Aleksander Ładoś z Polski. Chiune Sugihara z Japonii. Aristides de Sousa Mendes z Portugalii. Co ich łączyło? Wszyscy byli dyplomatami. Wszyscy w trakcie II wojny światowej wykorzystali swoją pozycję, by pomagać ofiarom okupacji. Ich historie są dowodem pomysłowości, poświęcenia, ale i hartu ducha w obliczu nieustannego zagrożenia dekonspiracją lub konsekwencjami służbowymi.
Zwykła kariera, niezwykły urzędnik
Aristides de Sousa Mendes urodził się 19 lipca 1885 roku w portugalskim Cabanas de Viriato. Jego ojcem był ceniony sędzia. Nic więc dziwnego, że Aristides i jego brat bliźniak, Cesar, skończyli wydział prawa Uniwersytetu w Coimbrze. Nie poszli jednak śladami ojca – jeszcze przed I wojną światową rozpoczęli karierę dyplomatyczną. Aristides pracował głównie w służbie konsularnej i początkowo służył m.in. w Afryce Południowej, Cesar pełnił liczne funkcje, a w 1933 roku objął funkcję ambasadora Portugalii w Polsce. Aristides pracował jeszcze w USA, Hiszpanii, a od 1929 roku był konsulem generalnym w Antwerpii.
Po dziewięciu latach pracy w Belgii, w 1938 roku Aristides de Sousa Mendes został mianowany konsulem generalnym Portugalii we francuskim Bordeaux. Okręg konsularny, którym kierował, obejmował południową część kraju. W 1939 roku władze Portugalii sprzeciwiały się pomaganiu osobom, których pochodzenie mogło wzbudzić kontrowersje i narazić Portugalię na konflikt m.in. z hitlerowskimi Niemcami. Kwalifikowane je jako „nieodpowiednie”. Jednocześnie jednak, w połowie 1940 roku reżim Antonio Salazara postanowił zezwolić na wystawianie wiz obywatelom Wielkiej Brytanii, co było gestem w kierunku aliantów i umożliwiło ewakuację części zagrożonych niemiecką ofensywą. Co do zasady jednak portugalskie placówki konsularne otrzymały zarządzenie (Okólnik Nr 14), które w praktyce zakazywało wystawiania wiz bez uprzedniej konsultacji z Ministerstwem Spraw Zagranicznych w Lizbonie. Aristides de Sousa Mendes nie zamierzał podporządkować się oficjalnym wytycznym.
Akcja ratunkowa
Gdy Niemcy prowadziły kampanię przeciwko Francji (maj i czerwiec 1940 roku), de Sousa Mendes rozpoczął proces masowego wystawiania wiz osobom poszukującym schronienia. Przyznawał je nie tylko uciekającym przed nazistami Żydom, opieką objął także emigrantów z krajów podbitych przez III Rzeszę. Jak wspominał jego syn (cytaty za: A. Milgram, „Portugalscy konsulowie a sprawa żydowskich uchodźców w latach 1938-1941):
„Od 10 maja 1940 roku do momentu okupacji miasta [Bordeaux] jadalnia, salonik i gabinety konsula były do dyspozycji uchodźców […]. Przychodzili i odchodzili, były wśród nich kobiety w ciąży, czasem w kiepskim stanie, byli ludzie, którzy bezsilnie przyglądali się, jak ich bliscy giną podczas ucieczki zabijani z karabinów maszynowych niemieckich samolotów. Spali na krzesłach, na podłodze, na dywanikach […]. Nawet biura konsula były zatłoczone dziesiątkami uchodźców, którzy byli wyczerpani, śmiertelnie zmęczeni, ponieważ czekali całymi dniami i nocami na ulicy, na schodach i wreszcie w urzędach. Nie mogli zaspokoić swoich potrzeb, nie jedli ani nie pili w obawie przed utratą miejsca w kolejce […] Większość z nich nie miała nic poza ubraniami, które na sobie nosili”.
Ten dramatyczny opis pokazuje, jak wielkie rozmiary przyjął exodus uchodźców. Skierowali się oni również do portugalskich konsulatów (wielu dotarło także do innych placówek na południu Francji), uznając, iż to właśnie Portugalia – głosząca neutralność w trakcie konfliktu – zapewni im schronienie. Aristides, jak zeznał później w trakcie postępowania dyscyplinarnego w Lizbonie, nie mógł pozostać obojętny na ich cierpienie. Zwracał uwagę, iż bezbronnym cywilom groziły prześladowania lub śmierć z rąk wkraczających na terytorium Francji Niemców.
