Pewnego razu w Szkocji, w latach służby Polskich Sił Zbrojnych w tym kraju, a więc między 1940 a 1944 rokiem, doszło do dość typowego incydentu – pijany polski żołnierz pobił się z pijanym Szkotem. Zostali aresztowani i stanęli przed sądem mającym orzec winę. Wydawać by się mogło, że sędzia usprawiedliwi swojego krajana a potępi Polaka. Stało się jednak całkowicie na odwrót – to Szkot dostał ostrą reprymendę od sędziego.
Tak opisał to podporucznik Mieczysław Borchólski, który brał udział w całej rozprawie:
„Otóż pewnego dnia oddział nasz zawiadomiono, że jeden z naszych żołnierzy został zatrzymany w areszcie w sąsiedniej miejscowości i należy się zgłosić następnego dnia rano, aby go ‘odebrać’. Dowódca kompanii wyznaczył mnie do tej misji. Zgłosiłem się na posterunek policji, gdzie sierżant powiedział mi, że nasz saper pobił w barze Szkota, obaj nocowali w pace i o godzinie 9 odbędzie się rozprawa. Mam być tłumaczem i obrońcą mojego rodaka.
W niezbyt dużej sali znajdowały się ławy dla stron i podium dla sędziego. Sala była piękna, miała drewnianą boazerię, wszystko wykonane chyba przed stu laty. Punktualnie o wyznaczonej godzinie zaczęła się rozprawa. Na salę wszedł sędzia, starszy pan, oczywiście w todze i białej peruce. Poza tym obecny był sierżant policji, o dwie głowy wyższy od nas wszystkich, mój wystraszony rodak, skacowany Szkot z podbitym okiem i ja, pierwszy raz w takiej roli. Uprzedziłem przedtem mego sapera, aby nic nie mówił, najwyżej: ‘sorry’. Jest to wspaniałe, wygodne słowo, które wyraża coś więcej niż ‘przepraszam’, ‘przykro mi’, wyraża skruchę, ubolewanie nad tym, co się stało, a poszkodowany po usłyszeniu ‘sorry’ zwykle przebaczał i uważał sprawę za zakończoną.
Policjant przedstawił zajście, z którego wynikało, że delikwenci będąc nietrzeźwi pobili się w barze, zakłócili spokój i za to zostali aresztowani. Sędzia zapytał mnie, czy mój ‘klient’ wie, za co jest sądzony, i czy zgadza się z tym, co powiedział policjant. Oświadczyłem, że tak i że mój żołnierz mówi ‘sorry’ za to, co się stało. Sądziłem, że na tym sprawa się skończy. Otóż nie. Sędzia zabrał głos i wygłosił płomienne przemówienie, godne wystąpienia posła w parlamencie. Policjant słuchał z należną powagą, saper niewiele z tego rozumiał, ja czekałem, kiedy się to skończy, a pobity Szkot stał ze zwieszoną głową, bo to przemówienie skierowane było przede wszystkim do niego. Sens był taki, że Polacy są na wyspie gośćmi, pomagają Brytyjczykom w tej okropnej wojnie, są daleko od kraju i swoich bliskich, mogą być w depresji i ich złe zachowanie może być zrozumiałe, ale on, Szkot, u siebie w domu powinien być gościnny, uprzejmy i doceniać rolę Polaków. W konkluzji wyrok brzmiał: Polak 1 funt kary, a Szkot 5 funtów. Wyłożyłem funta za rodaka i ceremonia była skończona. Niezależnie od tego saper rozrabiaka dostał od dowódcy ‘pakę’, co mu się słusznie i przepisowo należało”.
Cytat za: Mieczysław Borchólski, „Z saperami Generała Maczka”. Fotografia: Polscy oficerowie w samochodzie terenowym Willys MB (potocznie znanym jako „Jeep”) podczas ćwiczeń 1 Dywizji Pancernej. Scarborough w Wielkiej Brytanii, 1944 rok. Źródło: NAC. Koloryzacja: Marek Korczyk.
Marek Korczyk