie. Ilość wywiezionego sprzętu z Blachowni Śląskiej była większa od wyposażenia zarekwirowanego przez Sowietów w Czechosłowacji (6500 wagonów) oraz Węgier (2800 wagonów). Aby zabrać ze wspomnianego kompleksu całość materiału, potrzeba było aż 9723 wagonów[6]. Cała ta zorganizowana akcja grabieży była przeprowadzana przez „trofiejnyje otriady”, których celem była usystematyzowana grabież i demontaż wszystkiego, co mogło się przydać w odbudowie powojennego ZSRR[7].

„Wyzwolenie” w stylu sowieckim

Chociaż trudno w to uwierzyć to w gorszym stanie od śląskich fabryk były śląskie wsie po przejściu żołnierzy Armii Czerwonej. Większość gospodarstw w połowie 1945 roku była opuszczonych, rozgrabionych z dobytku i żywego inwentarza, pozbawiona maszyn i siły pociągowej. Pogłowie bydła w 1939 roku wynosiło w Polsce 9 mln sztuk, a po wojnie tylko 1,5 mln sztuk. Na samym Śląsku procent ubytków w pogłowiu był jeszcze większy. Inspekcja powiatu oleskiego i kluczborskiego przeprowadzona w połowie maja 1945 roku wykazała, że w kluczborskim na 472 430 ha ziemi przypada tylko 47 koni i 860 sztuk bydła. Przyglądając się bliżej danym dotyczącym liczebności zwierząt, warto podać konkretne liczby w odniesieniu do powiatu rybnickiego, gdzie: w 1937 roku było 7655 koni a w 1945 roku 1100, w 1937 roku bydła było 31380 sztuk z kolei w 1945 roku 9112, liczebność trzody chlewnej spadła z poziomu 22292 sztuk w roku 1937 do 1237 w roku 1945, patrząc na liczbę kóz w 1937 roku było ich 19415 sztuk, z kolei w 1945 roku było ich 9839 sztuk. W drugiej połowie roku sytuacja na wsi zaczęła się zmieniać na lepsze. Wracali do domów niemieccy uchodźcy, przybywali repatrianci ze wschodu wraz ze swoim dobytkiem, przybywały pierwsze dostawy pomocowe w ramach UNRRY[8]. Mimo to rolnictwo na Śląsku w wyniku masowych grabieży dokonywanych przez żołnierzy RKKA było w marnej kondycji[9].

Mówiąc o „wyzwoleniu Śląska” przez Armię Czerwoną, nie można pominąć jednej z najciemniejszych kart obecności Sowietów na Śląsku; deportacji dziesiątek tysięcy ludzi do ZSRR. Formalnie odbywało się to na podstawie ustaleń konferencji w Jałcie 4-11 lutego 1945 r. (gdzie Stalin wynegocjował u zachodnich przywódców przymusowe wykorzystanie niemieckiej ludności cywilnej do celów odbudowy ZSRR) oraz rozkazu Państwowego Komitetu Obrony ZSRR z 6 lutego 1945 roku, nakazującego internowanie Niemców od 17. do 50. roku życia. Nakazywano stawienie się mężczyzn w danych punktach zbornych z zapasami i odzieżą na 14 dni pod pretekstem uruchamiania zakładów, czy prac porządkowych. Ci byli następnie pakowani do bydlęcych wagonów i wywożeni na wschód. Wbrew ustaleniom z Jałty, władze sowieckie aresztowały nie tylko Niemców, ale także Ślązaków i etnicznych Polaków. Wśród wywiezionych byli m.in. wpisani na Volkslistę, żołnierze Armii Krajowej, byli powstańcy śląscy, a nawet członkowie komunistycznej Polskiej Partii Robotniczej. Aresztowano także kobiety. Akcja zakończyła się w kwietniu i wg ostrożnych szacunków, do ZSRR deportowano od 40 do nawet 60 tysięcy ludzi. Miejscami deportacji były głównie tereny Zagłębia Donieckiego i Uralu. Skutkiem wywozu tylu mężczyzn, szczególnie górników i hutników, był wielotygodniowy paraliż śląskich kopalni i hut, które nie mogły podjąć pracy z braku personelu. W marcu 1945 roku obsada hut i kopalń po polskiej stronie Górnego Śląska wynosiła tylko 50 procent. Dodatkowo deportacje wywołały poważne konsekwencje społeczne – pozbawione opieki męskiej głowy rodziny kobiety i dzieci żyły w nędzy. Dopiero w latach 1947-1949 doprowadzono do powrotu części deportowanych do Polski, choć szacuje się, że tylko 20 procent z nich wróciło w swoje rejony zamieszkania[10].

