Owen John Baggett był niewyróżniającym się podporucznikiem amerykańskich sił powietrznych. Jego kariera nie była ani błyskotliwa, ani specjalnie widowiskowa. I pewnie nie zostałaby nawet odnotowana przez historyków, gdyby nie wydarzenia z 31 marca 1943 roku.
Urodził się w Teksasie w 1920 roku. W 1941 roku skończył prywatny uniwersytet w Abilene i rozpoczął pracę w Nowym Jorku. W tym samym roku Japonia zaatakowała USA, wciągając tym samym Stany Zjednoczone do wojny. Młodzi ludzie pokroju Baggetta masowo zaciągali się do armii. Główny bohater tej historii wstąpił do amerykańskich sił powietrznych, gdzie przeszedł szkolenie z zakresu pilotażu. W połowie 1942 roku zakończył trening. Trafił na stosunkowo spokojny odcinek frontu – wysłano go bowiem do Indii, gdzie wszedł w skład 7. Grupy Bombowej. Z bazy w Pandaveswar atakowano głównie cele w Burmie, którą w tym czasie okupowali Japończycy.
Baggett pilotował bombowiec B-24. Liberatory były powszechnie uznawane za całkiem udane konstrukcje, ale w starciu ze zwrotnymi japońskimi myśliwcami szanse miały niewielkie. Miały dolecieć nad cel, zrzucić swój ładunek i, przy odrobinie szczęścia, powrócić do bazy. Tylko tyle i aż tyle. Dla wielu amerykańskich lotników spotkania z Japończykami kończyły się śmiercią – czasem także po wzięciu do niewoli. Trudno dziś ustalić, jak dokładnie przebiegała kariera Baggetta. Biorąc pod uwagę, iż latał na bombowcu, nie była zapewne specjalnie spektakularna. Wszystko to zmieniło się jednego dnia.
31 marca 1943 roku Baggett został ostrzelany przez wroga. Kilkanaście Nakajima Ki-43 dopadło amerykańską wyprawę bombową, a B-24 Baggetta oberwał co najmniej kilkukrotnie i stanął w ogniu. Załoga musiała skakać na spadochronach, by przeżyć. Japońscy myśliwcy nie zamierzali jednak odpuścić wrogowi. Wbrew zasadom – częściowo sformalizowanym w prawie międzynarodowym, częściowo wynikającym ze swego rodzaju kodeksu honorowego lotników – zaczęli strzelać do ewakuujących się Amerykanów. Jurgen Shperdhea, odtwarzający historię Baggetta, wspomina, iż Amerykanin został raniony w ramię. Następnie postanowił udawać martwego, by zmylić Japończyków. Jeden z pilotów Ki-43 postanowił się jednak upewnić, że spadochroniarz faktycznie nie żyje. Nie zdecydował się na oddanie w jego kierunku kolejnej serii – zamiast tego podfrunął bardzo blisko, by przyjrzeć się zwisającemu bezwładnie ciału. By lepiej widzieć, otworzył osłonę kabiny pilota. Baggett czekał na to z przygotowanym w dłoni pistoletem M1911. Oddał w kierunku przeciwnika kilka strzałów i zanotował trafienie. Japończyk stracił kontrolę nad samolotem…
Tyle pewnych informacji. Baggett zobaczył, że maszyna wroga spada w kierunku ziemi, ale nie widział momentu rozbicia samolotu. Założył, iż trafił Japończyka śmiertelnie, wobec czego Ki-43 musiał się roztrzaskać. Jego relację miał potwierdzić por. Harry Merton, który tego dnia także został zestrzelony, ale miał wystarczająco dużo szczęścia, by wylądować ze spadochronem. Według jego relacji japoński samolot rzeczywiście uległ zniszczeniu, a w środku znaleziono zwłoki pilota. Miał w głowie kulę wystrzeloną z pistoletu, co oznaczało, iż nie mógł zginąć od ognia działek. Mamerto Adan wspomina, iż Japończycy tego dnia nie odnotowali w statystykach żadnego straconego samolotu. To jedyny argument, który mógłby przemawiać za tym, iż japoński pilot zdołał poderwać swoją maszynę. Merton był jednak pewny tego, co widział.
Baggettowi udało się przeżyć wojnę, choć niemal do końca konfliktu przebywał w japońskiej niewoli. Po 1945 roku pozostał w siłach powietrznych i służył w nich do lat siedemdziesiątych. Zmarł w 2006 roku.
Czy jego historia była prawdziwa? Dziś już tego nie rozstrzygniemy. Przez licznych historyków jego przypadek jest uznawany za wyjątkowy. Zdarzały się bowiem przypadki taranowania czy próby zmuszenia innego samolotu do lądowania poprzez manewry z trajektorią lotu. Japończycy mieli całe oddziały kamikaze, którzy byli gotowi rozbić się o pokład okrętu wojennego wroga. Baggett miał być natomiast jedynym człowiekiem, który zestrzelił samolot wroga, skacząc na spadochronie i strzelając do pilota z pistoletu. Nawet jeśli Japończyk ostatecznie przeżył, historii Baggetta nie powstydziłby się sam James Bond. A ten miał przecież kilka przygód z samolotami i poprzeczkę zawiesił wysoko…
Zdjęcie tytułowe: B-24 Liberatory z 93d Bombardment Group w locie w 1943 roku (Wikimedia, domena publiczna).