Catherine Grace Katz jest amerykańską historyczką, której opracowanie „Córki Jałty” ukazało się na polskim rynku w 2023 roku nakładem Wydawnictwa Bo.wiem. Świetna narracja, doskonały temat, a przy tym wiele wątków odnoszących się do kulisów procesów politycznych zachodzących podczas konferencji Wielkiej Trójki w Jałcie – Katz bardzo dobrze wpisała się w kontekst historycznej debaty o tym, w jaki sposób w Jałcie podejmowano decyzje o losach świata i w jaki sposób zaważyły one na losach Polski.
Jak znalazłaś historię tytułowych „córek Jałty”? Temat ten wydaje się być zapomniany przez większość historyków i niezwykle trudno byłoby znaleźć polskiego historyka, który w ogóle by ten problem odnotował.
W pewnym sensie ta historia znalazła mnie dzięki zbiorowi niezwykłych zbiegów okoliczności. Studiowałam historię na Harvardzie i Cambridge, gdzie prowadziłam badania na temat Churchilla do mojej pracy magisterskiej i rozprawy doktorskiej, ale myślałam, że skończyłam z historią (przynajmniej na jakiś czas) po ukończeniu studiów i wyjeździe do pracy w branży finansowej w Nowym Jorku. Ale ku mojemu wielkiemu zdziwieniu w holu mojego biura na Manhattanie znajdowała się księgarnia o nazwie Chartwell Booksellers, nazwana na cześć domu Churchilla, która specjalizowała się w książkach autorstwa brytyjskiego premiera i tych o nim samym. Wpadałam do księgarni popołudniami, kiedy chciałam przypomnieć sobie, jak bardzo kochałam historię. Przy okazji rozmawiałam z właścicielem. Po pewnym czasie przedstawił mnie grupie o nazwie International Churchill Society (ICS), która składa się z naukowców, ale także profesjonalistów wszelkiego rodzaju, a także członków rodziny Churchillów. ICS zaprosiło mnie na kolację, którą organizowali w Nowym Jorku, gdzie przemawiała była sekretarz stanu Madeleine Albright. Wkrótce potem rodzina Churchillów po raz pierwszy otwierała prace Sary Churchill dla naukowców z Churchill College w Cambridge, a ICS poprosiło mnie, abym napisała artykuł o życiu Sary i jej kolekcji.
I tak wróciłaś do historii?
Zgodziłam się, ponieważ uznałam, że będzie to przyjemny sposób na ponowne zaangażowanie się w historię, trochę pisania i ponowne zwiedzenie Cambridge. W międzyczasie aplikowałam na studia prawnicze. Od razu uderzyło mnie niezwykłe życie Sary, a zwłaszcza jej praca u boku ojca podczas ważnych wojennych konferencji w Teheranie i Jałcie. Nie miałam pojęcia, że jej rola w Teheranie zainspirowała zarówno Franklina Delano Roosevelta, jak i ambasadora Harrimana do sprowadzenia swoich córek do Jałty. Dzięki Churchillom dostałam kontakty do rodzin Anny Roosevelt i Kathleen Harriman i zanim się zorientowałam w temacie, zdałam sobie sprawę, że być może znalazłam najbardziej niezwykłą, zapomnianą historię.
Którą z córek uważasz za najbardziej wpływową? Czy ich zakulisowe działania rzeczywiście mogły coś zmienić podczas konferencji? Co dokładnie osiągnęły?
Każda z nich była wpływowa na swój własny, niepowtarzalny, czasami subtelny, ale mimo to istotny sposób. Sarah Churchill służyła swojemu ojcu jako swego rodzaju tajny doradca. Służyła w wojsku podczas wojny, więc wiedziała, jak ważna jest strategia wojskowa i wywiad. A jako aktorka sprzed wojny świetnie nadawała się do dyplomacji, bo między aktorstwem a dyplomacją jest po prostu wiele podobieństw. Była jedyną osobą w Jałcie, której Winston mógł całkowicie zaufać – mógł podzielić się z nią wszystkimi swoimi największymi frustracjami i przepracować swoje prawdziwe uczucia dotyczące stawki politycznej rozgrywki, aby mógł przystąpić do negocjacji z czystym umysłem. Była także zdolną pisarką, która pomogła uchwycić szczegóły działań za kulisami, z czego później Winston czerpał, pisząc swoje wspomnienia z czasów wojny.