Żywym do dziś w świadomości ogółu stwierdzeniem jest „wyzwolenie” ziem polskich w stosunku do wkroczenia Armii Czerwonej na terytorium Polski. Rzeczone „wyzwolenie” było niczym innym jak wykonywaniem politycznej woli Stalina, który zapoczątkował na tych terenach nową okupację. Prowadził na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych szczególnie represyjną politykę, jeszcze nawet w trakcie trwania II wojny światowej. Mówi się, że Stalin popełnił w swoim życiu tylko dwa błędy: „pokazując swoim żołnierzom Europę oraz pokazując Europie swoich żołnierzy”. Stwierdzenie to jak nigdzie indziej nie miało tak wymownego znaczenia, jak na Górnym Śląsku podczas działań wojennych w 1945 roku. Całość terytorium Śląska było traktowane przez żołnierzy Armii Czerwonej jako część Rzeszy. W tym przypadku nie czyniono rozróżnienia na część polską i niemiecką. Na poświadczenie tego faktu może wskazywać identyczne zachowanie żołnierzy radzieckich podczas wkraczania do Katowic i pobliskich, acz leżących już po przeciwnej stronie przedwojennej granicy Gliwic. We wspomnianym rejonie panowała instytucjonalna i odgórna zgoda najwyższych władz ZSRR na grabież mienia, demontaże fabryk i zakładów przemysłowych, jak również pospolitą kradzież. Pomimo tego, że niemieckie wojsko otrzymało rozkazy od Hitlera, żeby Armii Czerwonej nie zostawić nic do plądrowania (uprzednio miano zniszczyć zakłady przemysłowe i węzły komunikacyjne), to dowództwo niemieckie tego rozkazu nie wykonało. Ówczesna kalkulacja była taka, że wojna jest już i tak przegrana, a ludność tutejsza zostanie i będzie musiała zmierzyć się z problemem powojennej odbudowy. Z tego powodu uznano, że lepiej będzie, jeśli zakłady przemysłowe pozostaną nietknięte, gdyż pomoże to ludności cywilnej w powojennej odbudowie. Nic bardziej mylnego, ponieważ ziemie Śląska w wyniku „wyzwolenia” zostały ogołocone ze wszystkiego, co miało jakąkolwiek wartość, a stwierdzenie: „dawaj czasy” (oddaj zegarek) długo rozbrzmiewało jako echo tamtejszych wydarzeń.

Zdjęcie tytułowe: Armia Czerwona żegnana po wyzwoleniu Katowic w 1945 roku. Zdjęcie za: https://przystanekhistoria.pl/pa2/teksty/97951,Gehenna-wyzwolenia-Zbrodnie-sowieckie-na-Gornym-Slasku-w-1945-roku.html (Archiwum Państwowe w Katowicach).

Bibliografia:

[1] Ustawa federalna z 11 marca 1941 roku, która pozwalała Prezydentowi Stanów Zjednoczonych na przekazywanie w dowolnej formie wybranych elementów ze sfery obronności.

[2] A. Dziurok, Obóz pracy w Świętochłowicach w 1945 roku, Wydawnictwo IPN, Warszawa 2003 s. 15.

[3] Z. Wóźniczka Skutki wkroczenia Armii Czerwonej i działalności NKWD w 1945 roku, [w:] Województwo śląskie 1945-1950, (red.) A. Dziurok, R. Kaczmarek, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2007 s.70.

[4] Grupa Armii w strukturze Armii Czerwonej.

[5] H. Stańczyk, Walec wojny w Południowej Polsce 1944-1945, Wydawnictwo Napoleon V, Oświęcim 2014 s. 311.

[6] L. Adamczewski Na dno szybu, Wydawnictwo Replika, Zakrzewo 2013 s. 273.

[7] D. Kaliński, Czerwona zaraza. Jak naprawdę wyglądało wyzwolenie Polski?, Wydawnictwo Znak, Kraków 2017 s. 110-111.

[8] Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Pomocy i Odbudowy. Było to gremium zajmujące się uchodźcami i będącymi w trudnym położeniu mieszkańcami wyzwolonych krajów. Organizacja ta zajmowała się pomocą humanitarną.

[9] H. Stańczyk, Walec wojny w Południowej Polsce 1944-1945, Wydawnictwo Napoleon V, Oświęcim 2014 s. 316-322.

[10] D. Węgrzyn, Górnoślązacy jako forma reparacji. Deportacje z Górnego Śląska do ZSRR w 1945 roku, Zesłanie, zeszyt nr 35, 2008 s. 66-69.

Po więcej informacji odnośnie do losów Górnego Śląska w I połowie XX wieku zapraszam do książki: „Codzienność wojenna i powojenna Górnego Śląska w pamięci najstarszych mieszkańców” autorstwa Mateusza Paszendy.

Mateusz Paszenda