Podczas oblężenia Sewastopola z lat 1941-1942 Sowieci korzystali z licznych fortyfikacji. Jedną z nich stanowiła bateria „Maksym Gorki”, która sprawiła wiele trudności żołnierzom Wehrmachtu. Jej ostateczne zdobycie Niemcy uznali za kluczowy moment ataku na Sewastopol.
Radziecka „superbateria”
Kiedy w czerwcu 1942 roku na froncie wschodnim Niemcy rozpoczęli szturm mający na celu zdobycie obleganego Sewastopola, jedną z głównych przeszkód, z jaką musieli się zmierzyć stanowiła radziecka bateria artyleryjska „Maksym Gorki”. Właściwie można powiedzieć, że była to „superbateria” – niemal niezniszczalna i obsługiwana przez 1000 żołnierzy mieszkających w podziemnym mieście. Aby ostatecznie ją zdobyć i przełamać opór czerwonoarmistów, Niemcy musieli najpierw użyć bardzo ciężkiej artylerii w postaci haubic o kalibrze 355 mm (niem. 35,5-cm-Haubitze M1) do „zmiękczenia” terenu. Następnie czekał ich długi szturm i walka o każde pomieszczenie stanowiące część „superbaterii”. Prym w tym przypadł saperom, którzy ładunkami wybuchowymi i miotaczami ognia eliminowali opór, jaki z determinacją stawiali im Sowieci.
Relacja żołnierza Wehrmachtu
Dokładnie cały atak na „Maksyma Gorkiego” opisał Gottlob Herbert Bidermann, żołnierz Wehrmachtu biorący udział w szturmie na Sewastopol (za: „W śmiertelnym boju”). Jego relacja jest też kapitalną dokumentacją inżynierską:
„Do zniszczenia baterii Maksym Gorki wyznaczono 641 batalion ciężkiej artylerii, którego dwa 355-milimetrowe moździerze stanęły cztery kilometry na zachód od wzgórza 'Ölberg’. Ich ciężkie, ważące po tysiąc kilogramów pociski, podnoszono do zamków za pomocą dźwigu. Po raz ostatni moździerze brały udział w walkach w kampanii francuskiej podczas bojów o Liège. Pociski były skonstruowane w taki sposób, by nie detonować po uderzeniu. Zamiast tego, ich zapalniki uruchamiały się z opóźnieniem, po przebiciu przez pocisk osłaniającej cel warstwy żelbetu.
Po tym, jak pierwsze pociski wyleciały z luf tych monstrów, obserwatorzy artyleryjscy zameldowali, że 'Maksym Gorki został przebity’, a kopułę baterii „wyrwało z podstawy”. Pociski kalibru 305 mm składowane na stanowisku potężnej baterii zaczęły eksplodować, wyrzucając w górę wielkie fragmenty konstrukcji, dziko wirujące w powietrzu. W końcu rosyjska bateria zamilkła, skryta w chmurze dymu i pyłu.
Saperzy i piechota ruszyli do szturmu na wzgórze. We wnętrzu betonowego kolosa, mierzącego trzysta metrów długości i czterdzieści metrów szerokości, obrońcy kontynuowali upartą obronę. Kiedy stało się jasne, że umocniona bateria padnie, niektórzy z nich podjęli desperacką próbę wyrwania się w małych grupkach. Saperzy posuwali się do przodu przy użyciu ładunków wybuchowych, miotaczy ognia i granatów dymnych.
Po pierwszej eksplozji ładunku Sowieci nie przerwali ognia, strzelając z ambrazur i dziur w betonowej osłonie, ale kolejny wybuch rozerwał część ściany. Przed saperami otworzyła się gigantyczna jaskinia, w której można było dostrzec wszystkie szczegóły skomplikowanego wnętrza baterii. 'Maksym Gorki’ sięgał na trzy poziomy pod ziemię i był samowystarczalnym miastem z własnym ujęciem wody i zasilaniem elektrycznym, szpitalem, stołówką, maszynowniami, podajnikami amunicji, arsenałem i warsztatem. Każde pomieszczenie i każde wejście było zagrodzone podwójnymi, stalowymi drzwiami i aby dotrzeć głębiej należało wysadzać każdą przegrodę za pomocą ładunków wybuchowych.
Saperzy, przyciśnięci do ścian, odliczali sekundy do kolejnego wybuchu i powoli brnęli coraz głębiej w betonowy labirynt. Po każdej detonacji do buchającej dymem wyrwy leciały granaty, po czym następowała chwila wyczekiwania aż rozwieje się dym. W korytarzach, skłębieni w ciemności, leżeli zabici rosyjscy żołnierze. Surrealistycznego posmaku potwornym scenom dodawały maski przeciwgazowe, zatknięte na twarzach zabitych i umierających.
Blisko, z ogłuszającym hukiem rwały się granaty ręczne, w ciasnych przestrzeniach trzaskały i wyły echem wystrzały z pistoletów. Po zdobyciu każdego pomieszczenia, atakujących witały kolejne zatrzaśnięte drzwi pancerne i cały proces zaczynał się od nowa. I tak trwało to godzinami, aż szturmujący wdarli się głęboko do wnętrza fortecy i zbliżyli się do punktu dowodzenia baterii.
Sowiecka admiralicja nakazała obrońcom walkę do ostatniego człowieka – kapitulacji miało nie być. Rosyjski łącznościowiec meldował wiceadmirałowi Oktiabrskiemu, siedzącemu w bunkrze nieopodal sewastopolskiego portu: 'Niemcy dobijają się do drzwi, żądając, żebyśmy się poddali. Nie możemy już otwierać wizjerów i prowadzić ognia. Zostało nas jeszcze czterdziestu sześciu’. Pół godziny później Rosjanin nadał kolejną wiadomość: 'Zostało nas dwudziestu dwóch. Przygotowujemy się do przerwania łączności i wysadzania się w powietrze – żegnajcie!’.
I tak to się skończyło. Serce fortecy dokonało samozniszczenia, gdy wróg stał już na progu. Bitwa o baterię 'Maksym Gorki’ była zakończona. Z załogi liczącej ponad tysiąc żołnierzy w nasze ręce wpadło tylko czterdziestu ludzi, którzy byli zbyt ciężko ranni, by stawiać dalszy opór. 'Maksym Gorki” został zdobyty o godzinie 16:45. Wraz z zajęciem tej potężnej baterii, najpotężniejsza część twierdzy sewastopolskiej znalazła się w naszych rękach’.”
Bibliografia: Gottlob Herbert Bidermann, „W śmiertelnym boju”.
Fotografia tytułowa: zniszczone podwójne działo 12-calowe stanowiące część baterii „Maksym Gorki”. Czerwiec 1942 roku (Bundesarchiv, N 1603 Bild-117 / Horst Grund / CC-BY-SA 3.0).