28 września 1940 roku w Szkocji został utworzony I Korpus Polski. Na jego czele stanął gen. Marian Kukiel. Stan liczebny Korpusu – do czerwca 1941 roku – wynosił 4158 oficerów i 13 750 szeregowych. Celem jednostki była obrona wybrzeży szkockich przed spodziewaną agresją niemiecką. Odpowiedzialni za budowę umocnień polscy saperzy mieli pełne ręce roboty…
Linia od Dundee po Aberdeen
Początki działań polskich saperów w Szkocji były skromne. Musieli oni czekać – pod namiotami – na lepsze miejsce kwaterunku oraz budować baraki dla pozostałych żołnierzy polskich. Tak wspominał to podporucznik saperów Mieczysław Borchólski („Z saperami Generała Maczka”): „Nareszcie zostaliśmy przeniesieni spod namiotów pod dach do pięknej nadmorskiej miejscowości brzmiącej trochę z włoska – Carnoustie. Najpierw w pobliskiej miejscowości Bari Links budowaliśmy baraki z blachy falistej dla 14 Pułku Ułanów […] budowa baraków szła szybko i sprawnie”.
Po tym rozpoczęły się prace związane z budową umocnień na wybranym odcinku wybrzeża Szkocji. Należy pamiętać, że prace saperów były częścią większej operacji, a I Korpus Polski miał obsadzić wybrzeże Szkocji wobec spodziewanej inwazji ze strony Niemiec. Brygada Borchólskiego operowała na długim odcinku Dundee po Aberdeen.
Jak zabezpieczyć idealne do desantu plaże?
Budowa baraków dla 14 Pułku Ułanów była etapem wstępnym do organizacji obrony rozległego wybrzeża. Żołnierze tej jednostki mieli patrolować podległy polskiej obronie obszar. Po tym należało jakoś zabezpieczyć plaże i pola, które idealnie nadawały się do przeprowadzenia desantów powietrznych i morskich. Rozległa linia brzegowa sprzyjała inwazji, choć obrońcy także mieli kilka atutów po swojej stronie. Ukształtowanie terenu w niektórych miejscach ułatwiało przygotowanie umocnień. Wybrzeże należało przygotować wszechstronnie, by było niedostępne dla samolotów, szybowców oraz czołgów. Jak jednak tego dokonać? Polscy saperzy znaleźli właściwe rozwiązania. Tak pisał o tym Borchólski:
„Przede wszystkim na pustych polach wykopaliśmy wysokie pale drewniane, aby uniemożliwić bezpieczne lądowanie samolotów i szybowców. Plaże, które po odpływie morza stawały się wydłużoną o kilka metrów równiną, były idealnym lądowiskiem; takie same pale osadziliśmy i tu. […] Wzdłuż brzegu układaliśmy jako przeszkodę przeciwpancerną całe kilometry bloczków betonowych, zwanych przez nas pimplami. Były to ostrosłupy o ściętym wierzchołku. Dwa, trzy rzędy takich bloczków powodowały, że czołg, który usiłowałby je przejechać, zawisał na «brzuchu» i wtedy w swoim bezruchu łatwy był do zniszczenia bronią przeciwpancerną. Do wyrobu tych pimpli uruchomiliśmy całą fabrykę betonu. Na podwyższeniu stały betoniarki, z których beton wylewało się do koleb-wózków kolejki wąskotorowej i dowoziło na miejsce budowy pimpli. Wózki ciągnęły ciągniki o napędzie Diesla. Prace te były pilne i ciężkie. Przyjeżdżali nam pomagać ułani z 14 Pułku Ułanów i strzelcy z 10 Pułku Strzelców Konnych. W ten sposób codziennie przybywało po kilkadziesiąt metrów zapory przeciwpancernej”.
Niewątpliwie była to wymagająca praca. Plaże miały także dość nieoczywiste atuty. Jednym z nich była możliwość używania ich do ćwiczeń. I bynajmniej nie chodziło o symulowanie inwazji na okupowane przez Niemców terytorium Francji: „Plaże, równe i o twardej powierzchni, służyły nam także jako doskonały teren do nauki jazdy na samochodach i motocyklach”.