Kathleen Harriman zdawała się być na pierwszej linii frontu na długo przed przyjazdem do Jałty.
Kathleen Harriman pełniła rolę, którą określiłabym mianem oficera ds. protokołu w Departamencie Stanu. Kontrolowała, czy cała zaawansowana logistyka jest w porządku i upewniała się regularnie, czy różnice kulturowe między Wschodem a Zachodem nie stały się przypadkiem problemem. Była w końcu jednym z niewielu członków wchodzących w skład obu delegacji zachodnich, którzy mieszkali wcześniej w Związku Radzieckim. Kathleen przebywała tam z ojcem od 1943 roku. Mówiła po rosyjsku i mogła służyć jako pośrednik między ojcem a ludźmi na najwyższych szczeblach Kremla. Wzniosła nawet toast po rosyjsku na wielkim bankiecie Stalina. Dla ojca była niemal jak zastępca ambasadora, którego wysyłał, by pomagał mu w najdelikatniejszych sprawach, takich jak śledztwo w sprawie Zbrodni Katyńskiej, co tylko pokazuje, jak bardzo jej ufał. Była przedłużeniem działań ojca i uznawana wręcz za jego zastępcę. Stanowili doskonały zespół.
A Anna Roosevelt? Ona podróżowała z ciężko chorym ojcem, który jednak miał do odegrania w Jałcie kluczową rolę.
Znaczenie Anny Roosevelt dla wyniku Jałty było chyba najbardziej bezpośrednie: dosłownie utrzymywała Roosevelta przy życiu. Umierał na niewydolność serca, a ona była jedyną osobą oprócz lekarza, która naprawdę rozumiała, jak bardzo jest chory. Chroniła go przez całą konferencję i służyła jako jego strażnik.
Czy córki zdawały sobie sprawę ze swojego znaczenia? Potrafiły wejść w trudny świat polityki i zrozumieć Sowietów?
Wszystkie trzy córki były w stanie służyć ojcom za oczy i uszy w interakcjach z przeciętnymi obywatelami Związku Radzieckiego, z którymi ich ojcowie nie mogli po prostu się spotkać, a których przyszłość została poukładana na nowo w wyniku odbywających się dyskusji konferencyjnych. Córki znalazły wiele wspólnych punktów z obywatelami sowieckimi, można powiedzieć, że tliła się w nich iskierka nadziei na przyszłość, nawet pomimo coraz bardziej wojowniczej postawy Stalina po rozpadzie sojuszu pod koniec wojny. Tak jak zwykli Amerykanie czy Brytyjczycy, naród radziecki chciał po prostu żyć w pokoju. Byli zasadniczo ofiarami reżimu sowieckiego w czasie wojny, a już na pewno po jej zakończeniu. Wreszcie, i być może jest to najważniejszy aspekt, córki były dla ojców buforem realizmu, zapewniały poczucie sensu przyszłości, dbały, by rozumieli, dlaczego musieli walczyć o lepszy pokój niż ten po I wojnie światowej. Churchill, Roosevelt i Harriman walczyli nie tylko o przyszłe „dzieci świata” w sensie abstrakcyjnym, ale dosłownie o własne dzieci, które stały obok nich i które ostatecznie miały odziedziczyć powojenny świat.
Czy podczas poszukiwań znalazłaś jakieś inne historie „córek”? Córka Stalina Swietłana jest dobrze znana ze swojej więzi z ojcem, ale jej wpływy polityczne wydawały się być ograniczone do minimum w porównaniu z odkrytą przez ciebie trójką.
