Tytuł – Czerwony terror
Rok wydania – 2022
Autor – Max Czornyj
Wydawnictwo – Filia
Liczba stron – 432
Tematyka – oryginalna biografia twórcy bolszewickiej Rosji – Włodzimierza Lenina – przedstawiona w formie pierwszoosobowej powieści opartej na faktach i silnie zakotwiczonej w historii.
Ocena – 6,0/10
Moje drugie podejście do Maxa Czornyja, po naprawdę niezłym „Mengele”, było znacznie łatwiejsze niż pierwsza lektura. Wiedziałem już, czego się spodziewać i trudno było o ponowne zaskoczenie. Z niemieckiego obozu koncentracyjnego przeniosłem się zatem do rewolucyjnej carskiej Rosji, by „poznać” myśli Włodzimierza Lenina. Tak, to prawda, Max Czornyj porwał się na Lenina, starając się zbeletryzować historię rewolucji i wykuwania komunistycznej dyktatury. Zadanie niezwykle trudne, zwłaszcza że nawet klasyczne opracowania poświęcone temu okresowi są często krytykowane za przemilczenia i nieuwzględnianie szerszego kontekstu historycznego. Czornyj może być odporny na tego typu krytykę, bo jego założeniem jest pokazanie kulisów funkcjonowania reżimu Lenina w oryginalnym stylu. W tym jednak wypadku nie może być odporny na krytykę samej książki, która jest co najwyżej średnia.
Pierwszym i podstawowym problemem jest sam życiorys Lenina. Wielokrotnie analizowany, wałkowany przez historyków, składający się z setek anegdot. Trudno powiedzieć coś nowego, ale też trudno złożyć z dostępnych danych jakąś sensowną beletryzowaną historię, zwłaszcza taką, która ma prezentować biografię. Mamy zatem do czynienia z zadaniem niewykonalnym i, mimo doświadczenia autora, trudno być zadowolonym z produktu końcowego. Historycznie także nie ma szału. „Autobiografia” Lenina została spłycona, jest pozbawiona niuansów, wyrafinowanych analiz. Świat przedstawiony przez Czornyja wydawał mi się nadmiernie uproszczony, skondensowany do rzeczy oczywistych. Jakby autor chciał „przelecieć przez życiorys” Lenina, wrzucić trochę ciekawostek i odfajkować sprawę.
Ba, nawet język, jakim posługuje się Czornyj, jest sztuczny, naciągany, czasem nawet szkolny. Wypowiedzi Lenina zalatują jakimiś wyświechtanymi frazesami, a autor wkłada swojemu bohaterowi w usta słowa, które ten wypowiada z nadmiernymi patosem. To nie referat odczytywany z kartki, tylko życie bolszewickiego wodza, który sterował rewolucją i nie miał problemów z wysyłaniem ludzi na śmierć! Pierwszoosobowa narracja, w moim odczuciu, może od biedy sprawdzić się w przypadku mniej znanych postaci historycznych, ale próba przeniknięcia umysłu Lenina – cóż, to chyba zbyt wiele, zbyt daleko. Absolutnie nie mam zatem poczucia, że „obcowałem” z czymś, co mogłoby wyjść spod ręki Lenina.
W kontekście opisanych wydarzeń, nie mam jakichś szczególnych zastrzeżeń prócz tego, że życiorys Lenina został przerobiony w przyspieszeniu. Brakuje tak oczywistego elementu, jak rosnąca rywalizacja między Leninem a Józefem Stalinem, wspomnianym w „Czerwonym terrorze” raptem kilka razy, najczęściej w neutralnym kontekście. Trudno mi jednak narzekać na historyczne aspekty powieści. Czornyj tradycyjnie solidnie przygotował się do pracy i starał się ukazać historyczne tło zgodnie z prawdą, tym razem sporo miejsca poświęcając ludziom stanowiącym najbliższe otoczenie przywódcy. Na ile wiernie oddał realia? Tutaj nie pokuszę się o ocenę, mam zbyt małe doświadczenie z bolszewickimi rewolucjonistami. Mogę natomiast z czystym sumieniem napisać, że „Czerwony terror” mnie nie porwał. To średnia lektura prezentująca uproszczoną wizję i dyktatury, i człowieka, który za nią stał. Jeśli odradzałem traktowanie „Mengele” jako źródła historycznego, na podstawie którego można wyciągać daleko idące wnioski, tak po „Czerwonym terrorze” odradzam wyciąganie jakichkolwiek. I tych historycznych, i tych dotyczących Maxa Czornyja, który zdecydowanie potrafi pisać lepiej.
Ocena 6,0/10