Stanowiska ogniowe i obserwacyjne
Istotną rolę w obronie szkockiego wybrzeża odgrywały stanowiska obserwacyjne. Większość z nich była niejako gotowa – jako punkty obserwacyjne mogły służyć skały albo historyczne fortyfikacje rozpościerające się nad linią brzegową (np. stare mury). Oprócz tego należało dysponować dobrymi stanowiskami ogniowymi. W tym przypadku saperzy mieli już więcej zadań do wykonania. Tak pisał Borchólski: „Na odcinku pod Arbroath, gdzie brzeg morski jest dość stromy i skalisty, wykuwaliśmy w skałach młotami pneumatycznymi dobrze ukryte stanowiska ogniowe. Były one starannie wybrane, z dużym polem obserwacji i ostrzału. Na naszym odcinku wykonaliśmy całą sieć bardzo starannie zamaskowanych stanowisk dla broni maszynowej i przeciwpancernej”.
Warto odnotować, iż klifowe ukształtowanie terenu sprzyjało przede wszystkim obrońcom, zapewniając im dogodne pozycje do ostrzału potencjalnego desantu nieprzyjaciela. Naturalne maskowanie zapewniały skały i uskoki, za którymi łatwo było ukryć stanowiska ogniowe.
Miny najważniejsze… i najniebezpieczniejsze
Podstawowym zadaniem defensywnym saperów jest jednak minowanie terenu. W przypadku Szkocji nie było inaczej. Borchólski wspominał o wiążących się z tym wyzwaniach, zagrożeniach i tragediach, które towarzyszyły codzienności sapera: „Na pola minowe Anglicy przydzielili nam miny typu ciężkiego, tak zwane miny przybrzeżne. Zawierały one około 20 funtów materiału wybuchowego, bawełny strzelniczej i były stosowane przeciw czołgom i innym pojazdom mechanicznym. Jednak po pewnym czasie na skutek zmęczenia i osłabienia sprężyny wybuchały również pod naciskiem ciężaru człowieka. Wtedy z człowieka nie pozostawało dosłownie nic, czasem kawałki butów lub strzępy z ubrania. Niestety, mieliśmy możność przekonać się o tym naocznie”.
Układanie min było zajęciem bardzo niebezpiecznym, choć jednocześnie niezbyt trudnym. Powodowało to, że zagrożeniem stawała się – paradoksalnie – rutyna czynności minowania. Aby temu zapobiec Polacy zastosowali pomysłowy system, który można by określić jako „rotacyjny”: „W czasie tych prac [minowania] zauważyliśmy, że każde niebezpieczeństwo powszechnieje przy ciągłym wykonywaniu tych samych czynności. Saperzy oswajali się z niebezpieczeństwem i zaczęli lekceważyć warunki bezpieczeństwa i ostrożności. W związku z tym tak organizowaliśmy pracę, aby każdego dnia saper wykonywał inne czynności, na przykład jednego dnia kopał dołki, drugiego dowoził miny, a tylko co jakiś czas je uzbrajał i zakładał. Poza tym do układania min zatrudniliśmy dosłownie wszystkich ludzi w kompanii. Miny zakładali na zmianę kucharze i gońcy, kanceliści i kierowcy, dosłownie wszyscy, którzy byli saperami. Chyba dlatego uniknęliśmy wypadków, które w innych oddziałach zdarzały się. W ten sposób ułożyliśmy kilka tysięcy min, ubezpieczając najważniejsze odcinki”.
Trzeba przyznać, że było to rozwiązanie odważne – bazowano nie na doświadczeniu zdobywanym wraz z zakładaniem kolejnych min, lecz na sile zespołu, w którym każdy z saperów był gotowy do wykonywania różnych czynności. Ta wszechstronność faktycznie ratowała Polakom życie.
Ważnym zadaniem było przy tym odpowiednie oznaczanie pól minowych, by nie stanowiły zagrożenia dla cywilów i żołnierzy. Zadanie to polscy saperzy wykonali z dbałością o detale, niestety, nie udało się uniknąć przypadkowych ofiar. Głównym „winowajcą” było… pole golfowe: „Pola minowe były bardzo dokładnie inwentaryzowane, a dla bezpieczeństwa miejscowej ludności i naszych oddziałów ogrodzone drutem kolczastym i oznaczone tabliczkami ostrzegawczymi. Jednak bez wypadków się nie obeszło. Obok pól minowych znajdowało się pole golfowe i często piłeczki wpadały poza ogrodzenie na mas minowy. Zginęło więc kilku Szkotów, którzy lekceważąc niebezpieczeństwo, usiłowali te piłeczki odzyskać. W czasie ćwiczeń nocnych na tym terenie zginął też rotmistrz Górski z 14 Pułku Ułanów”.
