Tytuł – Dymy nad Gdańskiem. Agonia Prus Zachodnich.
Rok wydania – 2022
Autor – Leszek Adamczewski
Wydawnictwo – Replika
Liczba stron – 375
Tematyka – zbiór sensacyjnych historii poświęconych wydarzeniom w prowincji Gdańsk-Prusy Zachodnie w okresie II wojny światowej.
Ocena – 7/10
Leszek Adamczewski to dzisiaj uznana marka w świecie publicystyki historyczno-sensacyjnej. Jego kolejne książki pokazują, iż polski pisarz to niestrudzony poszukiwacz tajemnic z przeszłości, który mimo upływu lat wciąż tryska energią i najwyraźniej ma jeszcze sporo pomysłów na kolejne publikacje. I bardzo dobrze, bo mimo drobnych mankamentów niezmiennie czyta się je świetnie, a gdy trafiają w ręce przypadkowych odbiorców, można mieć pewność, iż dla wielu z nich będą początkiem długiej przygody z historią II wojny światowej.
„Dymy nad Gdańskiem” zostały poświęcone trudnemu do analizy miejscu – niemieckim Prusom Zachodnim, prowincji Danzig-Westpreussen. Trudnemu, gdyż tereny znajdujące się w granicach III Rzeszy były zdecydowanie słabiej eksplorowane przez historyków niż te, które składały się na Generalne Gubernatorstwo. Pomorze Gdańskie było zresztą specyficznym odcinkiem łączącym żywioł polski i niemiecki, przy czym to ten drugi dominował w Gdańsku przed wojną. Wielu autorom trudności nastręcza zrozumienie tej specyfiki i oddanie ówczesnego klimatu. Równie trudne, z czym łączą się wątki wojennej moralności, jest uchwycenie tragedii ludności cywilnej w momencie wkroczenia na te ziemie Armii Czerwonej. Problematyka „wysiedlonych” jest bez wątpienia jednym z tych tematów, które jeszcze przez dekady wzbudzać będą uzasadnione kontrowersje.
U Adamczewskiego wymienione kwestie pojawiają się jedynie pośrednio, jako dodatek do innych tematów, co poczytać możemy i za zaletę, i za wadę książki. Spodziewałem się, iż autor sięgnie po kilka kontrowersyjnych tematów, prezentując swoje stanowisko, a przez to wnosząc nieco więcej do szerszej debaty społecznej. Adamczewski konsekwentnie eksploruje wojenną historię Prus, może więc w przyszłości będzie się jeszcze mierzył z opisanymi wcześniej najtrudniejszymi do uchwycenia wątkami.
„Dymy nad Gdańskiem” to pozycja popularnonaukowa. Adamczewski pisze o kolejnych wydarzeniach w sposób skrótowy, nie wikłając się przesadnie w dogłębne rozważania i kompleksową argumentację. Jego narracja jest za to czytelna nawet dla osób nieobeznanych z historią. Jednocześnie owa skrótowość, a przy tym opieranie się na sugestiach i stosunkowo ubogim materiale dowodowym umożliwiającym zweryfikowanie niektórych teorii mogą być poczytane za minus – trudno bowiem mówić o całkowitej rzetelności i kompleksowym podejściu do tematów. Adamczewski chce zwrócić uwagę na pewne nie do końca wyjaśnione wydarzenia, które mają czytelnika przede wszystkim zaciekawić. Czy skłonią do grzebania dalej w poszukiwaniu odpowiedzi? To pisarz, którego styl zachęca do zainteresowania historią, a znaczna część poruszanych przez niego zagadnień została już stosunkowo dobrze opisana w historiografii, więc baza materiałów jest spora i łatwo dostępna, nawet jeśli falsyfikowanie niektórych teorii autora może nie być proste.
Książka, nieco wbrew podtytułowi, nie obejmuje wyłącznie okresu schyłku niemieckiej dominacji w tym regionie, gdyż cezury wyznacza II wojna światowa. W Prusach Zachodnich działo się sporo, także z polskiej perspektywy. Kilka rozdziałów to wątki oklepane, w których doświadczony czytelnik nie znajdzie za wiele świeżego spojrzenia. Są jednak i takie, na które warto zwrócić baczną uwagę (dzieje więźniów Stutthofu, statku szpitalnego „Stuttgart”, historia nieudanego zamachu na pociąg Hitlera) – zarówno ze względu na ich unikatowość, jak i z powodów geograficznych. Okazuje się bowiem, że Adamczewski wskazuje nam kilka mniej znanych miejsc w północnej części Polski, do których powinni się udać współcześni tropiciele tajemnic.
Tradycyjnie Adamczewski pisze w sposób przystępny, nastawiony na zaintrygowanie odbiorcy. Nie stroni od polemiki ze źródłami, chętnie cytuje, stawia przy tym niewygodne pytania. Wciela się w rolę aktywnego komentatora, a nie jedynie biernego dokumentalisty. Słusznie, bo ta dynamika służy i narracji, i popularyzatorskiemu charakterowi książki. „Dymy nad Gdańskiem” spełniają wszystkie kryteria solidnej pozycji, którą można sprezentować osobie zainteresowanej historią bądź mającej zadatki na takie zainteresowanie. Adamczewski zadba o resztę.
Ocena – 7/10