Historia córki Stalina jest tragiczna. Swietłana mówiła po angielsku, mogła być cenną córką-dyplomatką dla swojego ojca, ale w lutym 1945 roku, kiedy Swietłana miała 19 lat, ich związek przybrał bardzo negatywny obrót. Jako nastolatka Swietłana dowiedziała się, że jej matka, która zmarła, gdy była mała, popełniła samobójstwo, do czego doprowadziło ją okrucieństwo Stalina. Swietłana zbuntowała się, zakochując się w starszym, żonatym i żydowskim sowieckim filmowcu, Aleksim Kaplerze. Stalin był wściekły i wysłał Kaplera do obozu pracy. Następnie Swietłana poszła na uniwersytet, gdzie ponownie zakochała się, tym razem w koledze z klasy, Grigoriju Morozowie, który również był Żydem. Swietłana poślubiła go wbrew woli ojca. Zobaczmy zatem, że do momentu rozpoczęcia konferencji w Jałcie Swietłana była żoną Morozowa, a do tego w ciąży z pierwszym dzieckiem. Stalin odmówił spotkania się ze swoim zięciem.
Czy tak było zawsze? Swietłana nie miała szans na wejście w świat „rodzinnej dyplomacji”?
Niekoniecznie. Na początku wojny, zanim ich związek się pogorszył, Stalin przyprowadził córkę na jedną z wizyt Churchilla, prawie jak rekwizyt, aby pokazać Churchillowi, że jest także człowiekiem rodzinnym. Rudowłosa Swietłana i Churchill trochę porozmawiali, a brytyjskie premier opowiedział jej o swojej rudowłosej córce, Sarze. Po tej rozmowie Swietłana wysłała Sarze Churchill broszkę, co było miłym gestem „dyplomacji między córkami”.
Czy w sowieckim systemie było w ogóle możliwe zabranie córki na ważną politycznie konferencję i wysłuchanie jej rad?
Istniał rzeczywisty rozdział między obowiązkami publicznymi sowieckiego urzędnika a jego życiem prywatnym, więc nie było miejsca na przenikanie się życia osobistego i publicznego, co miało miejsce w przypadku zachodnich przywódców. Niewielu ludzi na Zachodzie wiedziało o sowieckich biurokratach cokolwiek więcej niż najbardziej podstawowe szczegóły biograficzne. Jedynym wyjątkiem było sytuacja, gdy dziecko komunistycznego dygnitarza również było częścią aparatu biurokratycznego, jak choćby w przypadku syna Ławrientija Berii, który był jedną z osób podsłuchujących rozmowy Roosevelta w jego pełnej pluskiew jałtańskiej karierze. Ale syn Berii nie zostałby włączony do żadnych dyskusji przy obiedzie, tak jak Sarah, Anna i Kathy. Nikt też nie konsultowałby z nim czegoś, co wykraczało poza zakres jego konkretnej roli.
Do kogo porównałbyś te trzy córki, aby nasi czytelnicy mogli odczuć ich znaczenie?
Myślę, że ich znaczenie jest oczywiste przez fakt, że naprawdę nie mogę ich porównać z nikim innym. Ich rola była całkowicie wyjątkowa, a każda z nich miała tak odrębną osobowość, zestaw umiejętności i doświadczenie, że czyniły ją idealną partnerką dla swojego ojca w tamtym momencie. Były po części doradczyniami, dyplomatkami, powierniczkami, aktorkami, tłumaczkami, attaché wojskowymi, pisarkami i pamiętnikarkami. A w przypadku Anny Roosevelt mowa jeszcze o dosłownym utrzymywaniu ojca przy życiu. Trudno sobie wyobrazić coś bardziej znaczącego niż to!
Trudno porównać opisywaną przez Ciebie relację ojciec-córka z bardziej współczesnymi modelami. Czy „podejście biznesowe” w opisanych przez Ciebie przypadkach należy uznać za wyjątkowe czy standardowe w tamtych czasach?