Trudno dzisiaj ustalić ostateczną liczbę przyznanych przez niego wiz. Niektórzy historycy mówią o 30 tys. dokumentów. Dane te są jednak kwestionowane – badacze sugerują, iż mogą być zawyżone, nie brakuje jednak i głosów wskazujących, iż Aristides wystawiał wizy bez ich uprzedniej rejestracji w aktach konsularnych, co pozwalało mu ukryć przed przełożonymi skalę procederu – to z kolei oznaczałoby, iż statystyki nie obejmują wszystkich dokumentów. Według oficjalnych ksiąg archiwalnych od początku stycznia do 22 czerwca 1940 roku wystawił 2862 wizy, z czego od 11 czerwca 1575. Tyle że to wyłącznie dane oficjalne. A przecież istnieją relacje, iż nieraz podbijał wizy na zwykłych kartkach papieru (a podobno i na chusteczkach!).
W szczytowym okresie podległe mu urzędy mogły wystawiać nawet kilka tysięcy wiz jednego dnia. Według relacji sam Aristides miał pracować non-stop, stemplując dokumenty nieustannie przez niemal trzy dni. Podobno pomagali mu także jego dwaj synowie (a warto wspomnieć, że dzieci doczekał się aż piętnastu!). Bez wątpienia odpowiadał za znaczną część wzmożonej wojennej emigracji do Portugalii – to tam uciekinierzy znaleźli azyl bądź bazę przesiadkową przed dalszą podróżą do innych krajów, nierzadko umożliwiających zaciągnięcie się do armii i walkę przeciwko Państwom Osi. Według ustaleń Shoah Resource Center, w latach 1940-1941 z Portugalii wyjechało ponad 8300 Żydów, którzy udali się do Ameryki Południowej i Północnej. Są to dane obejmujące statystyki organizacji HICEM, która pomagała w wyjeździe. Nie wiemy dokładnie, ilu Żydów pozostało na terytorium Portugalii, a ilu zdecydowało się na dalszą podróż na własną rękę. Oczywiście, te liczby nie odzwierciedlają zaangażowania jedynie Aristidesa i jego współpracowników. Niewątpliwie mieli oni jednak ogromny wkład w transfer tak znaczącej liczby ludzi. Dla wielu z nich oznaczało to ratunek przed niemieckimi wywózkami, a może i śmiercią.
Kara, ostracyzm i rehabilitacja
W lipcu 1940 roku został odwołany do Lizbony. W tamtejszym MSZ zdawano sobie sprawę, iż de Sousa Mendes naruszył regulamin. Jego działania stały się przedmiotem postępowania dyscyplinarnego, którego wynik mógł być tylko jeden – de Sousa Mendes został wydalony ze służby. Tyle że zrobiono to w wyjątkowo specyficzny sposób. Nie mógł pełnić obowiązków, ale wciąż pobierał część pensji. W praktyce został wysłany na wcześniejszą emeryturę.
Przez wiele lat był skazany na ostracyzm towarzyski i społeczny. W Portugalii nie zdawano sobie jeszcze sprawy z rozmachu prowadzonych przez niego działań, choć po wojnie reżim Antonio Salazara próbował rozmyć swoją postawę narracją o kraju witającym uchodźców z otwartymi ramionami. Aristides zmarł w 1954 roku. Za życia nie doczekał się ani rehabilitacji, ani podziękowań. Gdy jednak w 1966 roku został uhonorowany tytułem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata, o jego działalności usłyszał świat. Ogromną zasługę w promowaniu jego zaangażowania odegrały dzieci, bratanek oraz Fundacja Sousa Mendes, która prowadzi dokumentację, w tym wykaz osób uratowanych przez Aristidesa. Na liście znajdują się nazwiska artystów, naukowców, polityków. Sześćdziesiąt lat po śmierci Aristides został w pełni zrehabilitowany. Dziś w Portugalii jego imieniem nazywane są ulice, prezydent Mario Soares pośmiertnie nadał mu rangę ambasadora, a w 2021 de Sousa Mendes został przyjęty do Portugalskiego Narodowego Panteonu.
Zdjęcie tytułowe: Aristides de Sousa Mendes w 1940 roku. Źródło: Wikipedia, domena publiczna.