Uwaga na miny morskie!
Podczas zadań saperskich na wybrzeżu należało uważać na miny morskie, które – tak jak inne nietypowe przedmioty – były wyrzucane na brzeg. Znowu oddajmy głos Borchólskiemu: „W czasie ustawicznego patrolowania brzegu morskiego na plażach i na brzegu znajdowaliśmy najróżniejsze przedmioty, wyrzucone przez morze, pochodzące ze statków i okrętów zatopionych przez Niemców. Zdarzało się też, że morze wyrzuciło na brzeg minę morską. Mina taka, w kształcie kuli o średnicy około metra, najeżona była ze wszystkich stron zapalnikami. Nie wolno było jej dotykać. Do likwidacji tych min przyjeżdżali specjaliści minerzy marynarze, którzy rozbrajali je i zabierali. Tego rodzaju miny były stawiane przy wejściach do portu jako zabezpieczenie przed niemieckimi łodziami podwodnymi. Pływały na pewnej wysokości i były mocowane do dna morskiego”.
Oprócz min morskich polscy saperzy trafili na pewien niezwykły przedmiot, który morze wyrzuciło na szkocki brzeg. Był to niewątpliwie pewien symbol: „Pewnego dnia morze zrobiło nam niespodziankę i wyrzuciło koło ratunkowe z naszego statku «Piłsudski». Odszukało w dalekiej Szkocji polskich żołnierzy, aby im oddać cząstkę ich własności i przywołać pamięć pięknego statku. Statek «Piłsudski» nie miał takiego szczęścia jak «Batory». W czasie pełnienia służby wojennej został storpedowanych przez Niemców. Koło ratunkowe z napisem «Piłsudski» wisiało odtąd na honorowym miejscy w kasynie 14 Pułku Ułanów”.
Umocnienia szczęśliwie niepotrzebne
Powyższe przykłady pokazują, iż polscy saperzy mieli w Szkocji sporo roboty. Z pewnością nie próżnowali, co współcześnie zarzucają stacjonującym na Wyspach Brytyjskich jednostkom złośliwi komentatorzy. Mimo iż realizowane przez nich zadania miały charakter defensywny, stanowiły istotny element zabezpieczenia Szkocji przed niemiecką inwazją, której – nawet w obliczu wygranej aliantów w bitwie powietrznej o Wielką Brytanię – można się było spodziewać. Polacy poradzili sobie z wyzwaniem bardzo dobrze. Zamienili wybrzeża podatne na desanty w dobrze umocniony, a w wielu miejscach wręcz ufortyfikowany obszar. Niemcom przyszłoby zapłacić ogromną cenę, gdyby faktycznie zdecydowali się na inwazję. Było to spore osiągnięcie polskich saperów, zważywszy że tereny, na których operowali oraz przekazane im brytyjskie wyposażenie były dla nich całkowitą nowością.
Czy wiecie, że wykrywacz min wynalazł Polak, Józef Kosacki? Jeśli zainteresowała Was historia polskich saperów, zachęcamy do lektury materiałów:
Bibliografia:
Mieczysław Borchólski, „Z saperami Generała Maczka”
Włodzimierz T. Kowalski, „Tragedia w Gibraltarze”
Tytułowa fotografia (Wikipedia, domena publiczna) przedstawia żołnierzy I Korpusu Polskiego na stanowiskach w Szkocji w 1941 roku.
Marek Korczyk – historyk, absolwent Uniwersytetu Śląskiego. Do jego zainteresowań należą przede wszystkim historia wojskowości oraz dzieje XX wieku. Kolekcjoner różnego rodzaju antyków, zwłaszcza numizmatycznych i filatelistycznych, oraz militariów. Za swój cel uważa obiektywne przedstawianie dziejów minionego stulecia oraz popularyzację mniej znanych źródeł i materiałów historycznych.