W tamtych czasach decyzja Churchilla, Roosevelta i Harrimana o włączeniu ich córek do delegacji była z pewnością wyjątkowa i nadal jest dość wyjątkowa. Najbliższy historyczny przykład tego rodzaju modelu, jaki przychodzi na myśl, można było zaobserwować w rodzinach królewskich, w których władca wysyłał swoje dzieci jako emisariuszy do odległych zakątków imperium, by mogły go reprezentować, tak jak robiła to królowa Wiktoria ze swoimi dziećmi. Myślę jednak, że rodziny często służą jako nieoficjalna, ale niezbędna „tajna rada” dla każdego przywódcy. W najtrudniejszych czasach, gdy potrzebujesz porady od osób, którym bezgranicznie ufasz, komu możesz zaufać bardziej niż własnej rodzinie? Chociaż tego rodzaju oficjalna rola dyplomatyczna była bardzo niezwykła i nadal jest niezwykła, poza włączeniem przez Donalda Trumpa jego dorosłych dzieci w oficjalne obowiązki i spotkania w Białym Domu za granicą (czego stosowność można by dyskutować), nieoficjalnie myślę, że każdy przywódca nieuchronnie polega na wsparciu swojej rodziny.
W swojej książce wielokrotnie odwołujesz się do historii Polski. Jaka jest ocena procesów politycznych, które miały miejsce w Jałcie z perspektywy zachodniego historyka?
Historia Polski widziana przez pryzmat Jałty jest rzeczywiście tragiczna. Można w niej zobaczyć pewną nieuniknioność wyniku wraz ze zbliżaniem się wojny do końca. Myślę, że jest miejsce na debatę, czy stan zdrowia Roosevelta był czynnikiem decydującym o ostatecznych porozumieniach i procesach w Jałcie. Gdyby nie był tak chory, być może on i Churchill mogliby przedstawić bardziej zjednoczony front i uzyskać większe ustępstwa od Stalina.
Czy nie było wówczas zbyt późno? Armia Czerwona stała już daleko za przedwojenną granicą z Polską, wkroczyła do zrujnowanej Warszawy…
Gdy idzie o Polskę, myślę, że aby cokolwiek potoczyło się inaczej, inne decyzje musiałyby zostać podjęte znacznie wcześniej, zanim Armia Czerwona postawiła buty na ziemi państw całej Europy Wschodniej. Aby temu zapobiec, front zachodni musiałby zostać otwarty co najmniej rok wcześniej, a to z kolei wymagałoby rozpoczęcia zbrojeń w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych zdecydowanie wcześniej, by państwa te były gotowe na takie posunięcie. To przenosi nas z powrotem do decyzji podejmowanych w latach trzydziestych. Trudno patrzeć na którykolwiek z tych czynników bez uwzględniania kontekstu, wszystkie są ze sobą powiązane.
A jak Ty postrzegasz rolę Polski i Polaków w czasie II wojny światowej?
Patrzę na rolę Polski podczas II wojny światowej przez pryzmat bohaterskiego przodownictwa, wielkiego bohaterstwa narodu polskiego, od żołnierzy ruchu oporu walczących podczas Powstania Warszawskiego, pilotów, którzy walczyli w bitwie o Anglię, matematyków i łamaczy szyfrów, którzy nie mieli sobie równych w tym aspekcie prowadzenia działań wojennych. Mam najwyższy szacunek dla ich niezwykłego wkładu w końcowe zwycięstwo, który być może nie jest poza Polską tak doceniany, jak powinien być. Mam nadzieję, że „Córki Jałty” pomogą szerszej publiczności rozpoznać i docenić ogromną rolę i znaczenie Polski podczas II wojny światowej.
Jeśli nasi czytelnicy mieliby Cię spotkać, gdzie powinni Cię szukać? Manhattan czy raczej biblioteka? Czy są jakieś nowe projekty historyczne, nad którymi pracujesz?
Gdzie mnie znaleźć? W dzisiejszych czasach raczej rzadziej w Nowym Jorku, ale piękna biblioteka to zawsze dobry wybór! Jeszcze lepiej, w lodziarni! Uwielbiam słodycze i zawsze szukam dobrego deseru po długim dniu spędzonym na szukaniu materiałów i pisaniu. Pracuję nad czymś nowym, nie mogę się doczekać, aby wkrótce podzielić się z czytelnikami! Czekajcie na informacje!
Portal WarHist.pl był patronem medialnym książki „Córki Jałty”. Recenzję publikacji przeczytacie TUTAJ.